Kluczowy sezon dla gwiazdy Man City. Czas zerwać brzydką metkę. Guardiola znów to zrobi? "Wiara wzrosła"

Posiadanie przy swoim nazwisku metki ze sporą ceną może być uciążliwe dla piłkarza. Wystarczy o to zapytać Harry’ego Maguire’a. Wydaje się, że w Manchesterze jest jeszcze jedna angielska gwiazda, która ma problemy z przystosowaniem się do nowej scenerii, stylu i oczekiwań. To Jack Grealish.
Kupiony za 100 mln funtów Jack Grealish stał się częścią melodramatu Manchesteru City. O pierwszym sezonie w jego wykonaniu niektórzy woleliby jak najszybciej zapomnieć. W Premier League wystąpił od pierwszej minuty 22 razy. Przyzwoicie, ale to nie liczba wskazująca, że należał do grupy liderów mistrza Anglii. Biorąc pod uwagę, że kampania była wolna od kontuzji, kalendarz nie sugerował częstych rotacji, liczba meczów w lidze powinna być nieco wyższa. Nie to jest jednak szokujące, a jego drastyczny spadek “produkcji”. Zaledwie trzy gole w rozgrywkach ligowych, jeden w Lidze Mistrzów, dwa w Pucharze Anglii. Asyst jeszcze mniej, bo łącznie cztery. Flop transferowy?
Oczekiwano, a raczej liczono, że Anglik wejdzie do elity gwiazd, dzięki czemu City znajdzie się w orbicie “najlepszych drużyn Premier League w historii” pod względem zdobytych punktów, strzelonych goli. W rzeczywistości pojawiały się opinie, szerokie analizy i zapewnienia, że Grealisha mogłoby nie być w składzie, a drużyna niespecjalnie ucierpiałaby na jego braku. Że piłkarze Pepa Guardoli osiągnęli spory sukces pomimo rozczarowania, jakie sprawił ich “kluczowy” letni nabytek.
To nie do końca prawda.
Gołe liczby nie mówią wszystkiego
Grealish musiał się nauczyć, że grając dla Manchesteru City, często będzie stawiał czoła takiej sytuacji: ma w posiadaniu piłkę i widzi przed sobą rywala schowanego za podwójną gardą, broniącego się w jedenastu na własnej połowie, a nawet w polu karnym. W Aston Villi często miał o wiele więcej miejsca, aby wbiec i zaatakować defensywę. W Birmingham drużyna polegała na nim jak na centralnym punkcie ataku, teraz 26-latek musi częściej dzielić się piłką.
A proces dostosowania się do nowej sytuacji prowadzi do mniejszej liczby zdobytych bramek.
A proces dostosowania się do nowej sytuacji prowadzi do mniejszej liczby zdobytych bramek.
Nie oznacza to jednak, że Anglik był kompletnie bezużyteczny. Aby jednak to stwierdzić, musimy zmienić sposób, w jaki oceniamy jego umiejętności. Jednym z ważniejszych narzędzi analitycznych, o którym kibice zapominają, jest tzw. eye-test. Zapominamy o statystykach, a patrzymy na samą grę zawodnika. O tym, jak się porusza się po boisku, jak wiele napędza akcje, jak zachowuje się w obronie. Ciężko było zarzucić mu cokolwiek. W piłce nożnej nie zawsze chodzi o liczby, a w zespole wypełnionym najlepszymi zawodnikami, fani zbyt chętnie korzystają z wykresów dotyczących goli i asyst, aby określić wydajność danego zawodnika.
Ale nawet jeśli koniecznie chcemy posługiwać się cyferkami, to trzeba poszperać nieco głębiej, aby otrzymać prawdziwy obraz jego efektywności. Patrząc na wszystkich piłkarzy, którzy rozegrali przynajmniej 900 minut w Premier League w sezonie 2021/22, wskaźnik Grealisha wynoszący 0,33 oczekiwanych asyst (xA) na 90 minut z otwartej gry (a więc pomijając stałe fragmenty) jest najwyższy w lidze. Sugeruje to, że raz na trzy mecze na jego koncie powinna lądować jedna asysta. Tak się nie stało, bo ktoś zawodził z przodu. Czy to przez brak wartościowego snajpera?
Model oczekiwanych asyst może być nieco zgubny, ale już całkiem obiektywne są podania kluczowe. I tu pomocnik City znajduje się w ligowej czołówce. Średnia (0,97 na mecz) lokuje go na trzecim miejscu, za kolegą z zespołu Kevinem De Bruyne i Danielem Podence’m z Wolves (obaj 1,03 kluczowego podania na 90 minut).
Nie oznacza to oczywiście, że Jack zagrał sezon życia. Wciąż ma wiele obszarów do poprawy. Ale w głowach fanów City nie powinno być wątpliwości. Grealish nie radzi sobie tak słabo, jak niektórzy to przedstawiają i że uczy się wszystkich umiejętności potrzebnych do odniesienia sukcesu w domu mistrzów Premier League.
Przełomowy drugi sezon?
Syndrom drugiego sezonu to nie rzadkość w piłce nożnej. Po wyjątkowej kampanii niektórzy gracze lub drużyny nie są w stanie osiągnąć tego samego poziomu i doznają niepokojącego spadku formy. Ale w Manchesterze może to oznaczać coś zupełnie odwrotnego. Czasami jest tak, że mija rok, pracując pod okiem Guardioli i ucząc się od niego, zanim gracz poczuje się całkowicie osadzony w starannie wyszkolonym zespole Katalończyka.
Joao Cancelo, Riyam Mahrez, Rodri. Oni wszyscy mieli na starcie problemy z wywarciem dużego wpływu na grę zespołu, który zawsze wymaga absolutnie topowych umiejętności i zaangażowania. Wszystko zmieniło się po przepracowaniu drugiego obozu przygotowawczego. Nagle gracze z peryferii pierwszej jedenastki stali się kluczowi w udanej obronie tytułu. Rodri osiadł na pozycji defensywnego pomocnika i trudno było go zastąpić. Mahrez strzelał ważne gole odmieniające losy niejednego meczu, a Joao Cancelo stał się jednym z najlepszych piłkarzy na swojej pozycji, zapoczątkując nowe trendy w stylu gry bocznego obrońcy.
Czy podobna droga czeka “chłopaka z plakatu”, jak mówi się w Anglii o Grealishu? On sam wygląda na dość zrelaksowanego i chętnie odpowiada na pytania dotyczącego wolnego startu w nowej drużynie. Na konferencji prasowej po ostatnim meczu sezonu przyznał się, że spodziewał się łatwiejszej przeprawy:
- Pamiętam, że myślałem, że gdybym grał w zespole takim jak City, strzeliłbym tak wiele goli, zanotowałbym mnóstwo asyst, ale tak się nie stało.
Zaufanie Pepa
Guardiola za każdym razem podkreślał, że Jack powinien zignorować statystyki i twierdził, że jest zadowolony z wkładu, jaki ten wniósł do zespołu, który zdobył tytuł. A gdyby nie błyskotliwe, fantastyczne interwencje Ferlanda Mendy’ego i Thibaut Courtois, którzy w ostatniej chwili zastopowali Grealisha w rewanżowym meczu półfinałowym Ligi Mistrzów, kto wie, czy klub z Etihad Stadiu, po raz pierwszy nie wygrałby tych prestiżowych rozgrywek. Wtedy nikt nie mówiłby o “flopie sezonu”, a o narodowym bohaterze.
Nie należy też lekceważyć wstrząsu związanego z przeprowadzką Grealisha do Manchesteru w zeszłym roku. Opuścił Aston Villę, klub, do którego dołączył jako sześciolatek, po czym znalazł się w nowym mieście, otoczony supergwiazdami. Guardiola pokazał mu swoje zaufanie, pozwalając Raheemowi Sterlingowi i Gabrielowi Jesusowi, potencjalnym rywalom w walce o miejsce w składzie, dołączyć do kolejno Chelsea oraz Arsenalu. Rok po przybyciu na Etihad wiara w ogromny potencjał Jacka tylko więc wzrosła, a nie zmalała.
Nikt nie powinien być zatem zaskoczony, jeśli Grealish stanie się kolejną gwiazdą City, która eksploduje w drugim sezonie pod wodzą Pepa. Biorąc pod uwagę przybycie Erlinga Haalanda, typowej “dziewiątki”, na jaką długo czekano, byłoby całkiem naturalne, gdyby Grealish miał znacznie większy wpływ na boiskowe wydarzenia. Druga walka o sprawdzenie się w Manchesterze City zaczyna się teraz.