Naśladuje Cruyffa i Guardiolę, bez niego "Duński Dynamit" by nie odpalił. Futbol totalny świetnego trenera

Naśladuje Cruyffa i Guardiolę, bez niego "Duński Dynamit" by nie odpalił. Futbol totalny świetnego trenera
Foto Zheng Huansong/Xinhua/PressFocus
Przeprowadził reprezentację suchą stopą przez kryzys pierwszych spotkań EURO, a teraz może skierować ją do pierwszej czwórki turnieju. Kasper Hjulmand, selekcjoner kadry Duńczyków, rewelacji mistrzostw Europy, udowodnił, że jest kimś więcej niż tylko sprawdzonym fachowcem.
To osoba niezwykle zrównoważona. Wie o tym każdy z dziennikarzy, który robił z nim wywiad. Spokój, ogłada, pokora. Nic nie wybije go ze stoickiej postawy: ani głupia pomyłka jego obrońcy, ani gol na wagę zwycięstwa jego drużyny w ostatnich sekundach. Tak było do tej pory. W decydującym starciu z Rosją o wyjście z grupy dał się ponieść emocjom, ekstazie fanów zgromadzonych na Parken. Po każdej bramce wymachiwał pięściami, czym przypominał bardziej Juergena Kloppa.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tak naprawdę gdyby nie pandemia, Kasper Hjulmand oglądałby EURO 2020 z poziomu trybun, robiąc notatki, obserwując zmagania piłkarzy, których przejąłby po turnieju z rąk Age Hareide. Koronawirus przyspieszył zmianę warty na pozycji selekcjonera reprezentacji i obecnie to 49-latek przewodniczy najbardziej burzliwym tygodniom w historii duńskiego futbolu. I jest głównym elementem tej historii. To już nie tylko po prostu szkoleniowiec, nawet nie lider drużyny, a przywódca całego niespełna sześciomilionowego kraju.
Po zmiażdżeniu Walijczyków Duńczycy są teraz w ćwierćfinale europejskiego czempionatu. Chyba każdy z nas wpadł w pułapkę emocjonalnego rollercoastera z pierwszego meczu fazy grupowej, w związku z tym należy zadać jedno podstawowe pytanie: w jaki sposób Hjulmandowi udało się odbudować mentalnie zespół i przygotować do trudnej walki po fatalnych scenach z Christianem Eriksenem? Aby przynajmniej zbliżyć się do odpowiedzi, warto byłoby przyjrzeć się przeszłości i niezwykłemu charakterowi faceta, który nigdy nie uważał się za prawdziwego trenera. Za to zawsze odważył się wyjść poza ramy tej dyscypliny sportu.

W głowie cruyffizm i guardiolismo

Musiał zakończyć karierę piłkarską jako 26-latek po… dziewięciu operacjach kolana. To już świadczy o determinacji i siły woli sportowca. Wkrótce wyrobił sobie markę jako nauczyciel futbolu. Ta ścieżka przebiegała wzorowo. Ukończył studia z nauk ścisłych i filozofii sportu w Kopenhadze, a także pobierał nauki w Jacksonville w Stanach Zjednoczonych. Zaczął pracę w Lyngby, następnie objął funkcję asystenta trenera w Nordsjaelland, zanim w 2011 awansował na szczebel głównego szkoleniowca. Rok później cieszył się już ze zdobycia mistrzostwa Danii. Młoda drużyna imponowała na boisku, pokazując odświeżającą ofensywną piłkę. Nie stała z tyłu, ale kreowała grę i miała najwyższy procent posiadania piłki ze wszystkich duńskich pierwszoligowych drużyn.
To filozofia, która pochłonęła Hjulmanda. Ajax Amsterdam i złota era Pepa Guardioli w Barcelonie stanowiły świetny wzór do naśladowania. Kasper nigdy nie ukrywał, że zawsze chciał równać do najlepszych, nawet mając daleko mniejsze możliwości:
- Małe kluby bazują zwykle na niszczycielskim futbolu, stawiając autobus w polu karnym. Jednak krzywdząc przeciwnika, krzywdzisz też piękno gry. Jestem głęboko przekonany, że można grać skuteczniej, jeśli masz w szufladzie dobrze przemyślaną koncepcję defensywną, ale też niezłe pomysły na ofensywę - mówił.
To zaprowadziło go nie tylko do mistrzostwa kraju. Mała drużyna z Farum, miasteczka położonego na przedmieściach Kopenhagi, awansowała nawet do Ligi Mistrzów. Doświadczenie w rywalizacji z elitą było jednak dość bolesne. Pięć porażek w sześciu meczach grupowych wynikało z odważnego i ofensywnego stylu gry w starciach z takimi rywalami jak Chelsea czy Juventus, chociaż to akurat ze “Starą Damą” nieoczekiwanie udało się zdobyć jedyny punkt w tej kampanii. Wszystko to pokazywało, że Hjulmand zawsze tworzy własny plan i niechętnie dostosowuje ustawienie zawodników pod konkretnego przeciwnika.

Twarde lądowanie

Awangardowe podejście do piłki oraz pomniejsze sukcesy skłoniły go do próby zebrania kolejnych szlifów poza granicami ojczyzny. Na początku sezonu 2014-15 zastąpił Thomasa Tuchela w Mainz. Koncentrując się na rozwoju młodych graczy i agresywnym stylu gry, wydawał się idealnie pasować do tej ekipy.
Postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Pełen przekonania sprzedał dom i przeniósł się z żoną i trójką dzieci do stolicy Nadrenii. Podchodził do ryzyka z typowo skandynawskim spokojem. Wyzwanie w Moguncji postrzegał również jako zadanie związane z rozwojem osobistym. Zdradził swój sekret w wywiadzie dla “Deutsche Welle”:
- Myślę, że od czasu do czasu warto pochodzić na niepewnym gruncie. To dobrze robi dla zdrowia. Później z tych doświadczeń skorzystasz.
Niestety, eksperyment już na wczesnym etapie nie wypalił. Wielu obserwatorów wskazywało Duńczykowi, który w kręgach ekspertów uznawany jest za skrupulatnego pracusia, że może być zbyt miły dla twardego, bezczelnego i niezwykle wymagającego biznesu Bundesligi. Wreszcie dyrektor sportowy Mainz nie miał innego wyjścia, oskarżył trenera o zbytnie uleganie swojej filozofii gry, poświęcanie zbyt dużej uwagi na taktyce, a za małej na pragmatycznym podejściu do bitwy o utrzymanie.
Niemiecki czar trwał dokładnie siedem miesięcy. W tym czasie rodzina przeszła piekło, kiedy dowiedziała się, że w ośrodku dla osób z trudnościami w nauce, gdzie mieszkał brat Kaspera Simon, zmarł jeden z podopiecznych. Hjulmand podjął wówczas jedyną słuszną decyzję. Czas wracać do Danii.

Daje piłkarzom wolność

Znów zameldował się w Nordsjaelland, gdzie wykonywał dobrą pracę. Nie robił już może spektakularnych wyników, odkąd klub całkowicie zmienił model biznesowy polegający na permanentnym rozwoju młodych piłkarzy i przygotowywaniu ich na eksport, ale czuł, że sprawia mu to radość. Zawodnikiem, w którego ewolucji odegrał kluczową rolę, jest Mikkel Damsgaard. Ich drogi rozeszły się w zeszłym roku, kiedy 20-latek przeniósł się do Sampdorii, a 49-latek opuścił wreszcie Farum. Spotkali się ponownie już na zgrupowaniach kadry.
Był kontrowersyjnym wyborem, kiedy duńska federacja zaproponowała mu pracę asystenta z obietnicą, że przejmie pałeczkę z rąk obecnego selekcjonera po turnieju, który miał zostać rozegrany rok temu. Postrzegano go jako futbolowego romantyka, miłośnika stylu odchodzącego w niepamięć, podczas gdy jego poprzednik polegał wyłącznie na pragmatyce. Hjulmand odrzuca to czarno-białe podejście i uważa, że to wyniki są najważniejsze. Zespół pod jego przewodnictwem grał olśniewająco jeszcze przed EURO. W trzech dotychczasowych meczach eliminacyjnych do przyszłorocznego mundialu pokonał Izrael, Mołdawię i Austrię, zdobywając 14 bramek i nie tracąc ani jednej. Futbol totalny, ale też bardzo skuteczny.
Jako trener kadry narodowej nie miał zbyt wiele czasu na przygotowanie ekipy do mistrzostw Europy. Tym bardziej zdumiewające może być to, jak widocznie zbliżył się do swoich graczy w tak krótkim czasie. Było to wyraźnie widoczne w spektakularnym zwycięstwie nad Rosją. Ten występ pokazał, że potrafi mentalnie złapać drużynę po dramatycznych scenach na Parken w meczu otwarcia. Joakim Maehle nie szczędził mu pochwał:
- To naprawdę świetny trener, ale także przyjaciel piłkarzy. Jest dobry w rozmowach z graczami i dawaniu wolności, jakiej potrzebujemy. Jesteśmy mu to winni, że możemy wyjść i dać takie show.
To właśnie z tą wspólnotą Dania zmierzyła się z Walią. Potężna siła zespołu, która być może przerasta nawet tą, którą kibice widzieli prawie trzydzieści lat temu w wykonaniu “Dynamitu” kroczącego po końcowy triumf na szwedzkich stadionach. Na razie ta więź Hjulmanda z reprezentantami doprowadziła ich do ćwierćfinału. Ale coś wewnętrznie mówi nam, że to jeszcze nie koniec. Chociaż trener przy całej swojej ambicji z pewnością podejdzie do półfinałowej potyczki z Czechami z typowym dla siebie dystansem. Kiedyś w ten sposób określił swój stosunek do życia:
- Masz tylko jedno życie. Dlatego przede wszystkim rób wszystko tak, by mieć wystarczająco dużo czasu dla ludzi, których kochasz.

Przeczytaj również