Pamiętacie tego geniusza? Bestia znów zachwyca, kibice go kochają
Jakiś czas zniknął z radarów, ale w futbolu wciąż bawi się znakomicie. Hulk, piłkarska bestia znana głównie z gry w Porto, właśnie poprowadził Atletico Mineiro do mistrzostwa Brazylii. Pierwszego od pół wieku. I zrobił to w sposób nadzwyczajny.
Nazwisko Givanildo Vieira de Souza jest zupełnie nieznane typowemu kibicowi piłkarskiemu. Pseudonim Hulk reprezentuje jednak ikonicznego gracza, który pozostawił po sobie bogate archiwum technicznych popisów i goli najwyższej próby, rozbudzające wyobraźnię każdego europejskiego kibicami. Jednak poza występami dla Porto, ten utalentowany napastnik nie zdołał osiągnąć sukcesu na Starym Kontynencie, kolebce najlepszego futbolu na świecie.
Jego moment nieuchronnie minął i po kilku zimnych sezonach w rosyjskim Zenicie i pięciu latach z dala od blasku reflektorów w niezbyt znaczącej lidze chińskiej, postać Brazylijczyka popadła w nicość. Wahadło wróciło na swoje miejsce, gdy doświadczony zawodnik ponownie odzyskał blask bliżej swojego domu. W ojczyźnie. W Belo Horizonte.
Moda na Hulka
Zielona farba na twarzach kibiców jest wszechobecna na trybunach stadionu Atletico Mineiro, gdzie legiony fanów skandują jego imię.
- Już teraz to jeden z naszych największych idoli, mimo że w drużynie funkcjonuje od niedawna. Bez niego nie zdobylibyśmy tego mistrzostwa - powiedział niedawno Mauricio Maoli, DJ odpowiedzialny za klubowy marketing, dla agencji “AFP”.
Maioli, zatrudniony, by nadawać meczom atrakcyjnej otoczki, zdecydował, że fani potrzebują przyśpiewki dla nowego bohatera. Znalazł nagranie z meczu z 2012 roku, w którym Hulk, grający wówczas dla Porto, strzelił obie bramki w wygranym 2:0 meczu ze Sportingiem Lizbona. Słychać na nim, jak spiker skanduje “Niesamowity…”, a kibice gromko odpowiadają “Hulk!”. DJ zremiksował dźwięk, aby nadać mu bardziej brazylijski charakter, zmieniając krzyk w potrójne “Hulk! Hulk! Hulk!”. Motyw przyjął się od razu. To przerodziło się w rodzaj szaleństwa, jak okrzyk bojowy dla legendarnego wojownika.
Napastnik uczynił przybrane rodzinne miasto swoim własnym. Na zewnątrz stadionu sprzedawcy sprzedają minikoszulki superbohatera Marvela w koszulkach Atletico Mineiro po 70 reali (50 złotych) za sztukę, a fani regularnie pojawiają się pomalowani na zielono w hołdzie dla strzelca.
(Nie)spodziewany comeback
Styczeń 2021. Brazylijski klub Atletico Mineiro ogłosił podpisanie kontraktu z doświadczonym napastnikiem, który po prawie 16 latach wrócił do ojczystej piłki po długim okresie gry na obcych boiskach. Klub zamieścił na swoim profilu na Twitterze zdjęcie gigantycznej dłoni superbohatera Hulka, którym inspirował się zawodnik wymyślając pseudonim, trzymającej kartę identyfikacyjną stowarzyszenia kibiców i z wiadomością potwierdzającą przybycie doświadczonego 34-letniego napastnika.
Atakujący przyznał w wywiadach, że prowadził również rozmowy z innym brazylijskim teamem, Palmeiras, tureckim Besiktasem i Porto, które chciało ponownie związać się ze swoim wiernym druhem. Wysoka pensja, która nie została ujawniona i była jedną z przeszkód do szybkiego sfinalizowania transakcji, została przejęta w całości przez Atletico Mineiro, bez konieczności korzystania z grupy inwestorów, oferujących wsparcie w sponsorowaniu części wynagrodzenia.
Hulk pozostawał bez drużyny po opuszczeniu chińskiego klubu z Szanghaju w zeszłym roku i to ułatwiło mu powrót do Brazylii, gdzie grał w pierwszej lidze tylko w sezonach 2004 i 2005 z Vitorią de Salvador.
Mówiło się, że Jorge Sampaoli, ówczesny trener Mineiro, wcale nie był fanem sprowadzenia 36-latka, wolał wzmocnień w obronie, ale przyciśnięty do ściany dał zielone światło. Sam miał już inne plany. Debiutu Hulka nie zobaczył, bo w lutym rozwiązał kontrakt i podpisał umowę z Olympique Marsylia.
Szybko okazało się, że mityczny Hulk wciąż może korzystać ze swoich supermocy. Dwa pierwsze mecze przyniosły dwa trafienia. Decydujące w zdobyciu trzech punktów. Lewą nogą bombardował rywali jak za starych dobrych lat. Fizyczność? Bez zmian. Obrońcy odbijali się od niego jak juniorzy, a trenerzy zjadali paznokcie, nie wiedząc, jak powstrzymać olbrzyma. Najlepszy okres przyszedł w lipcu, kiedy Hulk w trzech meczach zdobył pięć bramek, a Atletico wygrywało tylko dzięki jego trafieniom.
Zdobycie jednej z nich świętował wyjątkowo emocjonalnie, wkładając piłkę pod koszulkę, ogłaszając tym samym światu, że znów zostanie ojcem. Zaskakujące może być nie to, że po raz czwarty w życiu będzie tatą, ale to, kim jest matka. Ostatnio ożenił się z Camilą Angelo, siostrzenicą swojej byłej żony. Ta wiadomość wstrząsnęła Brazylią i wygenerowała falę nieprzychylnych komentarzy na jego temat. Nic sobie z tego nie robił, fani zaś skoncentrowali się tylko na jego grze.
Z pomocą Diego
Działacze nie próżnowali. Chcąc potwierdzić dominację na brazylijskiej ziemi, ściągnęli Hulkowi asystenta. I to nie byle jakiego. Zwrócili się bowiem w kierunku Diego Costy. Specjalisty od mistrzostw. Urodzony w Brazylii były reprezentant Hiszpanii w sezonie 2013/14 przywrócił blask na krajowym podwórku dla Atletico Madryt, a po przejściu do Chelsea w następnym sezonie od razu zapewnił klubowi czwarty tytuł Premier League po pięciu latach oczekiwania. Diego, mając 33 lata na karku, wyglądał już na zbyt zmęczonego kontynuowaniem piłkarskiej kariery, ale mając u boku Hulka nabrał chęci do zgarnięcia jeszcze jednego trofeum.
Ofensywa straszyła przeciwników, ale równie ważną rolę odegrała dwójka środkowych pomocników: Ignacio Fernandez i Matias Zaracho. Trzeba jednak przyznać, że w drużynie gwiazd to właśnie ta Hulka świeciła najjaśniej. Jego 19 bramek było kluczem do mistrzostwa, wystarczyło również, by z dużą przewagą koronować go na najlepszego strzelca Brasileirao. Jedynie Copa Libertadores, w którym Mineiro odpadło w zaciętym półfinałowym meczu z Palmeiras, okazało się rozczarowaniem w tym doskonałym roku.
- Prosiłem tylko, aby Bóg nam błogosławił i, jak widać, wszystko poszło zgodnie z planem - cieszył się Hulk podczas wywiadów na gorąco, chwilę po zdobyciu mistrzostwa.
To był wyczerpujący okres. Hulk zaliczył 66 występów w całym 2021 roku, podczas gdy Costa stale nadwyrężał swoje stare, obolałe stawy przez 25 meczów w ciągu zaledwie trzech miesięcy, co daje średnią prawie jednego meczu na cztery dni. Weterani dali radę.
To, że nie tylko wytrzymują obciążenie, ale także kontynuują cofanie licznika na boisku, świadczy zarówno o ich sile fizycznej, jak i woli zwycięstwa, która sprawiła, że przez lata byli tak wybitnymi zawodnikami. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, ten zabójczy duet wróci po więcej w 2022 roku i niewielu odważy się postawić Atletico zarówno na krajowym poletku, jak i w Libertadores.