Młodzi, efektowni, skuteczni, imponujący. "Pokolenie 99" prowadzi AC Milan do odzyskania scudetto
Urodzili się dokładnie 100 lat po powstaniu klubu. Teraz próbują przywrócić mu należne miejsce na szczycie włoskiego futbolu. Z powrotem postawić przy nim przedrostek “Grande”. W Milanie sporo kręci się wokół osoby Zlatana Ibrahimovicia, ale to młodzi piłkarze, którzy tworzą tę orkiestrę, dają impuls do odbudowy “Rossonerich”.
99 to szczęśliwa liczba Milanu i jego ludzi. Nie chodzi tylko o rok założenia klubu - 1899. Równo sto lat później Zlatan zadebiutował jako krnąbrny, ale wielce utalentowany zawodnik Malmoe FF w szwedzkiej ekstraklasie. Milan w tym samym roku bardzo szczęśliwie zdobył scudetto, mając jeden punkt przewagi nad drugim Lazio. Idealny prezent na stulecie. No i w końcu, również w tym magicznym roku narodziło się wielu bohaterów, którzy teraz, po tylu niepewnych sezonach, starają się znów uczynić ten klub wielkim.
Nawet jeśli ten sezon nie skończy się mistrzostwem Italii - choć ambicje wzrosły razem z oczekiwaniami - to kibice “Rossonerich” znów są dumni i pełni nadziei. Wszystko za sprawą złotej młodzieży albo, a niech tam, złotego pokolenia Milanu zebranego wokół szwedzkiego totemu, piłkarskiego bożka. Niektórzy jego reprezentanci, jak Diogo Dalot czy Brahim Diaz, są jedynie wypożyczeni i być może za kilka miesięcy trzeba będzie użyć wszystkich możliwych narzędzi negocjacyjnych, aby ich zatrzymać. W międzyczasie jednak dobrze jest zobaczyć jak działa orkiestra pod batutą włoskiego maestro Stefano Pioliego.
On, wieloletni i doświadczony trener, po raz kolejny udowadnia, że umie pracować z gorącymi, młodymi głowami, dotykając odpowiednie przyciski. Na jednego krzyczy, drugiego uspokaja, jeszcze innemu cierpliwie tłumaczy, co zrobił źle oraz nad jakimi elementami powinien ciężej popracować.
Młodzieńcza brawura z przodu...
Weźmy takiego Rafaela Leao. W pierwszych miesiącach pobytu na San Siro był rozkojarzony, niechlujny i wyglądał jak jeździec bez głowy. Prawdopodobnie nieco przygnębiony niezbyt częstymi występami musiał pogodzić się z rolą jokera. Po kilku kolejkach zaczął udowadniać, że jest graczem, które chce i którego Milan potrzebuje, choć może jeszcze nie na pełen wymiar czasowy. Zdobył zaufanie, jakościowo daje sporo, liczbo jeszcze odstaje od pierwszego napastnika, ale nikt nie zamierza się go pozbywać. W końcu klub zainwestował w niego prawie 30 milionów euro. Trochę czasu upłynęło, zanim przekonał do siebie niedowiarków, lecz to nadal produkt na przyszłość. Trzeba go dobrze opakować, jak prezent na święta, a później otworzyć, gdy nadejdzie odpowiednia chwila.
Sztab szkoleniowy oraz analitycy Milanu przewidują również wspaniałą przyszłość dla Alexisa Saelemaekersa, belgijskiego skrzydłowego, który pełni wiele ról na boisku i mógłby ewoluować zarówno jako ofensywny, jak i defensywny gracz. Przybywając z Anderlechtu w styczniu, zadebiutował na San Siro, kiedy publiczność, gwizdy, oklaski i głośne pieśni były na trybunach na porządku dziennym i nikt nie myślał o wielkiej piłkarskiej smucie, która przyszła kilka tygodni później. Do pandemicznej przerwy prezentował się trochę chaotycznie, ale w końcówce sezonu “urósł”. Objawił nam się inny zawodnik. Znacznie bardziej uporządkowany i zdecydowany. Saelemaekers jest uważany za znakomitego gracza wielofunkcyjnego, którego Pioli próbował prawie na każdej pozycji za Ibrahimoviciem.
Elastyczność to również jeden z boskich darów Brahima Diaza, młodzieńca z Malagi. Mimo skromnego wieku, jego CV mogłoby zawstydzić niejednego. Manchester City, Real Madryt, obecnie Milan. Wcześniejsze pobyty to oczywiście epizody, ale 21-latek miał się od kogo uczyć. To zwykle procentuje w przyszłości. Hiszpan marokańskiego pochodzenia jest szczupły i bardzo szybki. Musi nauczyć się być bardziej konkretnym, jednak wszedł do składu Mediolanu nadzwyczaj płynnie, poruszając się aktywnie i strzelając gole zarówno w lidze, jak i w Europie.
Czas na kolejny klejnot w koronie Mediolanu. Jens Petter Hauge. Po pokonaniu Sparty Praga to on został uznany przez “Gazzetta dello Sport” najlepszym aktorem widowiska. Kibicom przychodzi do głowy jedna myśl: co by było, gdyby Milan nie spotkał na drodze w kwalifikacjach do Ligi Europy norweskiego Bodo/Glimt? Właśnie wtedy Hauge, jeszcze jako rywal, pokazał “Rossonerim”, na co go stać. Szybszy z piłką niż bez niej, potrafi rzucić wyzwanie absolutnie każdemu obrońcy na świecie, a przy tym ma mnóstwo miejsca do poprawy. I ten skandynawski charakter, dążenie do perfekcji.
… i dojrzałość z tyłu
Diogo Dalot, cenny pionek na szachownicy “Rossonerich”. Nie wyróżniał się w barwach Manchesteru United. Kilka kontuzji biodra i pachwiny mu nie pomogło, ale pod koniec dwuletniego okresu na Old Trafford walczył nawet o powołanie do reprezentacji Portugalii. Ogromna inwestycja w Aarona Wan-Bissakę, grającego na tej samej pozycji, w rzeczywistości powoli zepchnęła go na margines. W Milanie też jeszcze nie wskoczył do pierwszego składu. Na prawej obronie zastępuje Davide Calabrię. Szybki, techniczny i stały w ofensywie. Pasował doskonale, by sprawdzić go na tle słabszych rywali w Lidze Europy: Sparty, Celtiku czy Lille. Jego szanse dopiero zaczynają rosnąć.
Milan przez całą historię produkował najwyższej klasy obrońców: Franco Baresiego, Alessandro Costacurtę, wreszcie Paolo Maldiniego. Stawianie w tym szeregu Matteo Gabbii byłoby oczywiście szaleństwem, ale mierzący 186 cm stoper modelowo przechodzi przez poszczególne szczeble rozwoju. W młodzieżowych reprezentacjach od 2014 roku grał we wszystkich rocznikach, od U16 do U21, a w klubie powoli przebija się do pierwszej drużyny. Po swoim lutowym debiucie z Torino Gabbia znajdował coraz więcej miejsca w rotacji. Razem z Alessio Romagniolim i Simonem Kjaerem zapewniał z tyłu pewność i dokładność. Dojrzewa z meczu na mecz.
I w końcu, capo di tutti capi. Szef wszystkich szefów. Jeśli 21-latkowie tak dobrze odnajdują się w Mediolanie, może to być także zasługą Gianluigiego Donnarummy. Przodka złotej młodzieży, lidera, którego “Il Diavoli” będą starali się utrzymać na jak najdłużej. Odnowienie kontraktu to najbardziej skomplikowana operacja w nadchodzących tygodniach, jaka czeka cały zespół: od zarządu klubu po menedżerów. Z drugiej strony, z tak naładowaną drużyną, wszystko staje się trochę łatwiejsze, a przynajmniej możliwe.
W międzyczasie narybek Pioliego płynie z prądem za Ibrahimoviciem, wolny od presji, która jeszcze kilka miesięcy temu wydawała się gnębić każdą komórkę mediolańskiego organizmu. Prawdopodobnie chłopaki cieszą się czystymi głowami, wolnymi od negatywnych myśli. Liczy się tu i teraz. To na razie działa.