Katar, choroba współczesnego futbolu. Robią, co chcą, trzęsą całym światem i tworzą złotą generację
Ponad dekadę temu, kiedy FIFA podjęła kontrowersyjną decyzję o organizacji mundialu 2022 w Katarze, na pierwszy plan wysunęły się niezliczone problematyczne kwestie, od upałów po prawa człowieka. Pojawiła się też obawa na boisku: gospodarze musieliby wystawić konkurencyjną drużynę. To ostatnie nie jest już utrapieniem. Katar nie puka do bram wielkiej piłki. On wchodzi na scenę z drzwiami.
W kulturze arabskiej goście tradycyjnie są honorowani z należną im czcią i faktycznie, w tegorocznym Złotym Pucharze CONCACAF, w praktyce mistrzostwach północnoamerykańskiego kontynentu, reprezentacja Kataru mogła poczuć się jak w domu. Rywalizując jako drużyna ze specjalnym zaproszeniem na odbywający się co dwa lata turniej grali, jakby to było ich właściwe miejsce. Odpadli dopiero na etapie półfinałów, wchodząc do pierwszej czwórki z bilansem trzech wygranych i remisu, mając na koncie 12 strzelonych goli.

Brudne pieniądze? Prawa człowieka?
Brakowało dosłownie niewiele, by wyeliminować Stany Zjednoczone (skończyło się minimalną porażką 0:1) i, będąc już królami Azji, stać się po raz pierwszy w historii piłki aktualnymi mistrzami na dwóch kontynentach. Tylko Australia, która przeniosła się z federacji Oceanii do tej azjatyckiej mogła się pochwalić dwoma koronami, ale aby uzbierać oba trofea potrzebowała do tego 11 lat. Widok piłkarzy z Półwyspu Arabskiego podnoszących Złoty Puchar w Las Vegas zapewne byłby nieco zawstydzający, ale wcale nie aż tak niespodziewany: dziś Katar jest kompletną, utalentowaną i bardzo ambitną reprezentacją, której nie należy przekreślać w żadnych rozgrywkach.
Arcybogaty kraj, powierzchniowo jednak mniejszy niż 15 z 16 polskich województw, stał się elementem światowego krajobrazu sportowego. A piłka nożna to najważniejsza dźwignia w pogoni za wpływami i, co równie ważne dla państwa zmagającego się z moralnością, legitymizacją na arenie międzynarodowej. Jak na małe państewko i skromną liczbę mieszkańców (niespełna 3 miliony), Katar otrzymał w ostatnich latach sporo od piłkarskiej centrali: organizację Pucharu Azji w 2011 roku, Klubowych Mistrzostw Świata w 2019 i 2020 roku, no i mundial. Mało? Katarska spółka państwowa jest właścicielem PSG, najbardziej popularna marka, czyli linie lotnicze Qatar Airways, sponsorowała Euro, a jej logo pojawia się także na koszulkach Romy, Bayernu, a wcześniej Barcelony. Oni są wszędzie.
Katarczycy czują się na piłkarskich salonach jak ryba w wodzie. Skutecznie realizują swoje biznesy. Ale nadal daleko im do cywilizacji, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Nadal nie potrafią uporać się z uzasadnioną krytyką dotyczącą systemu kafala, który określa się mianem współczesnego niewolnictwa, a który wspiera budowę stadionów na przyszłoroczne mistrzostwa świata. Przepisy regulujące pracę imigrantów ograniczają jednocześnie prawa pracowników, stwarzają niebezpieczne warunki i mogą być po prostu wyzyskiem. Jeszcze niedawno brytyjski “The Guardian” poinformował, że od czasu przyznania organizacji mundialu Katarowi, zginęło ponad 6 tysięcy pracowników, przybywających z krajów Azji Południowej. Co z tym zrobiono? Ano niewiele. Świat nadal musi się zmagać z decyzją starych władz FIFA i współpracować z katarskim rządem oraz instytucjami.
Wszędzie mile widziani
Ponadto drużyna narodowa to obecnie ceniony przez władze futbolu ambasador. Grała jako gość w Copa America 2019 i miała bić się o zaszczyty również w tegorocznej edycji, lecz plany pokrzyżował chaos związany z kalendarzem i miejscem rozgrywania imprezy. To nie wszystko. W ramach gestu, gospodarze mundialu otrzymali również zaproszenie do zmierzenia się z europejskimi ekipami. Choć o rywalizacji o punkty mowy być nie może, to Katar służy jako przeciwnik w grupie A eliminacji, gdy jeden z pięciu zespołów akurat pauzuje. I tak “Kasztanowaci” pokonali już Luksemburg oraz Azerbejdżan, zremisowali z Irlandią, a we wrześniu zmierzą się z Serbią i faworytami do awansu - Portugalią.
To nie tylko zdobywanie doświadczenia na obcych kontynentach. Krajowa federacja nie poszła na skróty, naturalizując na potęgę talenty z innych państw, a podjęła pracę od podstaw. Niedostatki w liczbie zawodowych piłkarzy, Katar próbuje nadrobić chemią i spójnością.
Owszem, 10 z 23 uczestników Złotego Pucharu urodziło się poza granicami kraju, ale wszyscy obecnie grają w lokalnych rozgrywkach. Aż dwunastu reprezentuje Al Sadd, hegemona ze stolicy, którego trenerem jest hiszpańska legenda Xavi Hernandez. Jeśli zahaczyliśmy już o temat szkoleniowca: w 2017 roku działacze zatrudnili Felixa Sancheza Basa na selekcjonera reprezentacji. 45-letni Hiszpan wcześniej prowadził kadry juniorskie tego kraju, U-19, U-23, a trenerskich szlifów nabierał w Barcelonie, gdzie szkolił kilka zespołów młodzieżowych.
Siłą jedność
A reprezentanci? Wydaje się, że kilku ma wystarczający talent, by poradzić sobie za granicą. 24-letni napastnik Almoez Ali z czterema golami został królem strzelców Złotego Pucharu. Urodzony w Sudanie, otrzaskiwał się w słynnej akademii Aspire, zanim spróbował swojego szczęścia w Belgii, Austrii i w niższych ligach Hiszpanii. Dwa lata temu dzięki dziewięciu golom stał się najlepszym strzelcem jednego turnieju w historii Pucharu Azji, bijąc rekord samego Irańczyka Ali Daei.
Inny 24-latek, pochodzący z Dohy Akram Afif był prawdopodobnie najbardziej ekscytującym piłkarzem Kataru grającym na północnoamerykańskim czempionacie. Pięć lat temu został pierwszym w historii katarskim zawodnikiem grającym w hiszpańskiej ekstraklasie. Po sporadycznych występach w Sportingu Gijon również wrócił do ojczyzny i od 2018 znów jest podopiecznym Xaviego.
W zasadzie wszyscy reprezentują dwie drużyny klubowe. Po ligowych zmaganiach co dwa tygodnie przyjeżdżają do ośrodka Aspire, regenerują się w tamtejszych obiektach, spędzają ze sobą czas, oglądają swoje mecze, analizują je. Stworzyli własny model gry i wszystko wskazuje na to, że mają naprawdę dobry plan przygotowawczy do mistrzostw świata.
Przy braku tradycji piłkarskich i niemożności “wyciągania” najlepszych piłkarzy z innych drużyn narodowych (jak to miało miejsce u katarskich szczypiornistów), poszli swoją ścieżką. Z pewnymi kontrowersjami są mile widziani w każdym zakątku świata po tym, jak czerwony dywan rozłożyli im byli rządzący z FIFA. Na domowy mundial będą przygotowani, pytanie, na ile wystarczy determinacji, by rozwijali swój futbol również po 2022 roku.