Nie tylko Robert Lewandowski. Bundesliga roi się od indywidualności - 5 najbardziej niedocenianych piłkarzy
Siedlisko talentów. Sancho, Werner, Haaland. Znasz ich na pamięć i wiesz o nich wszystko. A inni? Nie zapominajmy o pozostałych. Rzućmy więc okiem na piątkę tych, którzy przechodzą obok radaru światowych mediów, chociaż w Niemczech zyskują na popularności. Warto ich obserwować.
Bundesliga to dom dla części najbardziej znanych piłkarzy na świecie. Od gwiazdorskiego Bayernu Monachium po ekscytującą młodzież w Dortmundzie. Oglądalność ligi, dzięki wczesnemu restartowi, należy do najwyższych w historii rozgrywek. To szansa na wybicie się zawodników świetnie ocenianych, lecz, w gruncie rzecz, mało znanych. Wybraliśmy kilku z nich. Zanotujcie te nazwiska!
Filip Kostić (Eintracht)
Żywiołowy Serb stał się ostoją na lewym skrzydle „Orłów” od czasu przeprowadzki z Hamburga w 2018 roku. Od początku jednak obserwował niesamowite atakujące trio Jović-Haller-Rebić nieco bardziej z tyłu. 27-latek błyszczał w drużynie, która dotarła do półfinału Ligi Europejskiej, strzelając 10 goli i asystując przy 13 we wszystkich rozgrywkach.
Wraz z demontażem całej pierwszej linii, która opuściła Frankfurt zeszłego lata, Kostić odziedziczył pelerynę kluczowego człowieka na Commerzbank-Arena. Trener Adi Hutter, świadomy jego dynamiki i techniki, zdecydował się na wykorzystanie piłkarza w bardziej zaawansowanej roli w nowym sezonie. Efekt? Piorunujący. Pomocnik już ustanowił osobisty rekord w pojedynczej kampanii: 12 trafień 15 asyst w 40 dotychczasowych grach.
Nawet jeśli znacząco wystaje ponad jakościowo słabą drużynę, obie strony potrafią wyobrazić siebie razem po letnim mercato. Sam gracz zastanawia się nad przyszłością, ale też uczy się na doświadczeniach… swoich byłych kolegów. Najlepszym ostrzeżeniem jest rodak, Luka Jović, który przeprowadził się zeszłego lata do Madrytu i wciąż szuka tam odbicia od dołka. A odrzucając wpisy w paszportach, pomiędzy tą dwójką widać więcej podobieństw. We Frankfurcie Kostić przeobraził się w absolutnie topowego gracza, chociaż wcześniej uważano go skomplikowanego i trudnego. Może nad Menem utworzył się najlepszy futbolowy poprawczak na świecie?
Suat Serdar (Schalke)
To zawodnik, który niewątpliwie może skorzystać na opóźnionych Mistrzostwach Europy. Imponujące występy (zapomnijcie o ostatnich derbach z BVB) zmusiły do rozmyślań selekcjonera Joachima Loewa i wkrótce gracz S04 pewnie na stałe zagości w drużynie „Die Mannschaft”.
Nie wszystko jednak potoczyło się po jego myśli. Kiedy Serdar zamieniał Moguncję na Schalke latem 2018 roku, oczekiwano od niego zbyt wiele. Uważano, że natychmiast zastąpi Leona Goretzki. Wprawdzie dynamiczny pomocnik wykazywał się z przodu, brakowało mu jednak solidności przy bronieniu dostępu do własnego pola karnego. W pierwszej połowie sezonu 2018/19 błądził pomiędzy wyjściową jedenastką i ławką rezerwowych. W rundzie rewanżowej stał się bardziej regularny, a prawdziwą eksplozję formy fani dostrzegli dopiero na starcie nowych rozgrywek.
Wielu ekspertów łączy ten fakt z przybyciem do klubu twardego szefa. David Wagner tchnął w 23-latka drugie życie i zaproponował mu nowego partnera w pomocy: Amine Harita. W efekcie Serdar strzelił w tym sezonie już siedem bramek i jest najniebezpieczniejszym pomocnikiem w całej Bundeslidze. To wokół niego będzie budowany nowy projekt „Koenigsblauen”. Czy dzięki niemu ekipa nawiąże do najlepszych lat i wreszcie zapomni o tułaczce po dolnych rejonach tabeli? Wszystko zależy od zdrowia pomocnika, na którym opiera się cała ofensywna siła, przez co coraz częściej musi pauzować z powodu mniejszych i większych urazów.
Milot Rashica (Werder)
Fani z Bremy nie mają zbyt wielu okazji do radości w tym sezonie. Okupują przedostatnie miejsce w tabeli, a bezpieczne lokaty zaczynają się powoli oddalać. W tej całej beznadziei tli się natomiast promyczek nadziei na lepsze jutro. To dla 23-latka z Kosowa kibice jeszcze tłumnie przychodzą… przychodzili na Weserstadion.
Zdolność do gry w każdym miejscu w napadzie oraz tendencja do dryfowania wzdłuż linii obrony przeciwnika okazała się koszmarem dla każdego defensora w Bundeslidze. Przy krępej budowie ciała, ale niekoniecznie wysokim wzroście, rywale mają olbrzymie problemy z odebraniem mu piłki. Najczęściej porównuje się jego grę do stylu Alexisa Sancheza.
Wykazuje zaiste imponującą skuteczność, plasując się w całym 2019 roku w pierwszej piątce pod względem częstotliwości zdobywania bramek spoza grona napastników. Stanowi również zagrożenie przy stałych fragmentach gry jako specjalista od rzutów wolnych. Z ustaloną klauzulą wykupu wynoszącą ledwie 10 milionów euro w przypadku degradacji, jest zbyt smacznym kąskiem dla większych klubów, by można było przejść obok niego bez łypania okiem. Nic dziwnego, że na meczach „Zielono-Białych” coraz częściej widuje się obserwatorów z Liverpoolu i RB Lipsk, najbardziej zainteresowanych pozyskaniem Rashicy.
Denis Zakaria (Gladbach)
„Rola Makelele” to prawdopodobnie jedna z najważniejszych pozycji na boisku. W ostatnich latach na boiskach przybyło nieco „pracusiów”, żeby wymienić tylko Fabinho czy Thomasa Parteya, a jednym z takich, którzy zasługują na szczególną uwagę w Bundeslidze, jest zawodnik Gladbach. 23-letni Zakaria z łatwością odnajduje się zarówno jako typowy „destruktor”, pomocnik typu box-to-box, ale też świetnie radzi sobie w przenoszeniu piłki do przodu.
Odłóżmy na bok porównanie do dawnej gwiazdy Realu, bo w tym przypadku mamy do czynienia z kolosem. Prawie 190 centymetrów wzrostu uprawnia go raczej do stawania w szeregu z piłkarskimi bizonami, takimi jak Patrick Vieira. Wykorzystuje posturę i agresję do ciągłego podejmowania pojedynków jeden na jeden. Skuteczność? Ponad 70 proc., co jak na zawodnika dość często włączającego się w akcje zaczepne, należy uznać za fenomenalną. To jeden z niewielu klasowych pomocników, którzy są zarówno szybcy, jak i silni fizycznie. Z doskonałym skutkiem używa ciała dla przetrzymywania futbolówki i nadawania tempa akcji.
Jego przyzwoite występy nie pozostały niezauważone w wielu klubach, w tym w Bayernie, Liverpoolu i Manchesterze United, które podobno były zainteresowane podpisaniem umowy ze szwajcarskim reprezentantem. Obecny kontrakt wygasa w 2022 roku, co sprawia, że w kolejnym okienku transferowym powinien być chwytliwym towarem, jeśli odmówi przedłużenia umowy z Gladbach. Na razie jednak cieszy się z możliwości kontynuowania rozwoju pod kierunkiem świetnego fachowca, jakim jest Marco Rose.
Robin Quaison (Mainz)
Krępy pomocnik to ostatnia podpora klubu, nieustannie flirtującego z 2. Bundesligą. Quaison zajmuje czwarte miejsce w klasyfikacji strzelców (tylko za Sancho, Wernerem i Lewandowskim) z dwunastoma golami, co, biorąc pod uwagę, że zwykle występuje „podwieszony” pod napastnikiem, hipnotyzuje ekspertów i skupia uwagę obrońców.
Początki zwykle bywają trudne, zwłaszcza, jeśli wieku dwudziestu kilku lata nadal nie interesują się tobą wielkie marki. Choć ktoś go kiedyś nazwał „Skandynawskim Xavim”, nie potrafił przekonać do siebie ani trenerów Palermo, ani Mainz. Do startu tego sezonu. Kontuzja Matety i dyskusyjna forma Szalaia pozwoliła zerknąć sztabowi szkoleniowemu łaskawszym okiem na szwedzkiego ofensywnego pomocnika.
Wyniki były więcej niż pozytywne: między grudniem i lutym Quaison ustrzelił dwa hat-tricki, oba na wyjeździe, przeciwko Werderowi i Herthcie. W niemieckiej prasie, lubującej się w zabawy nazwiskami, otrzymał pseudonim „Drei-son”. Strzela dużo, ale i spektakularnie. Jego nieziemska bomba oddana z dużej odległości prawą nogą została wyróżniona w plebiscycie na bramkę października.
Jeśli działacze z Moguncji chcą jeszcze na nim zarobić, a Szwed znajduje się w idealnym dla napastnika wieku, powinni spróbować odnowić z nim umowę, która wygasa latem przyszłego roku. W przeciwnym razie, za kilka miesięcy spora liczba klubów stanie w szeregu po darmowy podpis Quaisona.
Tobiasz Kubocz