Galaktyczny Kevin De Bruyne. Najlepszy zawodnik Premier League w formie na Złotą Piłkę

To było jak wysłanie krótkiej i treściwej informacji do całej ludzkości: słuchajcie, jestem tu, forma rośnie, a to jeszcze nie koniec. Niemal samodzielnie rzucił Real na kolana, w Premier League z kolei wykręca niebotyczne statystyki. Na taki fenomen piłkarski powinno się chuchać i dmuchać. Jeśli będzie zdrowy, Manchester City nie musi się niczego obawiać.
„Made in Belgium” to tytuł filmu dokumentalnego wyprodukowanego przez City+ (oficjalny kanał telewizyjny klubu) w całości poświęcony Kevinowi, który przybył do klubu cztery i pół roku temu i zdążył już skraść serca fanów Sky Blues.
Klub zaprezentował pierwsze zdjęcia tego dokumentu i można tam zobaczyć wspaniałych ludzi: członków rodziny Belga, niektórych jego trenerów, także Vincenta Kompany’ego, Roberto Martineza, Edena Hazarda i oczywiście Pepa Guardiolę, jednego z ojców pięknej kariery piłkarza o złotych włosach. W dokumencie nie znajdzie się (jaka szkoda!) rozdział poświęcony temu, co De Bruyne zrobił ostatnio w Madrycie.
Galaktyczny występ
Grając jako fałszywa „dziewiątka” występ w pierwszym meczu w Madrycie uplasował go na szczycie kariery. Genialnie obsłużył Gabriela Jesusa, z zimną krwią wykorzystał jedenastkę, a nieporównywalna do nikogo innego zdolność wyczarowania dla siebie przestrzeni trwała od pierwszego do ostatniego gwizdka. Tak właśnie objawił się Kevin de Bruyne w formie, nie bójmy się mówić tego głośno, „złotopiłkowej”.
Co zmieniło się od momentu, gdy niebieski Manchester ścierał się z „Królewskimi”? Miało to miejsce w półfinale, 4 lata temu i na Wyspach wspomina się to starcie z wielkim żalem. Kevin, który jeszcze tak naprawdę nie zaznaczył swojej pozycji w drużynie, stacjonował na lewym skrzydle, a na prawym Manuel Pellegrini widział Jesusa Navasa. W dwumeczu zdecydował jeden gol. Od tamtego czasu na Etihad przywędrował wiatr przemian i po czterech latach ze starego składu ocalał tylko Belg i Nicolas Otamendi (niespodziewanie, bo nie był typowany przez ekspertów). Najstarszy, ponad trzydziestoletni zaciąg w postaci Fernandinho, David Silva i Sergio Aguero zaczął mecz z ławki.
Guardiola nie ma oporów, by otwarcie mówić, czego wymaga od swoich piłkarzy. Oczekuje topowej dyspozycji pod względem fizycznym, technicznym, psychologicznym i taktycznym. To mieli wszyscy, którzy musieli zmierzyć się z Realem tamtej nocy, kiedy Gabriel Jesus wszedł na nieznany dla siebie ląd grając po lewej stronie i gdzie De Bruyne wszedł w najwyższe obroty w większości spędzając czas plecami do bramki przeciwnika. Występ o którym pamięta się lata.
- Najlepszy pomocnik. Wcześniej mówiłem, że tylko w Wielkiej Brytanii, ale teraz spokojnie mogę rozciągnąć ten tytuł także i na Europę. Dostałby angaż w Realu Madryt, zatrudniliby go w Barcelonie, Bayernie i Liverpoolu - piał z zachwytu Graeme Souness, były kapitan i trener „The Reds”.
Czy ktoś by się z tym nie zgodził? Istnieje bardzo dużo rodzajów pomocników, ale jeśli chodzi o połączenie energii, ciągu na bramkę i kreatywności, na poziomie De Bruyne’a nie ma chyba nikogo innego.
Zatrzymać za wszelką cenę
Belg sfrustrowany brakiem okazji na zaistnienie w Chelsea, zostawił Londyn, aby wznowić karierę w świetle reflektorów Volkswagena w Wolfsburgu. To nie przypadek gracza z gwiazdorską otoczką, ani z rockową mentalnością. Ludzie w Manchesterze opisują go jako „najcichszego faceta w firmie” i „gościa, który nie sprawa najmniejszych problemów”. Może być uparty i bojaźliwy, ale wszyscy uważają go za profesjonalistę, który pokornie pochyla głowę i pracuje. Nie należy do krasomówców, nie da dziennikarzowi płomiennego wywiadu. W jego przypadku przemawiają nogi.
Tego lata skończy 29 lat. Już zgodził się poświęcić swój prime kariery dla City. Podobnie jak w przypadku innych zawodników „Citizens” istnieje obawa, że niektórzy mogą mieć powód do ponownego rozważania swej przyszłości w klubie, jeśli Trybunał ds. Sportu w Lozannie nie cofnie Manchesterowi dwuletniej dyskwalifikacji z europejskich rozgrywek. W szatni nie widać jednak paniki, dominuje spokój, a władze mówią: spokojnie, zaufajcie nam, wygramy apelację i w przyszłym sezonie zagramy w Lidze Mistrzów.
De Bruyne nie potrzebuje tych zapewnień, choć mówi się, że on i jego agent co jakiś czas flirtują z Realem. Że z madryckiego kierunku pojawiają się szmery zainteresowania. Patrick De Koster, przedstawiciel KDB, ucina sprawę i poinformował nawet przed meczem, że nie wybiera się do stolicy Hiszpanii, właśnie żeby nie wywoływać kontrowersji.
- Jeśli ktoś by mnie tam zobaczył, pomyślałby, że przyjechałem, aby coś wynegocjować. Wolę sobie tego oszczędzić. W domu mam duży telewizor. Wystarczy - mówił belgijskim mediom.
Dla Guardioli i jego żołnierzy jedyną myślą o ich przyszłości w Lidze Mistrzów jest próba wygrania jej w tym sezonie.
- Jeśli nie wygramy, wszyscy powiedzą, że jesteśmy przegrańcami, tak jak przez ostatnich pięć lat - powiedział z przymrużeniem oka De Bruyne. Gdy przeskoczenie Liverpoolu graniczy z cudem, trzeba zmienić priorytety.
Nie tylko Real
To ogólnie niezwykły sezon dla KDB. Pomimo dominacji „The Reds” w Premier League, pozostaje silnym pretendentem do indywidualnych nagród. Siedemnaście asyst we wszystkich rozgrywkach nie wzięło się znikąd. Jak powiedział ostatnio Guardiola, „on widzi luki, których normalni ludzie nie widzą”. Kiedy podejmuje ryzyko, potrafi zagrać taką piłkę, o jakiej żaden inny zawodnik nawet by nie pomyślał.
Tylko garstka graczy z City może naprawdę stwierdzić, że osiągnęła optymalne wyniki w tej kampanii, a jeśli miałaby zostać stworzona lista graczy, którzy zakończyli sezon z wyższą reputacją, 29-latek z pewnością by ją otwierał. Ma bezwzględne zaufanie u szkoleniowca, bo jako jedyny gracz z pola, jest odporny na bezwzględną i do bólu konsekwentną politykę rotacji Guardioli. Można powiedzieć, że nadrabiał czas utracony w zeszłym sezonie na leczeniu kontuzji. Dopiero teraz zaczął być oszczędzany i to zapewne w kontekście rewanżowego pojedynku o ćwierćfinał LM. A to też ma swoją wymowę.
Piłkarz Roku? Mamy więcej argumentów. Belg bardzo rzadko grał słabo, a dowodem jego wszechstronności musi być fakt, że nie strzelił bramki lub nie asystował w zaledwie w dziesięciu ze swoich 26 meczów. Dla kontrastu, Salah i Mane mieli udział przy golach w, odpowiednio, 13 i 12 spotkaniach, również na 26.
O skali talentu dużo mówią koledzy.
- To najlepszy pomocnik, z jakim i przeciwko jakiemu przyszło mi grać. Widzi na boisku wszystko, ma oczy także za plecami - chwali partnera z reprezentacji Romelu Lukaku.
Inni wskazują jeszcze upór i całkowicie oddanie się sportowi. Cieszy się należytą mu estymą, bo wygrać zaufanie u Pepa, szaleńca pod względem profesjonalizmu, nie znoszącym momentów słabości, to rzecz cechująca wybitne jednostki.
Tobiasz Kubocz