Ósmy bramkarz świata? Wolne żarty. Courtois pokazuje, ile warte są plebiscyty

Ósmy bramkarz świata? Wolne żarty. Courtois pokazuje, ile warte są plebiscyty
Christian Bertrand / Shutterstock.com
W plebiscytach można go pomijać, ale na boisku robi wyraźną różnicę. Nie byłoby dobrych wyników Realu Madryt bez Thibaut Courtois. Belg to synonim rzetelności, autorytetu i lojalności. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Są różne sposoby na docenienie swojego gracza. Niektórzy trenerzy, jak Juergen Klopp, wbiegają na murawę i obściskują bohaterów widowiska, ściągając uwagę kamer, a tym samym i milionów widzów. Inni wolą wyróżniających się podopiecznych chwalić na każdym kroku: konferencjach, wywiadach, wpływać na opinię publiczną. Jeszcze inni skąpią komentarzy, ale za to dają talentom wysokie podwyżki. Jest też Carlo Ancelotti, który na pytanie, jak ocenia Thibaut Courtois, bramkarza numer jeden nie tylko w Realu Madryt, ale prawdopodobnie i w lidze, a może i w Europie, z uśmiechem od ucha do ucha odpowiada:
Dalsza część tekstu pod wideo
- No, można powiedzieć, że faktycznie mamy całkiem dobrego “portero”.
“Można powiedzieć”. “Całkiem dobry portero”. Ok, Carlo.

Skromny heros

Lakoniczna wypowiedź szkoleniowca “Królewskich” bierze się pewnie z tego, że miał duże szczęście do ludzi na tej pozycji. W całej trenerskiej karierze tyłek ratowali mu m.in. Gigi Buffon, Petr Cech, Iker Casillas czy Manuel Neuer. Nie najgorzej. Przyzwyczajony do komfortu w bramce, może zwyczajnie nie zauważać nadzwyczajnej klasy Belga lub robi to w bardzo dyskretny sposób.
Prawda jest taka, że Courtois to cicha gwiazda. Na tyle cicha, że w czwartym sezonie występów dla Realu, nadal musi udowadniać swoją wartość, ciągle zaznacza terytorium w La Liga. Każdego tygodnia, w każdym meczu “Los Merengues”, dobrym, złym czy przeciętnym, jedno nazwisko przebija się po okładkach dzienników sportowych przynajmniej tak często jak Karima Benzemy i Viniciusa. Dwumetrowy facet z zasięgiem ramion jak u koszykarza sieje postrach wśród wszystkich napastników na świecie. Nie należy może do szczególnie głośnych bramkarzy, ale mimo to wyczuwa się od niego autorytet. Piłka w powietrzu to zawsze jego własność.
Od końca października do połowy grudnia “Królewscy” wygrali dziesięć meczów z rzędu na trzech frontach. W lidze rozpoczęli finałowy podjazd narzucając takie tempo, że na kole siedzi im już tylko Sevilla, ale i drużyna Julena Lopetegui musiała uznać wyższość Realu w bezpośrednim starciu, w którym za bohatera obwołano belgijskiego giganta. Courtois szybki na linii i pewny w interwencjach w ostatniej minucie obronił chytry strzał Thomasa Delaneya, zapobiegając drugiej bramce, remisowi i stracie dwóch punktów. Podobnie w poprzednich oraz następnych potyczkach. Na palcach jednej ręki można policzyć spotkania w tym sezonie, w których nie musiał ratować Realu. Co więcej, żadnego meczu nie zawalił. Podsumowanie udanych zmagań madrytczyków bez wspomnienia o paradach Courtois byłoby niepełne.

Nieoficjalny rzecznik prasowy

W szatni uznaje się go za kapitana bez opaski. Lubiany przez kolegów, przyjacielski, prosty, szczery, z wielkim poczuciem humoru. Wcześnie i głęboko zapuścił korzenie w Valdebebas, mimo że jego pierwsze występy dla “Los Blancos” naznaczone były wątpliwościami, a przez internet przetoczyła się seria memów z Belgiem. Zamiast nóg miał tunel, pod którym puszczał piłki do siatki. Przez pół rundy kibice tęsknili za Keylorem Navasem, Kostarykańczykiem, który zapewnił Madrytowi trzy z rzędu tytuły Ligi Mistrzów. Nic to. Najgorsze chwile dawno minęły. On z roku na rok rośnie.
Kluczowy w trudnym, ale mistrzowskim sezonie 2019/20, decydujący także w poprzedniej kampanii, zakończonej wprawdzie bez trofeów, ale z indywidualnym wyróżnieniem Trofeo Zamora dla bramkarza z najniższą średnią puszczonych goli. Jednocześnie Belg robił wiele jako nieoficjalny lider drużyny. Wielokrotnie wychodził do przedstawicieli mediów, aby wyrazić czynny żal z powodu niezadowalających wyników albo żeby poskarżyć się na sędziowanie, napięty kalendarz, skrytykować rodzimą federację, władze FIFA i UEFA. Odwaga to jedna z cnót, dzięki którym zjednał sobie sympatię kolegów i fanów. Oraz pracowników klubu.
Uwielbia delektować się ciężko wypracowanymi zwycięstwami, najchętniej, co typowe u Belgów, przy kiełbaskach i frytkach z majonezem. Dla relaksu prowadzi też projekty biznesowe, inwestuje w drużyny esportowe, mówi w pięciu językach i właśnie zaczyna się uczyć hebrajskiego. To ostatnie to nie kwestia zawodowa, a czysto prywatna. Courtois odnalazł bowiem stabilizację życiową u boku nowej partnerki, pochodzącej z Izraela pięć lat młodszej modelki Mishel Gerzig. Gwiazda Realu nadal jednak utrzymuje normalne relacje ze swoją byłą żoną Martą Dominguez, z którą ma dwójkę dzieci. Wspólnie spędzają czas, gdy tylko jest to możliwe. Nawet gdy coś w życiu nie wychodzi, stroni od skandali i niepotrzebnego rozgłosu. Dobry chłopak z Madrytu. Klub kocha takie indywidualności.

“Wiem, co robię dla klubu”

W Lidze Mistrzów broni na bardzo wysokim procencie: 86 proc. W rozgrywkach krajowych jest tylko trochę gorzej, wpuszcza ledwie 1/4 strzałów lecących na bramkę. Mimo to nie znalazł się na krótkiej liście plebiscytu FIFA The Best, pominięto go też w dyskusji o Złotej Piłce. W osobnej kategorii do nagrody dla najlepszego bramkarza w głosowaniu zajął dopiero ósme miejsce. Za Kasperem Schmeichelem, Emiliano Martinezem i Janem Oblakiem, który nie wiedząc czemu, zajął miejsce na podium.
Być może to efekt tego, że Courtois nie gryzie się w język i potrafi zagrać na nerwach rządzących dyscypliną. Jak wtedy, gdy określił, że mecz o trzecie miejsce w Lidze Narodów nie wnosi nic, prócz “dodatkowych pieniędzy dla UEFA”. Może też dlatego, że tego typu rankingi to głównie wyróżnienia dla tych, którzy zdobyli coś w poprzednim sezonie. Drugie miejsce w lidze, półfinał Ligi Mistrzów i TOP4 Ligi Narodów najwidoczniej okazały się niewystarczające nawet na pierwszą piątkę. Belg nie ma z tym problemów. - Wiem, co robię dla klubu - odpowiada zawsze, gdy wspomina się o plebiscytach.
Dobra forma bramkarza zwykle nie jest dobrą wizytówką dla drużyny. To oznacza, że nie wszystko gra w obronie. Nie w przypadku drużyn walczących o pełną pulę, nie chowających się za zasłoną, stawiających na ciągłe ataki. Grający ultraofensywnie Real bardziej niż inne zespoły musi liczyć na golkipera. Wyciska z 29-latka jego najlepszą wersję. Liczby mówią za siebie. W 152 meczach zachował czyste konto 59 razy. Przedłużenie umowy do 2026 roku, mimo że poprzedni kontrakt wygasał dopiero w 2024 to dowód na to, że klub ma do niego pełne zaufanie, którego nie zmącą najbardziej absurdalne wyniki głosowań.

Przeczytaj również