Najwybitniejsze gwiazdy, największe pieniądze, najlepsze drużyny. Złote lata 90. Calcio
Słodkie lata 90. To wtedy Serie A dominowała nad resztą świata. 13 zdobytych europejskich pucharów, 6 transferowych rekordów świata, 6 zdobywców Złotej Piłki plus największe ikony dyscypliny. Od A do Z. Od Asprilli do Zidane’a. Witajcie w czasach, gdy w niedzielne popołudnia królowało tylko i wyłącznie calcio.
Wszystko zrodziło się z chaosu. W tym przypadku totalnego. Końcówka sezonu 1989-90 to pasmo skandali, uprzedzeń i fatalnej atmosfery, jaka wisiała nad włoskimi stadionami. Milan właśnie tracił pewny tytuł w zupełnie dramatycznych okolicznościach. Ograbiony przez sędziego, chyba nie tyle faworyzującego Weronę, rywala „Rossonerich”, co grających w tym samym czasie o Scudetto Napoli. Niezrozumiałe decyzje zburzyły największych.
Według arbitra Frank Rijkaard dwukrotnie na niego splunął („raz na rękę, drugi raz na buta”), za co został odesłany do szatni. Nie wytrzymał również Marco Van Basten, usunięty za rzucenie koszulki na murawę. Chwilę później dołączył do niego Alessandro Costacurta. Wcześniej na trybuny wyleciał Arrigo Sacchi, którego raczej trudno wytrącić z równowagi. Dodatkowo sędzia Lo Bello nie podyktował trzech oczywistych rzutów karnych. Kto by się przejmował. Tytuł powędrował do Neapolu, a główny aktor tego wieczoru został zdyskwalifikowany nie za boiskowe “wyczyny”, ale za to, że udzielił nieautoryzowanego wywiadu. Włochy płonęły.
Grande sukcesy
Za chwilę miał jednak nadejść kolejny cios. Diego Maradona wprawdzie triumfował z Napoli, był najlepszym strzelcem swojej drużyny, ale jego głowa już nie wytrzymywała. Opuścił Półwysep Apeniński wkrótce po tym, gdy liga zdyskwalifikowała go na 15 miesięcy z powodu pozytywnego wyniku na obecność w organizmie kokainy. Nigdy więcej nie mógłby zagrać na San Paolo. Z futbolowego krajobrazu w mgnieniu oka zniknął gracz, który utożsamiał niezwykłość Serie A.
O ile odejście „Boskiego Diego” wywarło poważny wpływ na Napoli, o tyle ledwo nadszarpnęło fundament przepełnionej sukcesami włoskiej piłki kopanej. Ta, na szczęście, nie polegała jedynie na nim. Gwiazdy żarzyły się jaskrawym blaskiem. Zdobywca Złotej Piłki, Lothar Matthaus, zdumiewał w Interze, a w tym samym czasie najdroższy piłkarz świata, Roberto Baggio, dołączał do Juventusu.
Nie brakowało tu pieniędzy. Co to, to nie. Włoskie firmy potrafiły pomachać walizkami pełnymi dolarów przed nosami zawodników i kontrahentów. Przed przeprowadzką Baggio z Fiorentiny w 1990 roku, 11 z 13 poprzednich rekordów transferowych również zostało dokonanych przez kluby Serie A. Gdy połączy się ten fakt z dyskwalifikacją angielskich drużyn z europejskich rozgrywek w 1985 roku, otrzymujemy pełen obraz sytuacji. Nikt nie potrafił zatrzymać rozpędzonych południowców.
W latach 90. Włosi wygrali 13 z 30 możliwych edycji europejskich pucharów. W 25 przypadkach grali w finale. Zapewne mogłoby być tego więcej, ale w tamtych czasach niektóre rozgrywki (Puchar Europy, a później Liga Mistrzów oraz Puchar Zdobywców Pucharów) umożliwiały start tylko jednej ekipie z danego kraju.
- Serie A w latach 90.? Najlepsza i najbardziej atrakcyjna liga w Europie - przyznaje Aaron Winter, który opuścił Ajax w 1992 roku, aby spróbować sił w Lazio. - Czym obecnie jest Hiszpania, wtedy tyle znaczyły Włochy. Gdy tylko zacząłem tam grać, od razu odczułem skok poziomu. Każda wygrana przychodziła z trudem. To był kraj, gdzie występowali najzdolniejsi piłkarze na świecie - dodaje Holender.
Grande nazwiska
Po odejściu Maradony kibice nie musieli długo czekać na kolejnych kontrowersyjnych, wyrazistych zawodników. Do Rzymu w 1992 roku przybył bowiem Paul Gascoigne. Anglik z miejsca zaczął inkasować 30 tysięcy dolarów tygodniowo (ogromna suma w owym czasie), a klub przydzielił mu do opieki nad domem dwóch ochroniarzy. Jeden z nich pomylił go z włamywaczem i omal nie zastrzelił, celując pistoletem w głowę Anglika i krzycząc: „Nie ruszaj się!”.
„Gazza” szybko zyskał status kultowego piłkarza wśród fanów Lazio, gdy strzelił wyrównującego gola w jego pierwszych derbach Rzymu. Chociaż to nie gole, a niezwykłe przygody utrwalały wizerunek.
- Był zdolny absolutnie do wszystkiego - opowiadał Giuseppe Signori, partner Gascoigne’a w „Laziali”. - Kiedyś pojawił się zupełnie nagi w holu hotelu, gdy odpoczywaliśmy, a potem zrobił to samo w autobusie, kiedy zmierzaliśmy na mecz. Po prostu rozebrał się i usiadł tuż obok trenera Dino Zoffa - przypomniał historię napastnik. - Czasami pił za dużo, nie lubił latać, więc kiedy mieliśmy wybrać się w daleką podróż, zamawiał sobie trzy koniaki przed lotem, aby się uspokoić - dopowiada Winter.
Z Anglikiem wiążą się oczywiście najlepsze anegdoty, lecz i tak wszyscy wpatrywali się w Roberto Baggio. Jak wtedy, gdy miał strzelać karnego na Stadio Artemio Franchi. W 1991 roku „Boski Kucyk” zakładał koszulkę w biało-czarne pasy i po raz pierwszy od transferu przyjechał do Florencji, by zmierzyć się z dawnym pracodawcą. Pamiętny wydarzeń z przeszłości. Kiedy go sprzedawano, na ulicach stolicy Toskanii w awanturach rannych zostało 50 sympatyków „Violi”. Teraz były bohater “Fiołków” miał uderzyć z jedenastu metrów i ich upokorzyć. Odpuścił. Oddał piłkę Luigiemu De Agostiniemu, a ten spudłował. Fiorentina wygrała 1:0. Baggio kilka minut później zszedł z boiska przy „kociej muzyce” i deszczu butelek z trybun.
Piłkarz-zagadka. Kolekcja zdobytych medali tylko w części definiowała jego klasę. - Introwertyczny jako osoba, ale absolutny mistrz jako sportowiec - tak oceniał go Fabrizio Ravanelli. - Technicznie doskonały. Zawsze potrafił znaleźć rozwiązanie, to umiejętność, którą dysponują tylko najlepsi - stwierdził „Srebrny Lis”.
Grande drużyny
Indywidualności indywidualnościami, siłę jednak stanowiły kolektywy. Jak na początku dekady, kiedy od maja 1991 do marca 1993 roku, Milan z Van Bastenem, Gullitem i Rijkaardem nie przegrał w 58 kolejnych ligowych meczach. To epoka „Milan degli Invincibili” wytyczana przez Fabio Capello, którego wtedy jedynym doświadczeniem było kierowanie juniorów „Rossonerich”.
A Inter? Drużyna bez szczęścia w ligowych rozgrywkach. Albo ocierała się o mistrzostwo, albo błąkała się w okolicach środka tabeli. Otrzymywała jednak nowego ducha, gdy zawodnicy rywalizowali z przeciwnikami spoza Włoch. Mistrzowie „pucharu pocieszenia”, jak mówiło się na Puchar UEFA. Aż trzykrotnie sięgali po trofeum w latach 90. i tylko raz ulegli w finale. W jego barwach grały takie znakomitości jak Dennis Bergkamp, Jurgen Klinsmann czy, już nieco później, Ronaldo.
Nie da się również zapomnieć o dwukrotnych triumfatorach Pucharu UEFA i zdobywców PZP. Parma, jak na klub z małego miasta na północy Włoch, miała w szeregach zadziwiający wachlarz talentów. Jeszcze w 1986 roku znajdowali się w Serie C, zanim firma spożywcza Parmalat zdecydowała się na potężne inwestycje. Dziesięć lat później w żółto-niebieskich barwach na stadionach biegali Lilian Thuram, Fabio Cannavaro, Juan Sebastian Veron i Hernan Crespo. A bramki strzegł najpierw Claudio Taffarel, a później Gianluigi Buffon.
Na wyobraźnię działała też magia Juventusu.
- To moja wyrzutnia na scenie międzynarodowej - wyjaśniał kiedyś Zinedine Zidane. Największa chwała Francuza przyszła dopiero, gdy zamienił Turyn na Madryt, lecz wcześniej, również z powodzeniem tworzył podwaliny pod sukces „Starej Damy”. Dwukrotnie zdobycie Scudetto niestety nie przełożyło się na wygrane na europejskich arenach, gdzie sezon za sezonem Juventus przegrywał w finale Ligi Mistrzów. Najpierw z Borussią Dortmund, a później właśnie z Realem.
- Poziom Serie A spadł jakoś na początku 2000 roku. Premier League się wzbogacała, Bundesliga i La Liga się rozrosły, również francuska liga dumnie wyglądała ze swoich małych domków - uważa Winter.
Olbrzymie pieniądze pojawiły się w konkurencyjnych ligach. W Anglii podpisywało się coraz bardziej lukratywne kontrakty ze stacjami telewizyjnymi, a w Hiszpanii rozpoczęła się era “Galacticos”. Najlepsi gracze zaczęli przenosić się gdzieś indziej, znacząco spadała frekwencja. W sezonie 2006/07, po niesławnej aferze Calciopoli, na trybunach pojawiało się o 20 tys. fanów mniej niż w poprzednim.
Sentyment i wspomnienia powracają z każdym rozpoczęciem nowej kampanii. Kiedy walka o prymat na krajowym podwórku przybierała w starcia o miano najlepszej drużyny w Europie. Wtedy wszystkim konkurentom wytrącano z rąk argumenty. W latach 90. dominowało calcio. W różnych smakach. A który Wam przypadł najbardziej do gustu?
Tobiasz Kubocz