Oto „Wunderwaffe” na Der Klassiker. Miejsce Achrafa Hakimiego jest w Borussii Dortmund, nie w Realu Madryt

„Imponujący”, „szaleńczy”, „nie z tego świata”. Brakuje określeń, by opisać grę 21-letniego Marokańczyka, bohatera wtorkowego meczu Borussii z Interem. Działacze BVB mają dzięki temu nie lada zagwozdkę, bo sprawą spędzającą im sen z powiek nie jest to, jak ustawić Achrafa Hakimiego w szlagierze z Bayernem, ale jakimi argumentami się posłużyć, by zatrzymać go po sezonie w Westfalii. To wydaje się być niemożliwe, choć, dla jego rozwoju, nieodzowne.
Po godzinie stadion ucichł, zgasły reflektory, wozy telewizyjne odjechały. Z klubowego budynku, z cienia, wyłoniła się postać Hakimiego, pospiesznym krokiem zmierzającego w kierunku minibusa, który miał go wywieźć z miejsca bohaterskich czynów. W tym samym czasie za nim podążało kilku jego klubowych kumpli, którzy szli wpatrując się w swego przywódcę. Obrazek niczym z filmu o podmiejskich gangach. Tego wieczoru u jego stóp leżał cały Dortmund.
Przeciąganie liny
Sebastian Kehl, były piłkarz, a obecnie sprawujący w Borussii dyrektorskie stanowisko, zachwycił się „chciwością” i „intensywnością godną zawodowego biegacza” u młodego piłkarza. Stwierdził też, że Hakimi jest wręcz stworzony do gry w czarno-żółtych barwach, że idealnie pasuje do koncepcji klubu. Marokańczyk, dzień po swoich 21. urodzinach, zdobył dwie bramki w fascynującym spotkaniu przeciwko Interowi i przyczynił się do fenomenalnej remontady wicemistrzów Niemiec z rezultatu 0:2 na 3:2. Dla Kehla był to: „Prawdziwy futbol BVB, bardzo żywiołowy, bardzo odważny. Wszystko, czego chcieliśmy”. A nikt nie ucieleśniał tego opisu lepiej, niż właśnie Hakimi.
Spontaniczne oklaski pojawiły się w biurze przy Westfalenhalle 3A, kiedy Hans-Joachim Watzke obiecał na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy, że zrobi wszystko by utrzymać Achrafa. Było to w listopadzie ubiegłego roku i od tamtej pory nic się nie zmieniło w postawie dyrektora generalnego klubu z Zagłębia Ruhry. Nikt w Borussii nie ukrywa, że chcieliby piłkarza związać na zasadzie stałej umowy. Tymczasem w Madrycie wciąż świecą się czerwone światła i dotychczasowe ustalenia na razie pozostają w mocy – zawodnik wraca do stolicy Hiszpanii w czerwcu przyszłego roku.
„Die Borussen” niestety sami wpadli w pułapkę. Coraz lepsza gra Hakimiego tylko oddala ich od praw do zawodnika w następnym sezonie. Jest „szalonym wiatrem” na każdej pozycji, na której jest ustawiany i nie ma znaczenia, czy jest to lewa lub prawa strona boiska, bliżej własnej czy rywala bramki. 21-latek nie biegnie i nie drybluje, on ściga się z przeciwnikami, tak jakby mylił dyscypliny i właśnie startował na igrzyskach. Jakby chciał udowodnić Jamajczykom, że to jemu należy się palma pierwszeństwa na królewskim dystansie stu metrów.
Huragan „Achraf”
„Nie wie, czym jest tempomat” – pisze o nim „Kicker”. Hiszpańska „Marca” wtóruje: „To samolot na dwóch nogach”. W ostatnim ligowym spotkaniu z Wolfsburgiem po przerwie odświeżył grę ofensywną BVB, hasał po linii bocznej boiska jak po swoim ogródku, wykonał najwięcej sprintów (44) ze wszystkich zawodników, a prędkościomierz Bundesligi zmierzył mu najszybszy bieg tego popołudnia (33,95 km/h). Było to tym bardziej okazałe, że w pierwszej połowie zespół z Saksonii jawił się jako ekipa kompletnie nie do ruszenia, a ich pole karne pozostawało nietknięte jak ogromne połacie Papui Nowej Gwinei. Nie ulega więc wątpliwości, że niezmordowany Achraf podniósł grę Dortmundu do wyższego zakresu w dziedzinie prędkości i intensywności.
Najważniejsze, że przy jego dynamice nie przeszkadza mu futbolówka. Przeglądając statystyki Bundesligi trafiamy na klasyfikację piłkarzy z największą liczbą dryblingów. Hakimi oczywiście zajmuje czołowe miejsca, ale na uwagę zasługuje zwłaszcza tabelka z procentem udanych „manewrów”. 62-procentowa skuteczność plasuje go na trzecim miejscu w lidze, tuż za notującym życiową formę Thorganem Hazardem oraz za Jerome’em Roussillonem z Wolfsburga. Wyprzeda za to obu etatowych skrzydłowych Bayernu: Kingsleya Comana i Serge’a Gnabry’ego.
Wyróżnia się również w indywidualnych statystykach w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Tam bryluje w klasyfikacji tzw. progressive run, do której zaliczane są te próby biegowe z piłką, gdy piłkarz pokonuje min. 30 metrów zaczynając ze swojej połowy i kończąc na połowie przeciwnika lub min. 10 metrów tylko na obszarze rywala. Takich prób Hakimi średnio w ciągu 90 minut w najważniejszych europejskich rozgrywek klubowych wykonuje najwięcej, bo 4,3.
Między Niemcami a Hiszpanią
Co zatem dalej? Jak będzie wyglądała jego piłkarska przyszłość? Cóż, dla jego dobra, najlepiej, gdyby pozostał w Niemczech. To prawda, Madryt jest jego domem, Hakimi tęsknym okiem wypatruje powrotu, czemu daje wyraz w co drugim wywiadzie, a Real chce, by ich podopieczny dojrzał do statusu supergwiazdy. Ładne, dobre i niekwestionowane. Ale jeśli utalentowany gracz chce podnieść swoją grę na jeszcze wyższy poziom, powinien odłożyć „galaktyczną misję” na kolejne lata.
I to nie tylko dlatego, że Borussia Dortmund jest fantastycznym miejscem dla rozwoju dla piłkarskiego narybku. Na zachodzie Niemiec Lucien Favre kształtuje obecnie świeżo upieczonego 21-latka w ofensywnego piłkarza. Trener BVB coraz częściej wystawia Marokańczyka na skrzydle, w trzyosobowym bloku graczy grających za „dziewiątką”. Po raz pierwszy w nowej roli „użyty” został w towarzyskim, przedsezonowym spotkaniu przeciwko Szwajcarom z St. Gallen, a następnie, już w oficjalnym meczu, w Lidze Mistrzów ze Slavią. Obecnie Favre, lubiący eksperymentować, nadal rotuje pozycjami, ale niewykluczone, że bardziej ofensywna rola Achrafa pozostanie.
To jednak proces, który wymaga czasu. Czasu, którego w Madrycie na pewno by nie dostał. U „Królewskich” wychowankowi rezerwowano miejsce na prawej lub lewej obronie, w zależności od tego, kto wypoczywał lub kto doznał kontuzji. W ataku nie ma już miejsca i raczej nigdy nie będzie. Składa się na to kilka czynników. Skokowe postępy u Rodrigo, Eden Hazard, w którego zainwestowano sto milionów euro, zaufanie, jakim darzyć będą Viniciusa, oczekiwanie na powrót Asensio i robienie miejsce dla kolejnego „cracka”, być może w postaci Kyliana Mbappe.
Ktoś powie, hola, przecież Hakimi od zawsze ceniony był jako zawodnik „tyłów” i Real właśnie widziałby go w roli, którą odgrywał przed odejściem do Dortmundu. Owszem, ale czy tu na pewno miałby pewny plac i „titular” w każdym istotnym meczu? Argumenty przeciwko noszą nazwiska starzejącego się pięknie Marcelo, ale i innego wychowanka Daniego Carvajala oraz dopiero co zakupionego Ferlanda Mendy’ego, który również rozgrywa dobry sezon. Na niekorzyść działają też ograniczenia samego zawodnika w grze obronnej: gra w powietrzu (tylko 33 proc. wygranych pojedynków, czołówka najsłabszych w Bundeslidze w tym obszarze), niekoniecznie często angażuje się też w pressing (tylko 0,17 prób odbioru piłki na 30 posiadań przeciwnika, gdzie u najlepszych liczba ta oscyluje wokół 2).
Teraz Bayern
W przypadku pozostania w Borussii Hakimi nie tylko zyskuje nieograniczony czas gry, ale też nieograniczoną swobodę. 21-latek mógłby przemieszczać się na boisku w poszukiwaniu dryblingu i kreowania sytuacji podbramkowych. W Realu zapewne zostałby pozbawiony swoich mocnych stron, które czynią go niezbędnym w Dortmundzie. 16 udziałów w golach w 44 spotkaniach ekipy Favre’a podkreśla jego agresywny charakter, nieczęsto spotykany u piłkarzy w jego wieku.
Tylko czy urodzony w Madrycie talent czystej wody tak łatwo zrezygnowałby z występów na Bernabeu? Dziś otrzyma kolejną szansę na udowodnienie swojej wartości. Dla Marco Reusa i jego kolegów Hakimi jest rodzajem „wspaniałej broni”, a nie ma lepszego momentu na odpalenie rakiety niż podczas „Der Klassiker”, świętej wojny pomiędzy Borussią a Bayernem. Pierwszy gwizdek sędziego o 18.30.
Tobiasz Kubocz