Ruediger w Realu Madryt. Transfer idealny? Są trzy główne wątpliwości. Nie wszyscy będą zadowoleni

Ruediger w Realu Madryt. Transfer idealny? Są trzy główne wątpliwości. Nie wszyscy będą zadowoleni
Darren Woolley / Focus Images / MB Media / PressFocus
Antonio Ruediger z Chelsea ma zostać nową gwiazdą linii obrony Realu Madryt. Dla dotychczasowego pracodawcy to wyjątkowa szkoda, dla następnego - potencjalny kłopot bogactwa.
Dwa tygodnie temu główka Antonio Ruedigera na Santiago Bernabeu spowodowała przynajmniej chwilowe rozczarowanie na trybunach. Po szalonym dwumeczu pomiędzy Realem a Chelsea w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, niekończących się komplikacjach w sprawie odnowienia kontraktu Niemca z “The Blues”, obrońca prawdopodobnie wkrótce powróci do Madrytu jako nowy nabytek “Królewskich”. I po raz kolejny zainspiruje tamtejszych kibiców.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zjedz, zanim zostaniesz zjedzony

Został stworzony, aby być popularnym wśród kibiców. Wystarczy zobaczyć, w jaki sposób wraca do obrony, niczym bodyguard rzucający się na swojego prezydenta, ochraniając go przed kulami. Jak wyskakuje do główek, doskonale przygotowany do tego, by przewrócić wszystko na swojej drodze. Jego okrzyki zadowolenia wybrzmiewają za każdym razem, gdy dzieje się coś ważnego na boisku, a on świętuje, jakby co najmniej odkrywał nowy ląd. Ruediger to totemiczny lider, człowiek na wielkie mecze w klubie, który rozgrywa ich co najmniej dziesiątki.
Nie dziwi to tych, którzy widzieli, w jakim miejscu dorastał. Berlińska dzielnica Neukoelln dziś uważana za jedną z najmodniejszych części stolicy, kiedyś słynęła z dużej liczby imigrantów i wysokiego wskaźnika przestępczości. Bezlitosny świat, zwłaszcza na małych osiedlach, w których dzieci grały w piłkę i biły się między sobą. Tam mały Toni otrzymał pierwsze lekcje życia, które ukształtowały go jako człowieka. Kilka lat temu zapytany, czego nauczyła go surowa rzeczywistość Neukoelln, powiedział:
- Zawsze było ciężko. Wszyscy nienawidzili przegrywać i często nie udawało się zapanować nad emocjami. W ten sposób nauczyłem się stawiać opór. Albo ty zjadałeś kogoś, albo inni zjadali ciebie.
Filozofia, którą Ruediger zdaje się nosić przy sobie przez całą piłkarską karierę. Jego siła osobowości zawsze się wyróżniała, na dobre i na złe. To właśnie ta siła sprawiła, że środkowy obrońca stał się liderem i wojownikiem. A ponad wszystko zwycięzcą.

Bo inni zarabiali lepiej

Taką rolę spełniał w Chelsea. Do czasu inwazji Rosji na Ukrainę era “The Blues” była zdefiniowana przez sukcesy w pucharach. Od czasu dołączenia Ruedigera na Stamford Bridge klub nie zajął miejsca w TOP2 Premier League i nie zbliżył się na odległość 18 punktów do pierwszego miejsca. W tym sezonie piłkarze Tuchela mają mniej oczek zdobytych u siebie nawet niż Manchester United czy West Ham, ale to nieistotne. W zmaganiach ligowych znaleźli się mocniejsi. Tak bywa.
Jest jednak coś innego. Od kiedy Niemiec pierwszy raz włożył na siebie niebieski trykot, Chelsea dotarła do dziewięciu finałów pucharów i wygrała ponad połowę z nich: Puchar Anglii, Ligę Europy, Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy, Klubowe Mistrzostwa Świata…
Według niemieckiej gazety “Bild” Ruediger był gotów podpisać nowy kontrakt z londyńczykami jeszcze w lutym. Uzgodniono wtedy wstępne szczegóły przedłużenia jego pobytu na Stamford Bridge, dzięki czemu klub, agent i zawodnik mieli być szczęśliwi lub bogaci. Albo i jedno, i drugie. A potem wybuchła wojna, na Chelsea nałożono sankcje, w wyniku których “The Blues” nie mogli zaoferować nikomu umowy. To właściwie sprawiło, że piłkarze z wygasającymi kontraktami odejdą na zasadzie wolnego transferu. W tym barwy zmieni właśnie Ruediger. Informacje dostarczane przez czołowych dziennikarzy potwierdził w niedzielny wieczór Thomas Tuchel, po wygranym 1:0 spotkaniu z West Hamem:
- Sytuacja wygląda w ten sposób, że Ruediger chce opuścić drużynę. Poinformował mnie o tym w prywatnej rozmowie. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale ze względu na środki nie mogliśmy kontynuować walki. Gdyby nie sankcje, przynajmniej byśmy spróbowali, ale w tej sytuacji mamy związane ręce. Nie bierzemy tego do siebie, to jego decyzja. To oczywiście rozczarowujące, będzie nam go bardzo brakowało - powiedział 48-latek.
Dla Chelsea to cienka granica między wielką stratą, a sportową katastrofą. Obrońca widział, że jego koledzy z drużyny, tacy jak Romelu Lukaku i Timo Werner, którzy nie grają zbyt wiele, nie oddziałują zbytnio na zespół, zarabiają znacznie więcej od niego (90 tys. funtów tygodniowo przy 250 tys. Belga) i zwyczajnie żądał, aby płacono mu przynajmniej tyle samo. Biorąc pod uwagę fakt, że ekipę latem bezgotówkowo opuści również inny defensor Andreas Christensen (kierunek Barcelona), Chelsea popełnia kosztowny błąd. Będzie musiała wydać duże pieniądze, aby zastąpić obu. Na razie na Stamford Bridge zostaną z Thiago Silvą, Malangiem Sarrem, Trevohem Chalobahem i być może Cesarem Azpilicuetą jako jedynymi środkowymi obrońcami w składzie.

Trzy wątpliwości

Wszystko wskazuje na to, że droga Ruedigera prowadzi w przyszłym sezonie do Madrytu. Rok temu Real ściągnął na zasadzie wolnego transferu Davida Alabę, teraz znów może dokonać wielkiego, “darmowego” wzmocnienia. Jak podała “Marca”, Carlo Ancelotti miał być pod wrażeniem gry 29-latka z Niemiec w pojedynku z Chelsea i w związku z tym na spotkaniu z prezesem Florentino Perezem opowiedział się za pozyskaniem go. W międzyczasie jego kandydaturę rozważała również Barcelona, ale zainteresowanie Katalończyków szybko osłabło. Przeszkodą, co oczywiste, były wysokie wymagania finansowe, które z początku również odsunęły od stołu “Królewskich”. Im dłużej trwały negocjacje, tym warunki zawodnika spadały, a stanowiska dwóch stron znów się zbliżyły.
Dla Realu to coś, co angielscy komentatorzy nazywają “stealem”. “Los Blancos” przydałby się trzeci, elitarny stoper, po Davidzie Alabie i Ederze Militao, po szoku doznanym wraz z odejściem zeszłego lata Sergio Ramosa oraz Raphaela Varane’a. Brak tego trzeciego odczuwalny był i jest w trakcie sezonu, gdy Ancelotti w przypadku nieobecności podstawowego duetu musi zestawiać defensywę pracowitym, ale niepewnym Nacho, albo szukać innych rozwiązań, byle tylko nie wprowadzać czwartego w hierarchii Jesusa Vallejo.
Wynagrodzenie w okolicach 7-9 mln euro za sezon dla Ruedigera wydaje się być rozsądne, ale pozostają pewne wątpliwości. Po pierwsze, jak zmieścić jego, a także Alabę, Militao, Ferlanda Mendy’ego i Daniego Carvajala do jedenastki, gdy wszyscy są zdrowi? Po drugie, jak spisywałby się Niemiec w czwórce obrońców, gdy Chelsea od dłuższego czasu grała trójką? Po trzecie, niezależnie od tego, czy Antonio odniesie sukces, czy nie, jego sprowadzenie zabetonuje defensywną formację na dobrych kilka lat i zablokuje możliwość pozyskania młodszych, może bardziej utalentowanych piłkarzy na tej pozycji. Wypatrywany od lat Jules Kounde z Sevilli przestanie być już możliwą opcją.
Zbierając jednak wszystkie wady i zalety tego ruchu, Real powinien wyjść z Ruedigerem na duży plus. Przebudowując ekipę, konstruując trzecią erę “Galacticos” z Kylianem Mbappe, z nową, odświeżoną drugą linią, “Los Blancos” nie może zapominać o wzmocnieniu obrony, która, choć solidna, w kończącym się sezonie szwankowała dość często. Antonio Ruediger musi więc być ostatnim elementem mistrzowskiej układanki. Z nim wszystko powinno stać się łatwiejsze.

Przeczytaj również