Styl rodem z futsalu, talent na miarę Neymara. Kolejny brazylijski diament wita się z Europą
Kiedy młody brazylijski napastnik wywołuje szum medialny, czołowe europejskie kluby stają na baczność. Od Neymara po Viniciusa - wydaje się, że istnieje niekończąca się taśma produkcyjna talentów zza Oceanu, z których wielu przechodzi bezpośrednio z Santosu. Następny w kolejce może być 19-letni Kaio Jorge, nowy nabytek Juventusu.
W ostatnich latach wydawało się nieuniknione, że każdy brazylijski talent poniżej 20. roku życia trafi do Realu Madryt za bardzo wysoką sumę. Wszystko zaczęło się od Viniciusa Juniora, kupionego w 2018 roku za 45 mln euro, potem przyszła kolej na Rodrygo (również 45 mln), a w końcu przybył Reinier (30 mln). Kiedy “Królewscy” zmienili politykę transferową, za Brazylijczyków wzięły się inne wiodące piłkarskie marki w Europie. Tym razem jednak trzeba było wydać znacznie mniej. Juventus wykorzystał fakt, że kontrakt Kaio Jorge’a wygasa w przyszłym roku i jego zakup zamknie się w łącznej kwocie ok. 4 milionów. To absolutna promocja.
Złoty Chłopak z legendarnej szkółki
Odkąd nazwisko Kaio Jorge pojawiło się we włoskich gazetach na początku rynku transferowego, musiały się również zacząć porównania z innymi napastnikami z Kraju Kawy. Najpopularniejsze nazwiska? Pele, Neymar, Gabriel Barbosa (“Gabigol”). Wszyscy reprezentowali klub Kaio - Santos, wszyscy szalenie utalentowani, piekielnie skuteczni. Rekord swojego idola, Neymara, Jorge już nawet pobił. Mając zaledwie 15 lat strzelił gola w Copa Sao Paulo, najbardziej prestiżowym turnieju młodzieżowym w Brazylii, w którym mogą wziąć udział gracze do lat 20.
Nowy napastnik Juventusu jest synem Jorge Ramosa, byłego napastnika z niższych lig. Po rozpoczęciu z futsalem, podobnie jak wielu innych w południowoamerykańskim kraju, wstąpił do akademii Santosu w 2012 roku. Według legend krążących wśród obserwatorów już po pięciu minutach przekonano się o jakości talentu. Po czterech sezonach i 125 golach w drużynach młodzieżowych, w wieku 16 lat Kaio stał się jednym z najmłodszych debiutantów w historii klubu, a do tego dorobił się pseudonimu: Menino de Ouro. Złoty Chłopak. Reflektory z całego świata kierowały się na niego w następnym roku, kiedy na MŚ U-17 poprowadził Brazylię do triumfu, zdobywając pięć bramek w sześciu meczach.
Gole strzelone w młodzieżowych zespołach Santosu i Brazylii, porównania z Neymarem, rola środkowego napastnika i dwa trafienia w ćwierćfinale Copa Libertadores przeciwko Gremio pomogły stworzyć wokół nastolatka aurę snajpera doskonałego, ale rzeczywistość wydaje się nieco inna. W 42 meczach w lidze brazylijskiej zaledwie pięć razy pokonał bramkarzy i jak na razie “fiksacja” na punkcie wpisywania się na listę strzelców jego akurat nie dotyczy (choć trzeba powiedzieć, że liczby poprawiają się, gdy wychodzi na zmagania pucharowe - w Libertadores ma pięć goli w 19 meczach).
Fani Juventusu nie muszą się jednak szczególnie martwić. O ile Kaio Jorge nie wydaje się jeszcze mieć naturalnych predyspozycji do wykańczania akcji, to trzeba pamiętać, że ta umiejętność jest jedną z tych rzeczy, których napastnicy uczą się później. Potwierdza to mnóstwo anegdot, między innymi ta, że Fabio Capello obsztorcowywał kiedyś młodego, 23-letniego Zlatana Ibrahimovicia, by oglądał kasety z występami Marco van Bastena. Najwyraźniej odpowiednie zachowywanie się w polu karnym to bardziej kwestia doświadczenia niż kwestia urodzenia się z tą smykałką.
Napastnik inny niż wszyscy
No dobrze, ale jeśli nie liczba goli, to co najbardziej intryguje sztab szkoleniowy Juventusu w 19-latku? Może grać na każdej pozycji w ataku. Przeszedł przez akademię jako “dziesiątka”, ale odkąd dołączył do pierwszej drużyny, jego miejsce na boisku regularnie się zmienia. Grał jako środkowy napastnik, ponownie jako trequartista, skrzydłowy i fałszywa dziewiątka.
Co może zaskakiwać, biorąc pod uwagę młody wiek i zwykle niewłaściwe podejście Brazylijczyków do przygotowania fizycznego, Kaio Jorge bardzo lubi i umie grać tyłem do bramki. Choć nie jest wysokim napastnikiem, według oficjalnych danych mierzy 182 centymetry wzrostu i waży ledwie 64 kilogramy, po zdjęciach możemy dojść do wniosku, że nie marnuje godzin na siłowni. Potrafi wytrzymać pojedynki z obrońcami, a dzięki umiejętnościom nabytym z futsalu, kapitalnie utrzymuje się przy piłce, używając do tego podeszwy buta, dobrze wychodzi z pressingu i sprawia, że jego drużyna bez zbytniego trudu może podążać do przodu. W tym względzie bardzo przypomina stylem Roberto Firmino.
Kaio wygląda prawie jak rozgrywający uwięziony w ciele napastnika. To, co pozwoliło mu iść naprzód, zostać właścicielem legendarnego numeru “9” w jednym z najbardziej prestiżowych zespołów w Brazylii zanim stał się dorosły, to jego “depnięcie”, te palące przyspieszenie na pierwszych metrach, niesamowita prędkość na dłuższych odcinkach, zdolność do pochłaniania przestrzeni, omijania przeciwników, cechy, które pozwalają mu przełamywać linie obronne.
Krótko mówiąc, jak można się było spodziewać, Kaio Jorge jest dość surowy, ale ma dar do wykonywania ciężkiej pracy. Na boisku pokazuje pragnienie odniesienia sukcesu, bycia najlepszym zawodnikiem na placu, a to rzecz, która każdemu w Juventusie musi imponować. Chłopak musi jeszcze pamiętać o odpowiednim zarządzaniu energią. Nauczono go, by często cofać się do defensywy, robi to, owszem, z entuzjazmem, czasami jednak przesadza i brakuje mu później siły pod bramką rywala. Atakujący musi się nauczyć równoważyć wysiłki, aby być pod grą w fazie ofensywnej.
Wpasuje się obok Ronaldo?
W tej chwili to pierwszy i na razie jedyny letni zakup Juventusu, ale być może wyznacza początek nowego trendu. W zespole, w którym linia ataku prawdopodobnie się nie zmieni (o ile nie dojdzie do nieoczekiwanych sprzedaży), zamiast szukania zastępcy w przypadku kontuzji, “Stara Dama” pomyślała o Brazylijczyku jako o elastycznej alternatywie. Jako środkowy napastnik dobrze wpasowałby się do formacji 4-3-3, gdyby Cristiano Ronaldo dalej chciał biegać na skrzydle, ale nawet w dwuosobowym składzie napastników mógłby sobie dobrze poczynać z Alvaro Moratą. Trudniej sobie go wyobrazić jako atakującego schodzącego ze skrzydła, lecz i to nie jest niemożliwe.
Max Allegri, nowy-stary trener turyńczyków, może go używać w formie “jokera”. Umieścić tam, gdzie akurat będzie potrzebny, gdy piłkarz otrzaska się już z realiami calcio. Zamiast podążać śladami ojca, który najdalej zabrnął do portugalskiej ekstraklasy z przeciętną ekipą Chavas, Kaio szybko może zadebiutować w Lidze Mistrzów. Żeby jednak być realistą, nie powinniśmy w tym sezonie widzieć go zbyt często. Juventus ze swoim diamentem wcale nie musi się spieszyć. Nowe rzeczy należy odkrywać ze spokojem, nawet jeśli piłkarz od początku rwał się do bicia kolejnych rekordów.