Gdy go nie ma, Liverpool FC cierpi katusze. Jordan Henderson - piłkarz roku w Premier League?

Gdy go nie ma, cierpią katusze. Jordan Henderson - piłkarz roku w Premier League?
Cosmin Iftode / Shutterstock.com
Kapitan Liverpoolu znajdował się we wspaniałej formie przez cały sezon, a gdy go zabrakło, silnik „The Reds” się dusi… A mimo to Jordan Henderson wciąż ma przeciwników, jeśli chodzi o jego wpływ na boiskowe wydarzenia. Nie wiedzą, że niewielu jak on przeszło tak wyboistą drogę do klasy światowej.
„Gdyby sezon miał się dzisiaj zakończyć, Jordan Henderson byłby moim Piłkarzem Roku” – stwierdził Alan Shearer w jednym z lutowych odcinków programu „Match of the Day” w BBC. Oświadczenie wywołało debatę wokół piłkarza. Czy zasługuje na indywidualne wyróżnienia? Jeśli tak, do dlaczego? A może to tylko jedynie kurtuazja ze strony legendarnego napastnika?
Dalsza część tekstu pod wideo

Nie do zastąpienia?

Paradoksalnie, uraz, jaki odniósł pomocnik przyszłych mistrzów Anglii, może działać na jego korzyść w kontekście zdobycia prestiżowej nagrody Piłkarza Roku Premier League. Ponuro zrobiło się w szatni jeszcze na kilka dni przed Wielkim Wybuchem, jak teraz określa się porażkę z Watfordem, przekreślającą powtórzenie pięknego wyczynu „The Invincibles” Arsenalu sprzed prawie dwóch dekad.
„Brak kapitana z pewnością odczuwa się na boisku”, „To prawdziwy lider, dobrze, że mimo urazu wpada do naszej szatni zamienić kilka słów”, „Nikt nie lubi zostawać na uboczu, podobnie jest z nim. Im szybciej do nas wróci, tym lepiej” – to słowa z wywiadów przeprowadzonych z Trentem Alexandrem-Arnoldem i Andrew Robertsonem pokazujące, jaką rolę w drużynie odgrywa Henderson. Kapitalną, nomen omen.
Sportowo w ekipie z Anfield nie brakuje opcji w środku pola. Fabinho i Gini Wijnaldum mają zagwarantowane dwa z trzech miejsc w drugiej linii, pozostawiając Naby’emu Keicie i Alexowi Oxlade-Chamberlainowi tę ostatnią przestrzeń do zajęcia, zwolnioną przez kontuzjowanego lidera. Przeciwko West Hamowi szansę otrzymał ten pierwszy, lecz przez godzinę gry nie zdołał przekonać nikogo, włącznie z Kloppem, który zdecydował go „zluzować” i wprowadzić Anglika. Ale i on nie błyszczał.
Kilka minut przed zmianą, najpierw Klopp, a później jego asystent, Pepijn Lijnders krzyczeli i wskazywali gestami, by Keita ruszył do przodu, gdyż częściej trzymał się defensywnie ustawionego Fabinho niż trójki atakujących. Przez krótki czas nosił miano najdroższego transferu w historii klubu, przejął też po Gerrardzie kultową „ósemkę”. Teraz powinien czerpać inspirację od człowieka, który pochwycił od Steviego G. kapitańską opaskę. Jego pierwsze dwa sezony w Liverpoolu również były rozczarowujące. A obecnie jest właściwie nie do zastąpienia.

Zawody, bóle i porażki

Trafił na Anfield Road z Sunderlandu za 16 milionów funtów w 2011 roku i od razu musiał się zameldować w dość niecodziennej dla niego pozycji prawego pomocnika. Takie dostał wytyczne od ówczesnego trenera Kenny’ego Dalglisha. Zdecydowanie to nie mógł być start jego marzeń, tym bardziej, że wchodząc na skrzydło zabierał miejsce w składzie dwóm bardzo doświadczonym piłkarzom, Dirkowi Kuytowi i Maxiemu Rodriguezowi. W szatni zgrzytało.
Dopiero gdy w mieście Beatlesów zameldował się Brendan Rodgers, Hendo w końcu przesunął się na środek, rozgrywał piłki z Gerrardem i otrzymał bardzo odpowiedzialną rolę pomocnika box-to-box, dzięki czemu wykorzystywał swój energiczny styl do pełnego efektu. Tak to się toczyło, dopóki nie nastąpił odwrót związany z przybyciem Juergena Kloppa. Niemiec z kolei widział w Jordanie rasową „szóstkę” aż do połowy poprzedniego sezonu.
Przybycie do klubu Fabinho zachęciło Anglika do poproszenia trenera, by ponownie dostał swoje ulubione zadania „pomocnika wszędobylskiego”. Klopp przystał na tę prośbę, a zawodnik odwdzięczył się najlepszą grą w swojej karierze. „Najwyraźniej lubi atakować” – zastanawiał się głośno Klopp w rozmowie z dziennikarzami. „Aha, więc to moja wina, że przez półtora roku wystawiałem go na „szóstce”… Przepraszam za to! Ale akurat go tam potrzebowaliśmy – z rozbrajającą miną wyjaśniał szkoleniowiec „The Reds”.
Wielu ekspertów podkreśla, że Hendo to jedyny zawodnik pozostający w klubie od sezonu 2013/14. Naoczny świadek upadku starego kapitana w drodze po mistrzostwo… Pamięta, w jaki sposób się to skończyło, więc bardziej niż większość, ma powód, aby zachować koncentrację i nie rozpraszać drużyny. Niepowodzenia, a nie sukcesy, od tej wielkiej klapy w 2014 roku, aż do zdobycia 97 punktów w sezonie i obejścia się smakiem, doprowadziły Jordana do obecnego statusu.
Miał również do przezwyciężenia wiele problemów osobistych: kontuzje, wypychanie z klubu przez Rodgersa czy krytyka we wczesnych chwilach na Anfield. Ciągle je rozwiązywał i nie pozwolił, by coś mogło go złamać. Kiedy w pamiętnym rewanżowym spotkaniu z Barceloną pod koniec pierwszej połowy miał problem z nogą, nie zszedł do szatni, aby posłuchać wskazówek Kloppa, lecz wsiadł na rower stacjonarny i „rozjeżdżał” uraz tak, by być pewnym dalszego występu. Siła charakteru.

Lider, co się zowie

Łatwo zrozumieć, dlaczego byli piłkarze, tacy jak Shearer, a nawet i obecni, aktywni sportowcy, mogą uważać, że Henderson to najważniejszy element Liverpoolu: profesjonalizm, mentalność, charakter i sposób, w jaki postępuje, gdy chodzi o pracę jako jeden z czołowych postaci aktualnych triumfatorów Champions League.
Jest klejem, który zapewnia, że wszyscy i wszystko świetnie się ze sobą komponuje i nie odstaje. Jako kapitan zajmuje się kwestiami medialnymi niezwykle kompetentnie oraz pokornie. Choć uznaje swoje znaczenie dla zespołu dzięki otrzymanym obowiązkom, które wykonuje na boisku i poza nim, zawsze jako pierwszy chwali innych i uczciwie ocenia obecny stan klubu. Gdyby stanął dzisiaj przed kamerami, nie miałby problemu w powiedzeniu, że „coś nie gra” i że „w następnej kolejce skopią rywalom tyłki” .
Ale jeśli chodzi o bycie najlepszym graczem, w samym Liverpoolu miałby kilku konkurentów do tej nagrody, a Henderson byłby prawdopodobnie pierwszym, który by to zasygnalizował. Choćby Alisson, który od momentu przybycia na Anfield urósł do rangi jednego z najpewniejszych bramkarzy na świecie. Czy Virgil van Dijk, który niezmiennie trzyma się w czołówce czołowych defensorów, a skoro został Piłkarzem Roku za 2019 roku, kiedy Liverpool widział plecy Manchesteru City, to dlaczego nie mógłby zachować tytułu po zdobyciu mistrzostwa?
Boczni obrońcy Alexander-Arnold i Robertson są najpłodniejszymi asystentami w swojej drużynie i w lidze. A jeśli tak bardzo mówi się o Hendersonie, to i inni pomocnicy Wijnaldum i Fabinho również zasługują na podobną pochwałę. No i nie można zapomnieć o słynnej trójcy z przodu. Salah, Mane i Firmino trafiliby do większości najlepszych drużyn w Europie.
To, że Henderson był pierwszym, który docenił otaczającą go na boisku jakość, to jeden z argumentów za tym, dlaczego będzie jednym z faworytów do wygrania nagrody. Czasami to nie gole, asysty i inne liczby, a historia i cechy gracza jako osoby mają wpływ na wyniki głosowania. A w tym przypadku Jordan Henderson nie miałby sobie równych. Jako zawodnik doświadczył wzlotów i upadków, ale to postawa i podejście do wykonywania tego zawodu sprawiły, że podnosił i będzie podnosił w górę wielkie, srebrne puchary i odbierał indywidualne wyróżnienia. Należy mu się to, jak mało komu.
Tobiasz Kubocz

Przeczytaj również