Dzisiaj Klopp, jutro Nagelsmann. On też może być najlepszy na świecie. Na przykład w Realu Madryt

W piłce nic nie jest dane raz na zawsze. Poprzednie trzy sezony Liverpoolu to historia niezwykłych osiągnięć. Ale fajerwerki ledwo przygasły na niebie, a Juergen Klopp już znalazł nowych przeciwników chętnych pójść w jego ślady. Z tym najbardziej utalentowanym, rodakiem Julianem Nagelsmannem, po raz pierwszy zmierzy się na wielkiej arenie Ligi Mistrzów.
RB Lipsk i Liverpool nigdy wcześniej się ze sobą nie starli, lecz na szczeblu zarządu istnieją bliskie więzi między młodą grupą Red Bull, a angielskim, ponad 140-letnim staruszkiem. Naby Keita dołączył do LFC z Lipska w 2018 roku, podczas gdy rok temu Takumi Minamino przybył do Liverpoolu z Salzburga. Pracownicy “The Reds” odwiedzali również obiekty piłkarskie należące do koncernu w poszukiwaniu inspiracji, zanim sfinalizowali plany nowego centrum treningowego za blisko 50 milionów funtów. Ale to, co naprawdę łączy dwa obozy, to nowa, zupełnie świeża myśl szkoleniowa, która rewolucjonizuje współczesny futbol.
Klopp będzie zachwycony perspektywą ponownego zmierzenia się z Nagelsmannem. Stanęli naprzeciw siebie w sierpniu 2017 roku, kiedy “The Reds” musieli przebijać się do Ligi Mistrzów przez eliminacje, a Hoffenheim był rewelacją rozgrywek Bundesligi. Możliwość zmierzenia się z większą piłkarską firmą ekscytowała zarówno piłkarzy, jak i szkoleniowca “Wieśniaków”, który dopiero kończył wówczas trzydziestkę. W tym czasie i Juergen, i Julian mieli tego samego agenta, zaś Klopp nazywał swojego oponenta “wielkim talentem” i “młodym koniem w stajni”. Liverpool w dwumeczu odprawił Niemców 6:3.
Od tamtej pory wzajemny szacunek między nimi nie zgasł. Na początku 2020 roku Nagelsmann przyznał, że osiągnięcia “Kloppo” na Anfield miały wpływ na jego pracę w Lipsku.
- Jeśli chcesz być dobrym menedżerem, musisz oglądać mecze LFC. To, co robią, jest niesamowite. Z ich występów można wyciągnąć wiele wniosków, ale najważniejsze tkwi w mentalności piłkarzy. Tego nie da się łatwo skopiować - mówił.
Rosnąca więź wzięła się z wiedzy. Panowie bardzo dobrze rozumieją, że ich początki były bardzo podobne. Obaj mieli dużo szczęścia na starcie.
Trener z przypadku
Mainz to jedyny klub w 11-letniej zawodowej karierze Kloppa w roli piłkarza. Całą jego karierę trudno opisać inaczej jak “mało spektakularna”. Charakteryzowano go jako przeciętnego gracza, z kiepskim przyjęciem, ale za to wyjątkowo inteligentnego. Kiedy dziennikarze pytali, dlaczego nigdy nie dostał się do Bundesligi, ze szczerością odpowiadał: - Miałem talent na poziomie czwartej ligi i głowę na Bundesligę. To zaowocowało tylko drugim poziomem rozgrywkowym - przyznawał.
Jakkolwiek się nie spisywał na boisku, to w szatni nigdy nie było lepszego lidera od niego. Ta cecha przywództwa kierowała dyrektorem sportowym Mainz Christianem Heidelem, gdy zastanawiał się, komu powierzyć ster po zwolnieniu w 2001 roku Echarda Krautzuna. Klub pewnym krokiem zmierzał do trzeciej dywizji, pieniędzy w kasie ubywało, a nikt nie chciał się podjąć samobójczej misji. Zwrócił się więc do 35-letniego Kloppa, weterana drużyny, a ten powiedział tylko: “mogę to zrobić!”. Po drugim treningu miał wszystkich piłkarzy po swojej stronie. Entuzjastyczny nowicjusz na ławce trenerskiej wygrał sześć ze swoich pierwszych siedmiu meczów, lokując Moguncję na 14. miejscu i zapewniając utrzymanie na jedną kolejkę przed końcem sezonu.
W następnych latach wprowadzał absolutną rewolucję we wszystkich zespołach, w jakich otrzymywał robotę. Zainicjował filozofię ciągłego biegania. To kluczowy element. Nikt nie mógł stać w miejscu. Wszystko musiało się dziać w biegu
- Chcemy biegać bez przerwy, to nasz kodeks broni. Jeśli jakiś facet opuści stadion wypowiadając sakramentalne “mogli przynajmniej więcej biegać i walczyć”, to znaczy, że coś zrobiliśmy nie tak - twierdził w Mainz. Zarażał charyzmą, elektryzował publiczność.
Jego myśl taktyczna ewoluowała w Borussii Dortmund. Nakłaniał piłkarzy do wzmożonego wysiłku. Wynalazł “gegenpressing”, strukturę gry pielęgnowaną po dziś dzień, zakładającą szybkie odzyskiwanie piłki oraz błyskawiczną kontrę. Postawa zawodników od teraz zawsze miała polegać na tym, by podążać najkrótszymi ścieżkami do bramki i szukać goli. To podejście bardzo obciążające graczy i częściowo odpowiadające za szereg kontuzji, które ostatecznie doprowadziły do wielkiego kryzysu BVB w ostatnim sezonie Kloppa. Niemiec dał piłkarzom sporą pewność siebie, mogli oni niemalże chodzić po wodzie, ale jednocześnie wyciskał ich jak cytryny.
Duża część byłych podopiecznych Kloppa obniżyła loty zaraz po odejściu ich mentora z klubu: Kevin Grosskreutz zakończył karierę w wieku 32 lat. Dawno z radarów zniknęli Erik Durm, Marcel Schmelzer, Neven Subotić, Shinji Kagawa, Nuri Sahin, których wiek jeszcze niedawno uprawniał do kontynuowania gry na wysokim poziomie. Na drugim biegunie można ustawić też dwóch piłkarzy, którym Juergen niewątpliwie pomógł w ciągu kilku lat w Dortmundzie. Robert Lewandowski i Ilkay Gundogan są dziś najlepszymi specjalistami na swoich pozycjach. W Liverpoolu także przekonywał: zamiast transferów wolę stawiać na rozwój tych, których mam.
Błyskawiczna kariera
Julian Nagelsmann nie mógł się nawet poszczycić łatką “przeciętnego grajka”. Jako nastoletni obrońca TSV 1860 Monachium zmagał się z wrodzonym problemem pleców. Gdy usłyszał wyrok od lekarza klubowego, powiedział koledze z zespołu: ”jeśli nie dam rady jako piłkarz, zostanę najlepszym trenerem w Bundeslidze”. Należy mu oddać, że nie jest daleko od tego celu.
Dziewięć lat później istotnie, już z ławki trenerskiej, obserwował zmagania kierowanych przez siebie zawodników w niemieckiej elicie. Wcześniej błyskawicznie awansował na kolejne szczeble: od członka akademii Hoffenheim, przez stanowisko trenera młodzieżówki do lat 16, po opiekuna drużyny U-19. Miał ogromny wpływ na ludzi, dzięki wysokiej sylwetce (190 centymetrów wzrostu) i tworzonej przez niego aurze.
Niektórzy uważali, że działacze Hoffenheim zwariowali, mianując w 2016 r. trenera bez doświadczenia i mówili, że sparzenie się na tym etapie kariery spowoduje jego upadek. Było odwrotnie. Julian przystąpił do walki o utrzymanie w bardzo zrelaksowanym i radosnym nastroju, mówiąc graczom, że “nie chodzi o to, by walczyć, ale by grać w piłkę nożną”. Rok po przejęciu ekipa z Hoffenheim zakończyła rozgrywki na czwartym miejscu, najlepszym w historii. Kolejny sezon? Podium. Trzecie miejsce - za Bayernem i Schalke. Poprawiał nie tylko wyniki drużyny, rozwijał też samych piłkarzy.
Serge Gnabry, obecny skrzydłowy Bayernu i reprezentacji Niemiec, przypisuje Nagelsmannowi dopracowanie do perfekcji zarówno jego mentalności, jak i technicznych aspektów gry, kiedy razem pracowali razem.
- Słyszałem, że ulepsza zawodników i to właśnie mi się przydarzyło - potwierdzał. - Ciągle mnie popychał, wspierał, mobilizował. Mówił: “Serge, musisz robić więcej, masz wielki potencjał, bardziej przejmij kontrolę nad grą, zmuś się do tego”. Zapychał skrzynkę załącznikami wideo z moją grą. Nauczył mnie analizować samego siebie - opowiadał Gnabry.
Zmiana warty?
Przejście Nagelsmanna do marki Red Bulla było naturalne. To środowisko, które lubi inwestować w talenty, a trudno na świecie znaleźć bardziej utalentowanego fachowca. Pod względem zasobów i możliwości Lipsk to znaczący krok naprzód w stosunku do Hoffenheim.
Gdyby nie sposób, w jaki RB obszedł niemieckie przepisy dotyczące własności klubów i być może szersze obawy o praktyki koncernu polegające na zakładaniu sieci “piłkarskich farm” na całym świecie, klub z Lipska byłby uznany za godny podziwu przykład, co można osiągnąć dzięki oświeconym szkoleniom i inteligentnym inwestycjom. Awansował do Bundesligi w 2016 roku, ale ugruntował pozycję dzięki regularnej obecności w Lidze Mistrzów. I to pomimo trzymania bilansu z transferów na poziomie 0. “Byki” mają też drugi najmłodszy skład w Bundeslidze. 33-letni trener to kolejny z najlepszych przykładów.
Starcie z Liverpoolem, chwiejącym się od kontuzji, z problemami sportowymi, kadrowymi i mentalnymi, to szansa dla Lipska do zdobycia kolejnego ważnego skalpu - awansu do ćwierćfinału LM drugi sezon z rzędu. Dla Nagelsmanna to okazja na umocnienie własnej reputacji. Wprawdzie Klopp nadal dzierży większą liczbę trofeów oraz status najlepszego trenera na świecie (dzięki uprzejmości FIFA), to piłka nożna jednak stale się rozwija. Nigdy nie stoi w miejscu. Przekazanie pałeczki może być tylko kwestią czasu. A gdzie może trafić Nagelsmann? Jak pisaliśmy ostatnio, jest on doskonałym materiałem na następcę Zinedine'a Zidane'a w Realu Madryt.