"John Terry nie ma zasad moralnych". Tym trójkątem i zdradą żyła cała Anglia
Jednemu przyprawiono rogi, drugi stał się „kur***rzem” i pozbawiono go zaszczytów, a ją odsądzono od czci i wiary. Najwięcej, jak zwykle, do powiedzenia miały media i łaknący sensacji czytelnicy. Tak się dzieje, kiedy fakt i fikcja splątują się w opowieść o dawnych kolegach z drużyny, którzy stali się wrogami. Ta historia nie ma happy endu, ma za to morał.
Carlos Tevez nie wahał się go „ukrzyżować” na początku marca 2010 roku, mówiąc w wywiadzie dla „The Sun”.
- Nikt normalny nie robi tego z żoną innego piłkarza. To nie w porządku. Moim zdaniem John Terry nie ma zasad moralnych. Gdyby zrobił to w mojej okolicy, straciłby nogi - oświadczał wzburzony.
Poszedł też o krok dalej. „Byłby martwy”. Domniemany pozamałżeński związek środkowego obrońcy z Vanessą Perroncel, partnerką kumpla z drużyny, Wayne’a Bridge’a, ukradł wiele godzin w ramówkach telewizji i mnóstwo stron w kolorowych (ale też i prestiżowych!) gazetach. Dziś temat powrócił, a to za sprawą obszernego artykułu z „The Guardian”.
Nie ma zwycięzców, są tylko przegrani
Dziennikarze w tekście pt. „Zdrada i bombardowanie: surrealistyczna saga Terry vs. Bridge” dokonują przeglądu relacji, w której fakty i fikcja szły czasem w parze. Oficjalnie nic się bowiem nie stało. Nawiasem mówiąc, do dziś modelka żarliwie zaprzecza, jakoby między nią, a zawodnikiem zaszła jakakolwiek sprawa. Przeprosiny, a później bankructwo gazety, która najobficiej sprawozdawała historię, zdają się potwierdzać jej oświadczenia.
Ale czy naprawdę rzekomy romans był mistyfikacją? Jak duży wpływ miało to tytułowe „bombardowanie” prasy i naturalna chęć „podglądactwa” u odbiorców na prowadzenie historii? Czy konieczne jest przekraczanie wszystkich granic tylko z powodu obrzydliwej i nieodpowiedzialnej ciekawości do tego, co robią celebryci w zaciszu swych sypialni?
Jak ocenia „Guardian”, sprawa ma konsekwencje po dziś dzień. Bridge nadal słyszy na ulicy docinki „John Terry!” albo widzi podobne komentarze, gdy publikuje wideo lub zdjęcia w mediach społecznościowych. Z kolei afera pozbawiła na jakiś czas obecnego asystenta trenera Aston Villi opaski kapitańskiej w reprezentacji. Dla Perroncel wydarzenia z tamtych miesięcy stały się najokrutniejszym przykładem sposobu, w jaki piłka nożna i społeczeństwo traktują kobiety: „wstyd seksualny”, upokorzenie, publiczne sekowanie. A potem skazanie.
„Kobieta, która zastrzeliła Terry’ego” - grzmiały wówczas niektóre media. Urodzona na Riwierze Francuskiej, dorastała w Paryżu - pracowała jako aktorka i modelka, a następnie przeniosła się do Londynu, gdzie utrzymywała się z pracy w nocnym klubie. Tam poznał ją Bridge, lewy obrońca z dużym talentem do gry w piłkę, ale też, niestety, do pakowania się w kłopoty. Sprowadzony do Chelsea przez Romana Abramowicza. I to właśnie tam wszystko się zaczęło.
Niebezpieczne związki
Bridge i Perroncel tworzyli parę przez pięć lat (od 2004 do 2009 roku) i nawiązali bliską przyjaźń z liderem zespołu. Terry to pan i władca: kapitan Trzech Lwów i „The Blues” miał bezpośredni dostęp zarówno do biura Abramowicza, jak i do głów większości zawodników Chelsea. Oraz do ich posiadłości… Niektóre rodzinne skandale otaczały jego postać i sposób bycia, tak bardzo bezpośredni. Koledzy czuli wobec niego coś pomiędzy szacunkiem a strachem. „Mesjańską wiarę w siebie”.
Na początku 2009 roku para przeprowadziła się do Manchesteru (defensor podpisał kontrakt z City), ale po zaledwie kilku miesiącach życia w nowym domu ich związek się rozsypał. Bridge został, ale jego była partnerka wraz z trzyletnim synem wróciła do Londynu. Taki status zupełnie nie przeszkadzał Terry’emu, który zaczął ją odwiedzać i pocieszać. „To tylko przyjaźń” - tłumaczyła modelka, choć nie musiała, za każdym razem, kiedy dziennikarze dopytywali się cel tych wizyt. Machina prasowa ruszyła.
Paparazzi nieistniejącego już tabloidu „News of the World” (należącego do klanu magnata Ruperta Murdocha) nieustannie śledzili wszystkie podmioty afery, co zakończyło się nakazem sądowym o zaprzestanie publikacji. Stało się to na wniosek samego Terry’ego. Wyrok jednak uchylono kilka dni później, a w następnych godzinach „szambo wylało” na nowo, po kolejnym artykule. Rozpętało się piekło. Niedawne niewierności Tigera Woodsa, wystawiane na okładkach najpoczytniejszych gazet, spowodowały, że apetyt na nowy skandal związany ze sportowcami i gorącymi romansami, wzrósł jeszcze bardziej.
Niewielu obchodziło to, że panowie nie grali już ze sobą, nikt nie podważał faktu, że Bridge i Perroncel przestali być parą. Nie publikowano też powtarzających się zaprzeczeń trzech stron. Co zamiast tego? „John Terry zdradza swoją żonę” - wybijał „Daily Mirror”. Wtórowały mu inne tytuły. „Zdradzony przez kapitana i najlepszego przyjaciela” - pisały kolejne angielskie pisma. Do raportów dołączano m.in. rozkładówki bohaterki w bieliźnie.
Sytuacja wyklarowała się. Bridge’owi wszyscy współczuli, Terry’ego demonizowali. Szukano innych, pobocznych historii, tzw. follow-upów, każdy też chciał wyrazić swoją opinię. W skandal wmieszali się także postronni. Podczas ligowego meczu z Portsmouth Tevez, De Jong i inni zawodnicy City przywdziali koszulki z napisem „Team Bridge”. W pogoni za kapitanem Chelsea wykorzystano Perroncel.
„Bezczelna, nielojalna, żarłoczna brunetka” - pisano w sensacyjnym tonie. Bez żadnych dowodów rzucano w nią, jak lotkami do tarczy, kolejnymi oskarżeniami. Jakoby wcześniej zdradzała męża oraz że spała z siedmioma graczami „The Blues”. Media społecznościowe eksplodowały. „Terry strzelił więcej goli na wyjeździe niż u siebie. Zuchwały” - rzucał statystycznymi „ciekawostkami” znany twitterowy profil Opta Joe. Dramat dla niej, humor dla niego.
Życie po trzęsieniu
Ale historia nadała jeszcze bardziej kontrowersyjny obrót. Chelsea kontra Manchester City z nieuniknioną konfrontacją. Tu wszystko się musiało skumulować. Terry chciał mu uścisnąć dłoń, ale Bridge go zignorował (później zrobił dokładnie to samo w barwach West Hamu). W telewizji pokazywano tę scenę wielokrotnie i pod różnymi kątami. W zwolnionym tempie, z dokładną analizą. I już. To ostatni duży moment opowiadania, które w końcu wygasło. Zgodnie ze strategią Terry’ego: nie rozmawiać z dziennikarzami, pogodzić się z żoną i wierzyć, że czas pozwoli zapomnieć o sensacji.
John korzysta z zawodniczej emerytury, mieszka ze swoją długoletnią partnerką w Surrey. Zaledwie kilka przecznic dalej stoi dom, który Bridge dzieli z Frankie, jego nową dziewczyną. Źródła, z którymi konsultował się „Guardian”, donoszą, że obaj dżentelmeni jeszcze ze sobą nie rozmawiają. Innym mieszkańcem tej miejscowości jest… oczywiście Perroncel. Kobieta stara się żyć w dyskrecji, dbać o syna i ukrywać się przed wścibskimi fotoreporterami, którzy wciąż na nią czyhają. Jej prywatność została ujawniona, a nazwisko wciąż pojawia się na Wyspach Brytyjskich przy okazji podobnych kazusów.
Anglicy znają każdy szczegół z życia trójkąta Bridge-Perroncel-Terry, ale mało kto pamięta, że „News of the World” w październiku 2010 roku, zgodnie z wyrokiem sądu, musiał przeprosić modelkę, zaledwie kilka miesięcy po wybuchu skandalu. Zrobili to w najgorszym możliwym stylu. Ramka na dole strony, wyglądająca bardziej jak reklama. Napis: „Opublikowaliśmy dane osobowe Vanessy Perroncel w artykułach związanych z domniemanym romansem z Johnem Terrym. Pani Perroncel nie życzy sobie naruszania jej prywatności i że historia z jej udziałem była nieprawdziwa w każdym przypadku. Przepraszamy za spowodowane niedogodności”.
Tobiasz Kubocz