Toksyczne pożegnania z Bayernem. Jak legendy opuszczały Monachium w napiętej atmosferze
Wzruszający wpis w mediach społecznościowych, ostatni trening i koniec. Pożegnanie Roberta Lewandowskiego z Bayernem dalekie było od hucznych i niezapomnianych. Z drugiej strony, gwiazdy nie zawsze opuszczają Bayern w warunkach odzwierciedlających to, ile zrobili dla klubu.
Choć i Robert Lewandowski, i rządzący Bayernem zgodnie twierdzą, że we wspólnych relacjach nie ma już złej krwi, to sposób powiedzenia sobie “auf wiedersehen” znacznie odbiegał od standardów przyjaznych stosunków. Cicha do tej pory supergwiazda wykorzystująca wszystkie swoje wpływy, siłę przebicia, pozycję obrotnego menedżera, robiąca wszystko, aby wywołać jak najwięcej hałasu. W serii wywiadów “Lewy” przy niemal każdej okazji ganił klub za brak szacunku i lojalności, za wyraźną odmowę znalezienia “rozwiązania możliwego do zaakceptowania przez oba podmioty”. I te słowa odwołujące się do sumienia: coś wewnątrz mnie umarło i nie da się tego przeboleć.
Z drugiej strony mamy największy klub w Niemczech, hegemona w piłkarskim świecie, ludzi, którzy chcą rozwijać tę drużynę, więc naturalnie szukają następców dla swoich legend. Także dla Lewandowskiego. Na szali mieliśmy dwie równoważne racje. Jasnym stało się więc, że pożegnanie będzie chłodne, szorstkie i bez fajerwerków. Po ośmiu fantastycznych latach Lewandowski opuścił stolicę Bawarii na osobności, wyjeżdżając w środku lata, zamiast po ostatnim meczu sezonu przy akompaniamencie braw całej Allianz Areny. Na osłodę pozostały mu oklaski od kolegów z drużyny i “miśki” ze sztabem szkoleniowym. Skromnie jak na gościa, który przez prawie dekadę nosił Bayern na swoich barkach.
Niemniej, to nie pierwszy taki przypadek. Bayern bardzo często miał problemy z godnym uhonorowaniem swoich największych gwiazd.
Nagłówki z łóżka Kaisera
Franz Beckenbauer był pierwszą legendą w czasach dominacji Bayernu z lat 70. Najważniejszy gracz, postać nietuzinkowa i jeden z najbardziej rozpoznawalnych ludzi w Niemczech. Niestety, sukcesy sportowe nie szły w parze z charakterem. Mówiąc oględnie, w życiu prywatnym nie świecił przykładem i w pewnym momencie stawał się problemem dla monachijskiej drużyny. Kolejne romanse z przygodnymi kobietami nakręcały serię nieprzychylnych artykułów w brukowcach, a częściej w kontekście “Kaisera” mówiło się o zdradach niż świetnych występach w Bundeslidze.
Dziennikarze nie dawali mu spokoju, a kłopot dostrzegli również włodarze niemieckiej piłki. Czarę goryczy przelał jego związek z fotografką sportową Dianą Sandmann, który został wykorzystany przez bulwarówkę “Bild”. Ponieważ rozwiedziony kapitan drużyny był nie do przyjęcia w reprezentacji, DFB postawiło szlaban na dalsze powoływanie mistrza świata do kadry. Gdy w sezonie 1976/77 “Die Roten” zajęli dopiero siódme miejsce w lidze, trzeba było znaleźć winnego. Największa krytyka spadła na Franza, który nie namyślając się długo przyjął bardzo dobrą ofertę od New York Cosmos i wyleciał do Stanów, zostawiając w ojczyźnie swoje prywatne troski.
Z pożegnania Beckenbauera w 1977 roku wiało chłodem, ponieważ amerykański klub z trudem dogadał się z biznesowo nastawionymi Niemcami. Działacze chcieli 1,75 mln marek, Cosmos oferował 1,4 mln. Po tygodniach targów różnicę spłacił sam piłkarz. Tak zakończył pierwszy rozdział z ekipą z Saebener Strasse. Żadnego meczu pożegnalnego, żadnej wielkiej imprezy, tylko bukiet kwiatów i ręce do uściśnięcia. Po 33 latach Bayern zreflektował się i zorganizował Beckenbauerowi benefisowe spotkanie z Realem Madryt. Dopiero na emeryturze oddano cesarzowi to, co cesarskie.
Niechciana zmiana
Historia strzeleckiego rekordzisty Bayernu to w większości bajka. Ale bez happy endu. Pod koniec lat 70. ówczesny trener Pal Csernai zdobył dwa mistrzostwa Niemiec i jeden puchar. Te lata sukcesów mają jednak rysę w postaci nazwiska Gerda Muellera. To bowiem Węgier zapewnił koniec epoki “Bombowca narodu”.
W lutym 1979 roku monachijczycy pojechali na Waldstadion zmierzyć się z Eintrachtem Frankfurt. Csernai oparł się w ataku na duecie Gerd Mueller - Karl-Heinz Rummenigge. Po 82 minutach Bawarczycy przegrywali 0:2 i trener zdecydował się na zastąpienie 34-letniego superstrzelca. Po raz pierwszy najlepszy snajper w historii musiał zejść z boiska z powodów sportowych. Decyzja, z którą Mueller po prostu nie mógł się pogodzić. Zaledwie kilka dni później poprosił włodarzy klubu o rozwiązanie kontraktu. Kiedy nie otrzymał zgody, postanowił zakończyć karierę.
W rzeczywistości w sekrecie podpisał 2,5-letni kontrakt z Fort Lauderdale Strikers z północnoamerykańskiej ligi zawodowej NASL, w której pod koniec lat 70. grały liczne europejskie i południowoamerykańskie gwiazdy. Kontrakt obejmował wynagrodzenie w wysokości 800 tys. ówczesnych dolarów (biorąc pod uwagę inflację, to dzisiejsze ok. 3 mln dol.), a także mieszkanie oraz samochód zapewnione przez organizację. Na niemieckie boiska już nigdy nie wybiegł. Frustracja okazała się zbyt głęboka.
- Jesteś tam, unosisz się po niebie i nagle spadasz. Znajdujesz się w piekle. Dużo wycierpiałem i prawdopodobnie nie dałbym sobie radę bez pomocy przyjaciół - mówił, opuszczając Monachium.
Dopiero 20 września 1983 roku, na zakończenie obfitej w wydarzenia kariery, na Stadionie Olimpijskim w Monachium zorganizowano mu pożegnalny mecz pomiędzy Bayernem a reprezentacją Niemiec.
Lider bez poparcia
Przechodząc do bardziej współczesnych lat nie sposób nie wspomnieć gorzkiego rozstania z Michaelem Ballackiem. Pomocnik, w przeciwieństwe do Beckenbauera i Muellera, nie spędził prawie całej kariery w Bawarii, ale swoimi występami dla “Die Roten” podczas czterech lat poprawił notowania drużyny. W sumie ustrzelił trzy krajowe dublety, zdobywając 47 bramek w 135 meczach.
Niemniej, Ballack był regularnie krytykowany za gorsze wyniki w kluczowych meczach Ligi Mistrzów i za to, że wiecznie flirtował z zagranicznymi klubami, zamiast deklarować lojalność wobec Bayernu. Krytyka ze strony szefostwa i kibiców zaostrzyła się szczególnie mocno w ostatnich miesiącach jego gry w Monachium. Piłkarz reagował gniewnie na narastające wyrazy niezadowolenia i podkreślał, że sumiennie wypełnia swój kontrakt, zawsze zachowywał się profesjonalnie zarówno na boisku, jak i poza nim. Jednocześnie wewnętrznie wielokrotnie potępiał brak chęci inwestowania w jakość zespołu.
Na początku 2005 roku klub złożył Ballackowi bardzo dobrą ofertę przedłużenia czteroletniego kontraktu. W listopadzie jednak wycofał propozycję w bardzo nagłośniony sposób, ponieważ Ballack wielokrotnie nie dotrzymywał terminów złożenia zobowiązania. Pomocnik, który zawsze dawał do zrozumienia, że chce kiedyś przenieść się za granicę, miał liczne oferty z czołowych hiszpańskich i angielskich klubów. Ostatecznie zdecydował się na przeprowadzkę do Chelsea, zostawiając Bayern bez zysku z transferu. W rewanżu nie doszło nawet do ostatniego spotkania z kolegami z zespołu.
W nieprzyjemnej atmosferze drużynę rekordzistów Niemiec opuszczali również Stefan Effenberg, Mario Basler, a i pożegnanie Bastiana Schweinsteigera nie było do końca planowe. Jak pokazują precedensy, lodowate rozstania niekoniecznie wpływają na historyczną pozycję gracza. Beckenbauer czy Mueller zawsze będą uwielbianymi legendami Bayernu. A Lewandowski? Zdaje się, że mimo wszystkich strzelonych goli i zdobytych trofeów nigdy nie nawiązał większego kontaktu z drużyną i z kibicami. W przeciwieństwie do Arjena Robbena czy Francka Ribery’ego pozostawia po sobie więcej liczb, a mniej miłości. Niemniej czas leczy rany i niewykluczone, że w ten czy inny sposób drogi Bayernu z “Lewym” jeszcze kiedyś się zetną.