Finał LM odleciał w zapomnienie. Bez transferów i zdrowych gwiazd Tuchel w PSG jest nikim

Dobre uczynki rozpłynęły się w powietrzu, za to grzeszki są mu ciągle wypominane. Praca Thomasa Tuchela w Parku Książąt stała się dla niego udręką. Nic nie wskazuje na to, by utrzymał fotel trenerski w kolejnym sezonie, za całkiem prawdopodobne, że zostanie zwolniony z PSG jeszcze przed końcem roku.
Czas entuzjazmu, radości z wielu wspaniałych chwil i głośnych nagłówków w gazetach o potędze Paris Saint-Germain wydaje się nieskończenie odległy. Wychwalanie pod niebiosa Thomasa Tuchela, architekta tych wydarzeń, skończyło się szybciej niż ktokolwiek sądził. Niecałe trzy miesiące po tym, jak PSG po raz pierwszy dotarło do finału Ligi Mistrzów, gdzie przegrało z niepokonanym Bayernem, niemiecki trener musi walczyć z bardzo poważnym kryzysem. I najpewniej tę walkę przegra. Z kretesem.
Batalia z dyrektorem sportowym
Od tamtego lizbońskiego finału w klubie ze stolicy Francji nic nie szło gładko. Kilka spraw związanych z koronawirusem w lecie utrudniało Niemcowi pracę, podobnie jak toczący się publiczny spór z dyrektorem sportowym Leonardo. Konflikt pomiędzy tą dwójką rozgrzał do czerwoności prasę na przełomie września i października. Na kilka dni przed końcem okienka transferowego Tuchel ostrzegł na konferencji, że skład finalistów LM musi zostać wzmocniony.
- Jeśli pozostanie ta sama drużyna, nie będziemy mogli mówić o podobnych celach, jak przed rokiem - oznajmił 47-latek. Obawiał się, że PSG za brak odpowiednich transferów “zapłaci cenę” w październiku, listopadzie, grudniu i styczniu. W letnim okienku transferowym paryżanie ostatecznie wykupili Mauro Icardiego z Interu oraz wypożyczyli prawego obrońcę Alessandro Florenziego z Romy. Znacznie więcej nazwisk jest po stronie strat. Ubyli m.in. kapitan Thiago Silva (Chelsea), Edinson Cavani (MU), Thomas Meunier (BVB) oraz Eric Maxim Choupo-Moting z Tanguyem Kouassim (obaj przeszli do Bayernu). Na żadnym z nich nie zarobili nawet eurocenta. Istny exodus.
Nie trzeba bardzo znać Leonardo, aby domyślić się, jaka moża być reakcja na zarzuty o “słabej kadrze”. W klubowych budynkach zagrzmiało.
- Jeśli ktoś nie jest zadowolony i decyduje się zostać, musi przestrzegać naszej polityki i regulaminu wewnętrznego - kontrował dyrektor sportowy PSG. Nie zależało mu na uspokojeniu sytuacji, wręcz dolewał oliwy do ognia. - Nie powiedziałbym, że mamy słabszy zespół. Mówimy o ogromnym potencjale - kontynuował, mając na myśli takie gwiazdy, jak Angel Di Maria, Kylian Mbappe i Neymar. Zapomniał jednak, że co najmniej dwóch z nich od dawna nosiło się z zamiarem odejścia.
Leonardo odniósł się też do “poważnej sytuacji” i mówił o stratach paryżan w wysokości ok. 100 milionów euro. Stratach wynikających z kryzysu pandemicznego. - Ktoś chyba nie rozumie tej sytuacji. Aby pozostać w tym klubie, musisz być zadowolony z chęci cierpienia dla niego, poświęcenia się, nawet gdy przechodzi przez trudny okres - zakończył Brazylijczyk.
Zbyt trudna grupa?
Ostatecznie w ostatniej chwili udało się jeszcze wypożyczyć Moise Keana, który kompletnie zawiódł w Evertonie, a także doświadczonego defensywnego pomocnika Danilo Pereirę z FC Porto. Tuchel liczył jednak na coś więcej, aby móc zrobić kolejny, ostatni krok na drodze do upragnionego tytułu w Lidze Mistrzów. Wydaje się, że to wciąż mrzonka. Nowy sezon w europejskich pucharach rozpoczął od porażki u siebie z Manchesterem United (1:2) i od tego czasu oskarża się go o coś, co mocno szkodzi jego reputacji jednego z najlepszych piłkarskich filozofów. Krytycy zarzucają mu taktyczne błędy. W zeszłym tygodniu kilku ekspertów wyraziło swoje rozczarowanie na łamach gazety “L’Equipe”.
- Nie ma kolektywu, który mógłby przejąć kontrolę nad grą, jeśli Neymar i Di Maria nie prezentują się dobrze lub nie są odpowiednio przygotowani - to opinia Edouarda Cisse, gracza PSG z lat 1997-2007.
Mickael Madar, ulubieniec publiczności w Paryżu w latach 90. i ekspert kanału “Canal+”, potwierdził te słowa. - Można odnieść wrażenie, że Tuchel oszukuje samego siebie i nigdy nie kwestionuje swoich decyzji, gdy jego zespół nie robi żadnych postępów. Myślałem, że jest świetnym taktykiem, który potrafi zmieniać systemu w zależności od sytuacji i możliwości. Myliłem się. Dla mnie od jakiegoś czasu nie był odpowiednim człowiekiem do tej pracy - oznajmił. Krytyka spływała prawie z każdej strony.
Latem wydawało się, że doświadczony trener ma wszystkie argumenty w garści i znajduje się na dobrej drodze, by stworzyć z mistrza Francji potwora. Tymczasem teraz najwyraźniej wszystko zaczęło się rozpadać. - Ciągłe podawanie do Neymara to żadna taktyka. W wieku 21 lat Mbappe też nie powinien samodzielnie decydować o swojej roli na boisku. Największy problem polega na tym, że gdy nie ma tej dwójki, to nie dzieje się kompletnie nic - skonstatował Cisse. Ostry wyrok, ale trudny do zbicia, gdy obejrzy się jeszcze raz mecz z RB Lipsk. W drugiej połowie francuska ekipa nie miała żadnego pomysłu.
Neymarpendencia
Krytyka stylu gry wisi nad Tuchelem od dawna, ale została wybielona sierpniowym sukcesem. Przed podjęciem pracy w Paryżu siłą niemieckiego fachowca zawsze było rozwijanie zespołów w prężnie funkcjonujący kolektyw. Tymczasem w PSG indywidualne popisy największych gwiazd nadal odgrywają decydującą rolę. Nawet podczas finałowego turnieju Ligi Mistrzów w Lizbonie wszystko dostosowano do Neymara, który stał się bardziej pomocny drużynie niż wcześniej. Pomocnicy i skrzydłowi zostali poinstruowani, aby trzymać się linii bocznej, żeby powiększyć przestrzeń dla brazylijskiego napastnika w środku. Dać mu jak najwięcej miejsca. Taka piłkarska wersja “izolacji”, wzięta z koszykarskich parkietów.
Niemniej PSG zawsze osiągało swoje granice przeciwko dobrze zorganizowanym ekipom, które potrafiły wykluczyć Neymara z gry, zwłaszcza, gdy akurat nie miał dobrego dnia. Ta ogólna zależność od jednego czy dwóch piłkarzy rozczarowuje wielu krytyków, a po nieodpowiednim przygotowaniu zawodników, zespół “dogorywa” z powodu zbyt napiętego kalendarza. Pomimo tego, paryżanie nadal górują w Ligue 1 nad resztą stawki i trudno sobie wyobrazić, by ktoś inny mógł ich strącić z krajowego szczytu. To jednak za mało na ambicje katarskich właścicieli.
Kiedy Tuchel przybywał do Paryża, stanął przed wielkim wyzwaniem: musiał pokierować światowej klasy gwiazdami i wznieść w górę europejski skalp. Wiele osób we Francji i Niemczech było zaskoczonych tą nominacją, ponieważ jego nazwisko nie należało do grona tych największych na arenie międzynarodowej. Latem stanął przed olbrzymią szansą, lecz na drodze PSG wyrósł przede wszystkim genialnie dysponowany Manuel Neuer. Ale, w sumie, po ponad dwóch latach pracy Niemca, styl drużyny nie uległ wielkiej zmianie. Czasami zespół wygląda bardziej jak grupa gwiazd, zapatrzonych w siebie indywidualistów. Obnażył to rodak Tuchela, Julian Nagelsmann z Lipska. On nadal osiąga znakomite wyniki (nie licząc bolesnej wpadki z United), nawet gdy stracił rasowego snajpera Timo Wernera. Zasadniczo stworzenie drużyny z jedenastu zgranych piłkarzy to zadanie dla każdego trenera. Szkoleniowca najlepszej ekipy Ligue 1 zdaje się to przerastać. Trzecie z rzędu mistrzostwo Francji niczego tu nie zmieni. Jak donosi “L’Equipe”, szkoleniowiec otrzymał ultimatum. W przypadku porażki z Lipskiem 24 listopada, najpewniej pożegna się ze stanowiskiem.