Ostatnio ośmieszył van Dijka, teraz może stworzyć duet z Piątkiem. Obieżyświat zapisał się w historii piłki
Strzelał już gole we Włoszech, Anglii, Hiszpanii i Francji, choć często borykał się z kontuzjami. Wraz z przeprowadzką do stolicy Niemiec Stevan Jovetić wkracza do znamienitej grupy wybitnych, w pewnym sensie, piłkarzy i od nowego sezonu być może będzie partnerował Krzysztofowi Piątkowi w ofensywie Herthy.
W “Milionerach” odpowiedź na to pytanie mogłaby zagwarantować zgarnięcie całej puli. “Którzy piłkarze grali we wszystkich pięciu najważniejszych, europejskich ligach?”. Żeby dobrze rozwiązać quiz, trzeba trochę poszperać. Do tej pory było tylko dwóch takich graczy: zapomniany trochę reprezentant Rumunii Florin Raducioiu oraz, już trochę bardziej znany, Duńczyk Christian Poulsen. Obaj poza grą od dłuższego czasu. Do tego grona właśnie dołączył Stevan Jovetić. I bynajmniej nie chce tylko figurować na kartach historii ze względu na liczne piłkarskie podróże.
Partner, nie konkurent
Pod koniec lipca Hertha ogłosiła podpisanie umowy z reprezentantem Czarnogóry. 31-latek ostatnio strzelał dla Monaco, ale jego kontrakt wygasł 30 czerwca. Przeniósł się więc do Berlina za darmo i od nowego sezonu będzie dzielił szatnię i boisko z Krzysztofem Piątkiem, który, jak informuje “Kicker”, wrócił do treningów, ale nie będzie jeszcze gotowy na dzisiejsze starcie z FC Koeln. Przy pojawiających się spekulacjach o odejściu Dodiego Lukebakio oraz Matheusa Cunhi, nic dziwnego, że rządzący drużyną z Olympiastadion chcą zabezpieczyć siłę ognia przed startem Bundesligi. Do rywalizacji z Polakiem raczej nie powinno dojść. Wydaje się, że rola “dziewiątki” zarezerwowana jest dla “Pistolero”, a Jovetić ma obudować ofensywę wokół Piątka, gdy tylko ten wróci do zdrowia.
Czarnogórzec swój pierwszy mecz jako zawodowiec rozegrał ponad 15 lat temu w Partizanie Belgrad, gdzie trenerem wówczas był akurat dawny sternik Herthy Juergen Roeber. W 2008 roku zdobył z serbskim zespołem dublet: mistrzostwo i krajowy puchar. Do dziś pozostaje najmłodszym kapitanem w historii Partizana. Potem zaczęła się podróż po Europie: Fiorentina, Manchester City (gdzie w 2014 sięgnął po mistrzostwo Anglii), Inter, Sevilla, a ostatnio przez cztery lata wygrzewał się na Lazurowym Wybrzeżu w Monaco. W karierze 14 razy wystąpił w rywalizacji o Ligę Mistrzów. To doświadczenie, które robi wrażenie na sztabie szkoleniowym “Starej Damy”:
- Ze Stevanem otrzymujemy uniwersalnego gracza do ofensywy, który wnosi dużo doświadczenia z najlepszych lig w Europie. Niezależnie od tego, czy biegał po murawie Premier League, Serie A, Ligue 1 czy La Liga, wszędzie strzelał gole i wszędzie było go pełno - wychwala napastnika Fredi Bobic, nowy dyrektor sportowy Herthy.
Strzelał, owszem, ale nigdy nie rzucał na kolana liczbami. Najlepiej pamiętają go w Fiorentinie, gdzie przez pięć lat skompletował 35 trafień. Siedem na sezon. W kolejnych latach osiągi spadały, a z ostatniego czterolecia w Księstwie może się pochwalić jedynie 18 golami. Fakt, że nie był postrachem bramkarzy, wynika z wielu kontuzji, jakie go nawiedzały. Na przykład w dużej mierze przegapił sezon 2018/19 z powodu zerwania więzadła krzyżowego w kolanie. Trener berlińczyków zna jednak bardzo dobrze atuty i słabości Czarnogórca:
- Doznawał ciężkich urazów, jednak zawsze wracał. To nie tylko snajper, ale i kreator, który wiele nam pomoże. Ponadto, w przeciwieństwie do wielu młodych graczy w drużynie, ma olbrzymie doświadczenie. Kolejna zaleta. To dobre dla życia szatni - przekonuje Pal Dardai, szkoleniowiec 14. ekipy Bundesligi ostatniego sezonu.
Jovetić może być rozrzucany na kilku pozycjach w linii ataku, choć trener postrzega go przede wszystkim jako drugiego napastnika, bądź skrzydłowego. W teorii nie powinien wchodzić w buty polskiego reprezentanta.
- Grałem wszędzie w swojej karierze, więc i tutaj mogę się sprawdzić w każdej roli - komentuje 31-latek.
Historia z przestworzy
Napastnik znalazł się też kiedyś w zabawnej sytuacji. Najdziwniejszą historię transferowego lata 2017 opisał “Daily Mirror”. Wszystko zaczęło się od lotu helikopterem z Joveticiem, wówczas piłkarzem Interu, na pokładzie. Atakujący był w drodze do Francji, gdzie zamierzał sfinalizować przejście do Monaco. Przed startem do maszyny dosiadł się jeszcze jeden wybitny pasażer, Jacques-Henri Eyraud, prezes zarządu Olympique Marsylia.
Brytyjski brukowiec przedstawił to następująco: prezes rozpoczął rozmowę z piłkarzem, nie rozpoznając go. Ku jego zdumieniu Eyraud poinformował Stevana, że Marsylia wkrótce przedstawi nowego gracza i… będzie to właśnie Jovetić. Czarnogórzec następnie wyjaśnił zdumionemu działaczowi, z kim ma do czynienia. Według raportu “Mirrora”, prezes miał bardzo nerwowo zareagować na nieprzyjemny szok i zirytowany oskarżył gracza, że zgodził się na umowę, kiedy klub ze Stade Velodrome zlecił już badania lekarskie. Ten spokojnie wytłumaczył, że woli dołączyć do mistrza Francji, uczestnika Ligi Mistrzów, a poza tym będzie występował w koszulce z numerem “10”, schedzie po Kylianie Mbappe, który wtenczas za rekordową kwotę przeszedł do PSG.
Z van Dijkiem na karuzeli
Dziedzictwo, kibice, stadion. Jest dużo powodów, dla których Jovetić nie może doczekać się debiutu w Bundeslidze. Długo rozmawiał z Matiją Nastasiciem, obrońcą występującym w Schalke. Dowiedział się samych pozytywnych rzeczach związanych z występami w Niemczech. To, że gra się tam ostrzej, bardziej fizycznie, nie powinno stanowić dla niego problemu. - Tak samo jest we Francji - podkreślił nowy nabytek Herthy.
Już w sparingach pokazał, czego kibice mogą od niego oczekiwać. Znów zrobiło się o nim głośno po wygranym przez Herthę 4:3 sierpniowym spotkaniu z Liverpoolem. Jovetić zapewnił główną atrakcję letniego wieczoru. To on przy czwartym golu ośmieszył Virgila van Dijka, zakładając mu siatkę w polu karnym, zaraz po tym “nawinął” Andy’ego Robertsona i trafił do siatki. Wcześniej głową wykończył doskonałe dośrodkowanie Lukebakio. Dwa gole w pierwszym meczu dla nowej drużyny? Nie mogło być lepiej.
- Jeśli będę miał wystarczająco dużo przestrzeni, zawsze będę skuteczny - skomentował wygrany sparing.
Dużo podróżował i wszędzie uczył się nowego języka. Niemiecki poznał już wcześniej
- Zdołałem przyswoić kilka słów, kiedy leczyłem kolano w klinice w Augsburgu - tłumaczy.
Teraz chce podszkolić warsztat językowy, ale jeszcze bardziej - piłkarski. Z rewolwerem w postaci - miejmy nadzieję - Krzysztofa Piątka w kaburze mógłby wreszcie dać siebie poznać jako skutecznego napastnika, a nie włóczykija odhaczającego kolejne zwiedzane kraje i ligi.