Nie pomogła zażyłość z Messim i powiązanie z Maradoną. Oto najbardziej niedoceniany napastnik "Albicelestes"
W ciągu ostatnich kilku tygodni krążyła plotka, że Sergio Aguero może być zmuszony do przejścia na piłkarską emeryturę z powodu arytmii serca. Potwierdzenia ze strony zawodnika póki co nie ma, co daje szansę na to, że być może zobaczymy go jeszcze kiedyś na boisku. A ma do czego wracać i co udowadniać. Zwłaszcza w kadrze.
Dwa lata temu dostał najtrudniejsze pytanie w życiu. “Czym jest dla ciebie sukces?”. Długo wówczas wyglądał za okno hotelu, drapał się po brodzie, przewijał oczami, szukając najlepszej odpowiedzi. W końcu po pewnym błądzeniu odpowiedział:
- Jeśli odniosłeś sukces, możesz to wiedzieć dopiero po fakcie. Po przejściu na emeryturę. Po tym, ilu i jak cię zapamięta. Wtedy dostrzeżesz, czy faktycznie zrobiłeś coś dużego.
Jest jeszcze zbyt wcześnie, aby wyciągać wnioski na temat jego kariery. Ale to być może odpowiedni moment, by zadać sobie to samo pytanie. Jakie miejsce Sergio Leonel “Kun” Aguero del Castillo zajął w zbiorowej wyobraźni Argentyńczyków? Odpowiedź powinna być zaskakująca.
Rekordzista bez warunków
Ogólne wrażenie jest takie, że nie uważa się go za jednego z wielkich argentyńskich “cracków” ostatnich lat. Że zawsze myśli się o nim trochę z góry. Niesłusznie. Po Leo Messim i Gabrielu Batistucie, Aguero to trzeci najlepszy strzelec w historii “Albicelestes”. Po Messim i Di Stefano najbardziej bramkostrzelny snajper we wszystkich klubowych rozgrywkach. Drugi niehiszpański strzelec Atletico w historii i czwarty najlepszy w historii Premier League. Dlaczego więc w Ameryce Południowej nie docenia się go tak jak innych?
Ze swoim nisko położonym środkiem ciężkości, bieganiem z gracją tura, Aguero nigdy tak naprawdę nie miał “physis” do grania na “dziewiątce”. Inaczej, zawsze był “dziewiątką” o budowie i zachowaniach “dziesiątki”, ale też nie klasycznej, tylko w formie drugiego napastnika, zaczepionego pod typowego snajpera. Nawet jego pasje na to wskazywały. Jako wielki fan futbolu amerykańskiego z wyraźną manią opowiadał o roli quarterbacków, czyli rozgrywających właśnie. I może dlatego w Argentynie, w kraju, gdzie zawsze liczyli się skrzydłowi, enganche (czyli “rozgrywający”) oraz delantero centro (a więc środkowi napastnicy), Kun nie mógł się nigdy przebić do świadomości kibiców.
Miał przecież wszystkie znamiona piłkarza predestynowanego do zostania legendą. Niezwykła historia z samego początku życia, gdy jego matka będąc w zagrożonej ciąży uciekała przed powodzią, urodziła trzy miesiące przed terminem. Wspaniały start do zawodowej piłki, czyli debiut w argentyńskiej elicie w wieku zaledwie 15 lat i 36 dni, nawet wcześniej niż Diego Armando Maradona. Podobnie jak “Bóg futbolu” w 1978, nie został powołany w 2006 roku na mundial przez Jose Pekermana, tylko dlatego, że odstawał od reszty kadry wiekiem. Ale pamięta się też mistrzostwa świata do lat 20. Jako jeden z nielicznych zagrał w dwóch edycjach, w pierwszej odznaczał się tym, że był najmłodszym w kadrze, a drugą wygrał jako bohater, najlepszy strzelec, kapitan oraz lider.
Wiecznie w cieniu “Pipity”
Co zatem może go zatrzymać, by pozostać w pamięci kibiców jako dominujący środkowy napastnik Argentyny w XXI wieku? Trywialne, jak się może wydawać, ale może całkiem naturalne. Fani “Albicelestes” zakochali się w archetypie boiskowej “dziewiątki”, zgodnej z tradycją, a więc Gonzalo “Pipicie” Higuainie. Obaj nie żyli ze sobą w zgodzie. Nie mówiąc już o takiej przyjaźni, jaka łączyła Kuna z Leo Messim (piłkarz PSG pierwszy raz zobaczył Aguero w telewizji, gdy ten miał 15 lat i od razu wiedział, że będą świetnymi partnerami na placu gry).
Plotka głosi, że Kun nie patrzył łaskawie na “Pipitę” za jego decyzję o nieuczestniczeniu w wyprawie na MŚ U-20 do Kanady. W tym czasie Higuain odrzucił również powołanie do reprezentacji Francji od Raymonda Domenecha (napastnik urodził się w Breście, mając 10 miesięcy przeprowadził się z rodzicami do Argentyny). Wydaje się, że przez dłuższy moment ważył racje i zastanawiał się, gdzie bardziej opłaci mu się grać, co dla Aguero, patrioty z krwi i kości, było nie do pomyślenia. Co z tego, skoro kiedy miały zapadać decyzje o wyborze między jednym napastnikiem a drugim, większość selekcjonerów Argentyny, od Batisty ,przez Saballę, aż po Sampaoliego bezproblemowo wskazywała palcem na Higuaina.
Kiedy Diego Armando Maradona przejął stery drużyny narodowej w 2008 roku, Aguero był już zaręczony z jego córką, Gianniną. Za chwilę na świat miał przyjść wnuk “Boskiego”. Jednak nawet w tym momencie napastnik Atletico nie cieszył się, jak naiwnie mogłoby się wydawać, z potencjalnej korzyści. Na mundial do RPA pojechał, ale Diego wołał tam stawiać na dwójkę Tevez - Higuain, zamiast na swojego zięcia.
Argentyńczycy odczuwali tę nieustanną rywalizację, która jednak nie przyniosła korzyści żadnemu z nich. Aguero stale na uboczu, Higuain bezustannie otrzymywał ciosy ze strony mediów, jako przewartościowany i zawodzący w każdym najważniejszym momencie
Rosyjska katastrofa
Sergio powinien się bronić samymi umiejętnościami, świetnym wyszkoleniem technicznym i zmysłem pod bramką. W rzeczywistości nie pomogło nawet wstawiennictwo innych. Zawsze był ulubieńcem Messiego. Koledzy z pokoju podczas MŚ U-20 w 2005 roku oraz zwycięskiej kampanii olimpijskiej w Pekinie trzy lata później. Obaj połączeni głęboką i szczerą przyjaźnią, która jednak nie przełożyła się na konkrety w reprezentacji.
- Gdyby to była prawda, że to Messi wybiera skład i obok niego grają tylko jego koledzy, to nie siedziałbym tyle na ławce rezerwowych - mówił w jednym z wywiadów Kun, który wprawdzie wystąpił w reprezentacji 101 razy, ale pełne 90 minut rozegrał tylko w jednej dziesiątej z tych meczów.
W większości przypadków od pierwszego gwizdka na bój ruszał Higuain, którego w pewien sposób, dość okrutny, można obwiniać o to, że swoimi fatalnymi błędami, zmarnowanymi setkami w drodze po końcowy triumf, ograbił i kadrę, i kibiców, i Messiego z większej liczby międzynarodowych trofeów.
Sampaoli podczas mundialu w Rosji był ostatnim, który próbował zainwestować w Aguero z pełnym przekonaniem, po tym, jak w eliminacjach polegał na Mauro Icardim, a nawet na Dario Benedetto. Przeciwko Islandii Kun zdobył pierwszą bramkę. Wyglądało na to, że oto nadszedł jego moment. Ale potem wrócił do swojej starej roli, jako zmiennik dla Higuaina.
- W historii Seleccion nikt nie będzie o tobie pamiętał - zrugał go argentyński dziennikarz Martin Liberman, gdy dwa lata temu napastnik zakpił sobie z Sampaoliego podczas relacji na Twitchu. Prawda jest taka, że piłkarz Manchesteru City nigdy nie miał dobrych relacji z selekcjonerem, a Mistrzostwa Świata w 2018 były ucieleśnieniem niezrozumienia. Podczas spotkania z Nigerią trener przy włączonych mikrofonach pytał Messiego, czy ma wpuszczać Aguero, a ten podczas wywiadu, poproszony o potwierdzenie słów szkoleniowca, że piłkarze nie zrozumieli jego poleceń, odpowiedział tylko:
- Niech sobie mówi, co chce.
Kiedy kadra została przekazana Scaloniemu, Aguero znalazł się w sytuacji, w której musiał sobie poradzić z eksplozją formy Lautaro Martineza i zaakceptować ją. To jedna z niewielu “dziewiątek” w najnowszej historii argentyńskiego futbolu, która przypomina Kuna. Niemniej, dziesięć lat młodsza.
Dziedzictwo napastnika z przedmieść Buenos Aires wciąż czeka na podsumowanie. Jeśli nie możemy i nie powinniśmy koniecznie myśleć o emeryturze, to niech nasza wyobraźnia powędruje do Kataru, gdzie Kun ponownie zakłada koszulkę w biało-niebieskie pasy. Dla dobra naszego i piłkarza być może nie powinniśmy ulegać pokusie wspominania gracza, który nie zakończył kariery i zamiast tego jesteśmy zobowiązani do pielęgnowania nadziei, że zobaczymy go grającego przez jeszcze jakiś czas. Na zamknięcie tej książki przyjdzie jeszcze moment.