Na początek kiełbasa i piwo! Borussia Dortmund i Schalke, najlepsze połączenie, by przywrócić futbol do życia

Na początek kiełbasa i piwo! BVB i Schalke - najlepsze połączenie, by przywrócić futbol do życia
CosminIftode / shutterstock.com
Dzieje się! Duża europejska liga wraca do akcji po tym, jak pandemia wirusa położyła na lodzie najlepszy sport na kontynencie. Bundesliga rusza z pełną listą spotkań, które odbędą się pod ścisłymi wytycznymi dot. bezpieczeństwa i na pustych stadionach. Na szczęście pierwszy mecz również będzie z samego topu - Borussia Dortmund zmierzy się z Schalke w zawziętym, 156. Revierderby.
Podobnie jak w przypadku innych klasowych derbów, również i w tych niechęć obu stron zakorzeniona jest głęboko w historii. I geografii. Dortmund i Gelsenkirchen dzieli zaledwie kilkadziesiąt kilometrów w przemysłowym sercu Zagłębia Ruhry. To krwawa sprzeczka między braćmi, czasami tak niestabilna, że fani jednego klubu nigdy nie wspominają o nazwie tej drugiej. Stosuje się nomenklaturę powiązaną z lokalizacją, dlatego Dortmund staje się Luedenscheid-Nord dla fanów S04, a Schalke dla sympatyków BVB - Herne-West.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jaka szkoda, że i jedni, i drudzy tego nie zobaczą! Niemcy spotkania bez publiczności określają zbitką słów „Geisterspiel” (dosł. mecz duchów), ale myli się ten, kto uważa, że na zachodzie kraju nie wyczuwa się przez to podniosłej atmosfery. Wynik spotkania determinuje silne poczucie dominacji, kto będzie przez następnych kilka miesięcy chodził z podniesioną głową, czyje barwy będą przeważać w tym ludnym regionie najbogatszej części Niemiec. Poza tym, tak się ostatnio złożyło, że batalie pomiędzy Schalke i Borussią zwykle mają niebagatelny wpływ na mistrzowski tytuł.
Przedstawmy więc aktorów tego widowiska.

Goliat i Dawid

Ekipa „Schwarzgelben” cieszy się nieczęstym okresem względnej stabilności. Trzy lata temu piłkarze przeżyli zamach bombowy dokonany przez mężczyznę, który chciał zarobić na spadkach giełdowych akcji klubu, zakończyły się też pełne zajadłości rządy Thomasa Tuchela. W następnym sezonie zatrudniono nie jednego, a dwóch nieodpowiednich trenerów (Peterów: Bosza i Stogera), a w kolejnej kampanii nastąpiło małe tąpnięcie. Piłkarze Luciena Favre’a otwierali tabelę do czasu przerwy świątecznej, tylko po to, by wiosną potykać się na każdym kamieniu i ostatecznie zająć drugie miejsce za bezbarwnym i dość ponurym Bayernem Niko Kovaca.
Mimo to szwajcarski fachowiec zdołał utrzymać pracę. Nie opuścił go żaden ważny członek drużyny, a dołączyła grupa uzdolnionych ludzi, którzy dziś stanowią o sile Borussii: od weterana obrony Matsa Hummelsa, poprzez sprytnego pomocnika Juliana Brandta, niebezpiecznego skrzydłowego Thorgana Hazarda, superdokładnego Emre Cana aż po nastoletniego genialnego snajpera Erlinga Haalanda. Znajdź drugi klub, który dokonał tyle dobrych transferów w ciągu niespełna roku.
Z drugiej strony mamy pretendenta, który ciągle nie może nawiązać do najlepszych lat, ale za to polubił rolę „niszczyciela marzeń” swego konkurenta. Tu szerszej publiczności przedstawia się Daniel Caligiuri, osiągający status bohatera, strzelając trzy bramki i asystując przy jednej w ostatnich dwóchp najbardziej ekscytujących derbach na Signal Iduna Park. Do następnej potyczki Niemiec z włoskimi korzeniami podchodzi jednak z chłodną głową. - Nie chcemy zepsuć Dortmundowi mistrzostwa, a raczej upewnić się, że będziemy w stanie bronić naszego miejsca (szóstego - przyp. aut.) w tabeli - mówi z rezerwą.
A „Die Knappem” do restartu przygotowują się z niezwykłym pietyzmem. Aby zasymulować spotkanie przy pustych trybunach, do których przecież nikt nie jest przyzwyczajony, wykorzystali własny stadion Veltins Arena. Wszystko miało wyglądać jak podczas prawdziwego dniu meczowego. Autokar z piłkarzami podjeżdża pod obiekt, piłkarze zmierzają do szatni, rozgrzewają się, słuchają ostatnich uwag trenera, a później wychodzą w zwartym szyku na boisko. Zaaranżowano to tylko po to, by zawodnicy jak najlepiej wczuli się w nową, niezwykłą atmosferę. To jednak niecodzienny widok, wkroczyć na boisko i zamiast żółto-czarnej ściany z 25 tysiącami widzów zobaczyć same puste krzesła...

Bez faworyta, bez outsidera

Właściwie zwycięzca derby jest od dawna znany na papierze. Wszystkie znaki na niebie i ziemi przemawiają za drugim w tabeli BVB, które świetnie radziło sobie od początku roku - z nowymi nabytkami w składzie - dopóki sezon nie wygasł w połowie marca. Siedem wygranych na osiem rozegranych spotkań. Z drugiej strony Schalke nałożyło na swoich fanów ascetyczną, niezdrową dietę, bo żaden klub w Bundeslidze nie czeka tak długo na zwycięstwo (aż 7 meczów).
Bez względu na to, jak wyraźnie można zdefiniować (nie)równowagę sił i fakt, że dortmundczycy wyposażeni są w większą liczbę pełnowartościowych piłkarskich magików, nawet pomimo obaw o kontuzje, nie należy rozdawać nagród z góry. A to z powodu korona-przerwy i swoistej podróży w nieznane, która teraz czeka wszystkie ekipy. Zwłaszcza, że faworyci cierpią obecnie na kompleks rywala.
Uraz objawia się tym, że podopieczni Luciena Favre’a wygrali zaledwie jedno z ostatnich ośmiu ligowych pojedynków z Schalke (2:1 na wyjeździe w sezonie 2018/19, plus pięć remisów i dwie porażki), a ostatnie dwa można włożyć do regału z książkami z gatunku „horrory”. Okrutnie piękna pogoń „Koeningsblauen” z 0:4 na 4:4 rozerwała ranę w wątłym ciele czarno-żółtych. Natomiast 2:4 z ostatniego sezonu i dwie czerwone kartki w ciągu pięciu minut kosztowały ich mistrzostwo kraju.
Tym bardziej drużyna chce dziś poradzić sobie z przeszłością i ruszyć z trzeciego biegu przy nierozgrzanym jeszcze silniku. - Teraz to bez znaczenia, kto ma wyższą jakość w drużynie - przytomnie zauważa Sebastian Kehl, były kapitan BVB. - Zatriumfuje ten, kto wykaże większe zaangażowanie i lepiej poradzi sobie w niecodziennej sytuacji - dodaje zasłużony dla historii klubu gracz.

W nowej sytuacji

Jedyną rzeczą, jaką możemy obiecać na pewno, to że nikt nie odstawi nogi, temperamenty wybuchną (szczególnie przy dwumiesięcznym i przymusowym tłumieniu sportowej złości), a ktoś nowy napisze nowy rozdział w tradycji najlepszej niemieckiej, lokalnej rywalizacji. Ostatnie wyniki nie mają żadnego znaczenia.
Tak uważa też David Wagner, trener Schalke. - Wczoraj padał śnieg - odpowiada, pytany o to, czy dobra seria w derbowych pomoże mentalnie jego chłopcom. Nieistotny fakt, podobnie jak ten, że mecz rozegra się przy pustych trybunach. - To derby, bundesligowa „kiełbasa”, nieważne, w jakich okolicznościach rozgrywana. Chcesz wygrać za każdą cenę.
Cokolwiek drużyny nie zrobią, aby złagodzić szarość, może to wyglądać nieznajomo i dziwnie. Wkrótce jednak każdy profesjonalny klub przywita się z nową rzeczywistością. Los i decyzje polityków zadecydowały, że przedskoczkami tych międzynarodowych zawodów są piłkarze Borussii i Schalke. To oni oraz Bundesliga przedstawią wczesny obraz tego, czego doświadczymy przez następne miesiące, rok czy dwa. Pełen sprzeczności, moralnych kompromisów, wielu niezadowolonych stron. Jasne, to nie będzie futbol taki, jaki znamy. Ale przynajmniej będzie.
Tobiasz Kubocz

Przeczytaj również