Najlepszy polski piłkarz MŚ? Świetny mundial, później możliwy duży transfer. Efektowny renesans Bereszyńskiego
Przed MŚ mogliśmy drżeć o obsadę lewej obrony reprezentacji Polski. Już nie musimy. Bartosz Bereszyński to dziś pewniak, a jego występy z Meksykiem oraz Arabią Saudyjską były naprawdę dobre. Takimi meczami “Bereś” pracuje na rychły transfer. Do znacznie lepszego klubu niż Sampdoria.
Przed rozpoczęciem mundialu polscy kibice liczyli, by większość piłkarzy przełożyła dobrą dyspozycję z klubu na reprezentację. W przypadku Bartosza Bereszyńskiego było jednak odwrotnie. Pozycja prawego defensora w Genui jest niepodważalna, ale pochłonął go marazm bezdusznej Sampdorii. Na tyle, że najlepsze występy 30-latka w tym sezonie oglądaliśmy w koszulce z orłem na piersi. Po pierwsze, mecz z Chile, który dał Czesławowi Michniewiczowi odpowiedź na pytanie, kto powinien obsadzić lewą obronę podczas MŚ. Selekcjoner wybrał Bereszyńskiego i się nie pomylił. Następnie spotkania z Meksykiem oraz Arabią Saudyjską, potwierdzające, że “Bereś” to właściwy kandydat na tę pozycję. Niczym Artur Jędrzejczyk na EURO 2016.
Problemy
Dla osób, które nie śledzą na co dzień Serie A, pozycja Sampdorii w tabeli może być zaskoczeniem. Nieprzypadkowo genueńczycy okupują obecnie strefę spadkową, a w klubie panuje grobowa atmosfera. Trudno jest im patrzeć pozytywnie w przyszłość. W ubiegłym roku policja zatrzymała Massimo Ferrero. Ówczesny prezydent “Blucerchiatich” zrzekł się pełnionej funkcji, a Sampdoria popadła w problemy finansowe. Przeciwności pozaboiskowe przełożyły się na drużynę, której dowódcą jako kapitan najczęściej jest właśnie Bartosz Bereszyński.
Reprezentant Polski występuje w zespole z drugą najgorszą obroną w lidze. O defensywie Sampdorii trudno powiedzieć cokolwiek dobrego, przez co negatywna ocena wpływa też na konto Polaka. Były zawodnik Lecha Poznań oraz Legii Warszawa jest stawiany w jednym szeregu z kolegami z formacji, którzy umiejętnościami oraz formą odbiegają daleko od standardów włoskiej piłki. W tych rozgrywkach portal “Sofascore” tylko raz ocenił występ Bereszyńskiego powyżej “siódemki”. To idealne odzwierciedlenie formy, jaką 30-latek prezentuje w obecnym sezonie. Zaczął przypominać tego samego piłkarza, który nie potrafił nas przekonać, grając w narodowych barwach np. za kadencji Paulo Sousy.
Przypomnijmy, że wraz z przyjściem portugalskiego szkoleniowca Bereszyński obsadził pozycję pół prawego środkowego obrońcy w ustawieniu z trójką defensorów. Wcześniej zdarzyło mu się kilka razy wystąpić w tej roli w klubie, ale były to pojedyncze mecze, kiedy Sampdoria chowała się za podwójną gardą. W kadrze ten eksperyment nie wypalił. Jeśli wspominamy nieudane EURO 2020, to w pierwszej kolejności mówimy właśnie o tragicznej formie Bartosza Bereszyńskiego, zawalającego bramkę ze Słowacją i grającego niepewnie w pozostałych spotkaniach. “Bereś” miał coś zatem do udowodnienia w barwach narodowych.
Kluczowy moment
Czesław Michniewicz dał mu szansę na odkupienie win z EURO 2020. Bereszyński nie zawiódł w roli lewego defensora przeciwko Szwecji. Nie zawiódł też z Chile w ostatniej próbie generalnej przed mundialem. Korzystając z braku nominalnego lewego obrońcy, przy problemach Arkadiusza Recy i Tymoteusza Puchacza, naturalnie wyrósł na pole position do gry w tym sektorze boiska.
Spotkanie z Meksykiem okazało się bardzo dobre w wykonaniu 30-latka, choć zaczął on dość nerwowo. Im dalej jednak w mecz, tym Hirving Lozano coraz częściej przegrywał z nim pojedynki. Pewność siebie Polaka wyraźnie rzucała się w oczy. Może nie stwarzał poważnego zagrożenia w ofensywie, ale w końcu Polska miała spokój w tyłach na lewej stronie. Był to prawdopodobnie najbardziej udany mecz Bereszyńskiego w narodowych barwach. A z Arabią Saudyjską zaprezentował się jeszcze lepiej. Był pewniejszy w swoich działaniach, starał się częściej uczestniczyć w akcjach ofensywnych, a do tego nie popełnił ani jednego rażącego błędu z tyłu. W Polsce nie zapadła jeszcze “Beresiomania”, ale obrońca Sampdorii sprawił, że zamiast o nieszczęsnym EURO 2020, raczej będziemy mogli mówić o nim jako pewnym punkcie kadry z MŚ 2022. Doświadczony zawodnik z nawiązką wykorzystuje swoje szanse na katarskich boiskach.
Bartosz Bereszyński jest więc bez wątpienia jednym z największych wygranych po dwóch meczach Polski na mistrzostwach świata w Katarze. Choć na co dzień występuje na innej pozycji, to w roli lewego obrońcy okazał się prawdziwym gladiatorem. Przynajmniej dotychczas. Jego kolejnym testem będzie ten najtrudniejszy - z Argentyną.
- Zgadza się, że moja klubowa sytuacja nie jest łatwa i przyjeżdżając na reprezentację, to był dla mnie inny świat. Od pierwszego dnia pobytu na kadrze, gdy rozmawiałem z rodziną, wszyscy mówili mi, że jestem innym człowiekiem. W sumie wiedziałem, że tak będzie, bo to nie było fajne grać co trzy dni i co trzy dni przegrywać. W klubie, w szatni, wszędzie dookoła sytuacja w klubie jest ciężka. A tutaj? Super atmosfera, bardzo fajna drużyna. Widać to było zwłaszcza po pierwszym meczu, gdy wszyscy dawali wsparcie Robertowi. Ale na takie wsparcie każdy tu może liczyć - opowiadał Bereszyński w rozmowie z “Goal.pl”.
Bilet do Rzymu?
Bartosz Bereszyński w lutym tego roku podpisał nową trzyletnią umowę z obecnym klubem. Wydawało się, że klimat Genui pochłonął Polaka na dobre i planuje on zakończyć karierę w Sampdorii. Przyszłość może okazać się jednak zgoła inna. Mocne zainteresowanie 30-latkiem wyraża Roma, o czym informował nasz dziennikarz Tomasz Włodarczyk. Toczą się poważne rozmowy obu stron i niewykluczone, że jeszcze zimą wychowanek Lecha Poznań zamieni stolicę Ligurii na stolicę całej Italii.
Polak na Półwyspie Apenińskim przez lata wypracował sobie dobrą opinię. Dał się poznać jako solidny prawy defensor, który nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Rzeczywistość nie jest nawet zakrywana przez słabe półrocze w Sampdorii. Takiego żołnierza jak Bereszyński potrzebuje Jose Mourinho w swojej rzymskiej armii.
Na ewentualny transfer Bereszyńskiego do Romy składają się dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest konflikt Mourinho z Rickiem Karsdorpem. Holenderski piłkarz ma nie po drodze z trenerem i zimą opuści Stadio Olimpico. Druga sprawa to problemy finansowe Sampdorii. Klub z Genui w ostatnich miesiącach ledwo wiąże koniec z końcem i może być skłonny przyjąć ofertę transferową “Giallorossich”. To byłoby coś!
- W Serie A jedną z realnych opcji wzmocnienia Romy jest Bartosz Bereszyński z Sampdorii. Polski prawy obrońca obecnie jest zajęty grą na mundialu z reprezentacją, ale po powrocie do Włoch byłby entuzjastycznie nastawiony do rozpoczęcia współpracy z Jose Mourinho. Ponadto obecna sytuacja finansowa Sampdorii może sprzyjać tej operacji - rozpisywała się “La Gazzetta dello Sport”.
Bartosz Bereszyński przeszedł ostatnio trudną drogę, aby dziś reprezentować Polskę i być jednym z biało-czerwonych bohaterów mundialu. I takie historie lubimy najbardziej.