Klopp: Nieszczepiony będzie stałym zagrożeniem. Konflikt zabija futbol. "Nadchodzą poważne, drakońskie kary"
Anglia, Niemcy, Włochy, Francja. Wszyscy zmagają się z pandemią i procedurami dotyczącymi Covidu-19 i rozgrywek piłkarskich. Jak bezpiecznie przeprowadzić zawody? Co zrobić z niezaszczepionymi? Zmuszać czy przekonywać? To złożony problem z kilku punktów widzenia.
Szczepienia stały się jedną z niewielu możliwości, jakimi dysponują władze piłkarskie, aby zapanować nad pandemią w sporcie. Stąd nie powinno dziwić, że krajowe związki zaczęły wreszcie używać swoich narzędzi. Od poniedziałku 10 stycznia wszyscy włoscy piłkarze z trzech najwyższych szczebli muszą posiadać tzw. “Super Green Pass”, czyli rozszerzoną zieloną przepustkę, pozwalającą de facto na normalne funkcjonowanie, w tym oczywiście na udział w zawodach sportowych.
Do tej pory wystarczył negatywny wynik na obecność koronawirusa zrobiony w ciągu 48 godzin, od 10 stycznia natomiast dany zawodnik, aby został dopuszczony do rozgrywek, musi okazać certyfikat lub status ozdrowieńca. W przeciwnym razie może pożegnać się z graniem. Teoretycznie.
Italia idzie najdalej
Trzeba przyznać, że we Włoszech, kraju szczególnie dotkniętym epidemią, piłkarze są wyjątkowo zdyscyplinowani. Dość powiedzieć, że w Serie A aż 98 procent zawodników zaszczepiło się, ale niewiele mniejszym procentem mogą pochwalić się regulatorzy z La Ligi (97 proc.), Ligue 1 (95 proc.) i Bundesligi (94 proc.). Znacząco odstaje jedynie Premier League, gdzie prawie co czwarty gracz nie przyjął dwóch dawek szczepionki.
Ale nawet we Włoszech jeden problem cały czas nie został rozwiązany. Co zrobić z tymi, którzy nie otrzymali “zielonej przepustki”? To wcale nie muszą być antyszczepionkowcy. Ta sama kwestia dotyczy również graczy, którzy stosowali preparaty nieuznawane w Unii Europejskiej, np. rosyjskiego Sputnika.
Biorąc pod uwagę niezdolność włoskich klubów do radzenia sobie ze złożonymi sytuacjami, pozostaje pytanie, jak wejdą do debaty, która już i tak jest bardzo spolaryzowana. Czy drużyny naprawdę mogą zmuszać do szczepień pracowników na kontraktach? Istnieje bowiem ryzyko, że zawodnicy będą odwoływać się do zapisów na swoich umowach, gdzie podobne wymogi medyczne jeszcze nie obowiązywały.
Możliwa jest także druga ścieżka. To rząd mógłby z góry uniemożliwić rozgrywanie meczów przez zespoły z niezaszczepionymi sportowcami, ale i to pewnie skończyłoby się otwarciem kolejnej prawnej puszki Pandory. Co bowiem z ekipami, które przyjeżdżają do Włoch rozegrać spotkanie w ramach europejskich pucharów? UEFA nie traktuje włoskiej “zielonej przepustki” zbyt serio, ale musi coś zrobić z piętrzącym się problemem. Ma mało czasu, bo 16 lutego Liverpool wybiera się do Mediolanu rozegrać pierwszy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów. W kuluarach słyszy się o jednym rozwiązaniu: grach na neutralnych boiskach. W ten sposób wrócilibyśmy do punktu wyjścia. Przez cały rok nie posunęliśmy się ani o krok.
Anglia sercem konfrontacji
Totalny kryzys koronawirusowy nie ominął oczywiście Anglii. Kiedy kraj notował gwałtowne wzrosty rzędu 150 tys. zakażeń dziennie, największe od początku pandemii, władze Premier League decydowały się na przekładanie spotkań, a niektórzy, jak Juergen Klopp, wzywali do chwilowego przerwania sezonu, przynajmniej do momentu, aż minie najgorsza fala. Apele trafiały w próżnię. W jednej kolejce 6 z 10 zaplanowanych meczów Premier League zostało przełożonych i to nie tylko z powodu chorych, a ze względu na to, że część nieszczepionych piłkarzy, zgodnie z prawem, musiało poddać się izolacji.
Dlaczego zawodowcy nie chcą się szczepić? Problem próbowali zbadać dziennikarze “New York Times”, docierając do sceptycznych graczy, dopytując o powody. Nie znaleźli żadnego klucza. Każdy przypadek trzeba było traktować indywidualnie, ale jedna rzecz wysuwała się na pierwszy plan. Obawa o skutki uboczne, utratę formy, nawet niepokój o własne zdrowie. Seria głośnych wydarzeń, upadek Christiana Eriksena na EURO 2020 czy problemy z sercem Kuna Aguero, przez które zawodnik Barcelony musiał zakończyć karierę, tylko podsycały podejrzenia, że głównym winowajcą są szczepionki. Cóż, najwyraźniej fakt, że Eriksen przed wypadkiem nie przyjął nawet jednej dawki, nie miał dla nich żadnego znaczenia.
Nie jest przypadkiem, że nawet kontrowersyjne wypowiedzi w tym zakresie pochodzą z ligi angielskiej. Wspominany już Klopp stwierdził na przykład, że Liverpool w przyszłości rozważy, czy na pewno będzie chciał się wiązać z zawodnikiem, którzy nie zamierzają wystawić ramienia do igły.
- Zawodnicy, którzy nie są zaszczepieni, są dla nas stałym zagrożeniem - uznał.
Niemiec ma swoich popleczników, choćby w osobie rodaka Ralfa Rangnicka, od niedawna menedżera Manchesteru United. Rangnick stwierdził, że status szczepień będzie zmienną, którą już od tego okienka należy wziąć pod uwagę przy dokonywaniu transferów.
- Jeśli kupisz kogoś, kto nie ma certyfikatu, musisz być świadomy, że w czasach covidowych wypadnie nie tylko przez 10 dni, ale też i co jakiś czas. Nikt nie chce sobie robić niepotrzebnych problemów.
Nowa normalność
Bundesliga, mimo wysokiego odsetku zaszczepionych piłkarzy, także nie jest wolna od bolączek. Niektóre kluby zaczęły podejmować bardzo surowe środki wobec tych, którzy nie skorzystali z iniekcji. Bayern Monachium postanowił odliczyć liczbę tygodni spędzonych na kwarantannie od pensji nieszczepionych pracowników. Ofiarą działań padł więc Joshua Kimmich, który kilka miesięcy temu przyznał, że obawia się o ewentualne długotrwałe skutki szczepionki dla jego zdrowia. Pomocnik wypadł na 30 dni ze składu, więc jego uposażenie zostało uszczuplone o ok. 1,5 mln euro.
Mniej zasobne konto to jednak nie najgorsza wiadomość dla 26-latka, ponieważ powikłania po infekcji okazały się poważniejsze niż przypuszczano. Lekki naciek na płucach nie pozwolił mu na natychmiastowy powrót do treningów.
- Istnieje niebezpieczeństwo, że płyn dostanie się do mojego serca. Konsekwencje tego mogą być opłakane - powiedział później.
W świetle tego wszystkiego nie dziwi fakt, że wycofał się rakiem z wcześniejszych wystąpień i zmienił zdanie na temat szczepionki. Na stronach niemieckich dzienników przedrukowano jego zdjęcie z podpisem: “Żałuję”.
Podejście zarówno klubów, jak i samych piłkarzy ewoluuje. Tego lata wiele umów transferowych zawierały klauzule w indywidualnych kontraktach o konieczności zaszczepienia się. Agenci wskazują, że stanie się to wkrótce normą. Zaostrzają się środki wewnętrzne. Nieszczepieni są odizolowani, nie pozwala się im jeść w grupie z pozostałymi, a na treningi mają przyjeżdżać już przebrani, wszystko po to, by nie korzystali z szatni.
Tendencja wygląda tak, że przewiduje się, że antyszczepionkowców wśród sportowców dotkną coraz poważniejsze, drakońskie kary. Na naszych oczach tworzy się nowa normalność. Kilka karier pewnie upadnie, ale, jak przekonaliśmy się na własnej skórze, w tej pandemii nie ma łatwych wyborów oraz łatwych, popularnych decyzji i dla rządzących, i dla obywateli. Futbol nie stanowi tu wyjątku.