Drużyna pełna konfliktów, kontuzji i dramatów. 30 lat temu napisano historię jak z baśni Andersena
Nikt z nich nie wyjechał na plaże, nie miał wakacji. Oni spodziewali się, że będą grali na tym turnieju. Mijają trzy dekady od fantastycznej przygody duńskiej reprezentacji, która dzięki splotowi różnych okoliczności pojechała na EURO do Szwecji i wbrew wszystkim wygrała imprezę. Te kilka tygodni rywalizacji to przede wszystkim masa wspomnień i anegdot.
Tego dnia w duńskim Roskilde rozbrzmiał festiwal rockowy. Wokalista Pearl Jam Eddie Vedder zaprosił publiczność do wspólnego odśpiewania duńskiego hymnu narodowego przed głównym przebojem “Alive”. Godzinę po końcowym gwizdku finału na scenę wkroczył sam Kurt Cobain. Przed swoim występem powiedział: "Gratulujemy zwycięstwa w turnieju sportowym”. Sportowym. Nie wchodził w szczegóły. Tak mu powiedziano na ucho.
Basista Krist Novoselic przyznał w felietonie dla “Seattle Weekly”, że był to jedyny raz, kiedy interesowało go wydarzenie piłkarskie.
- Przerwali festiwal, żeby ludzie mogli oglądać ostatni mecz EURO na wielkim ekranie. Po raz pierwszy byłem na koncercie, w którym muzyka i sport tak bardzo się przenikały - wspominał.
Dania nigdy wcześniej, ani nigdy później czegoś takiego nie przeżywała.
Wyjście z chaosu
To wszystko by się nie zdarzyło, gdyby nie szczęśliwy zbieg okoliczności, fart, ale swój udział miał też duży pokład motywacji, determinacji oraz twarde charaktery. Droga była szalenie długa, nawet jak na tamte czasy, a zaczęła się od trzęsienia ziemi. Przed kwalifikacjami do turnieju głównego z reprezentacją pożegnał się słynny Sepp Piontek, który w latach 80. wprowadził Danię do światowej elity (przed 1978 r. w tym kraju nie istniała profesjonalna piłka nożna). W prezencie pożegnalnym Sepp otrzymał popielniczkę z logo Duńskiego Związku Piłki Nożnej i uścisk dłoni prezesa. Zastąpił go dotychczasowy trener młodzieżówki oraz asystent Piontka Richard Moeller Nielsen. Tylko dlatego, że nie udało się zatrudnić Niemca Horsta Wohlersa. Jego klub nie chciał z nim rozwiązać kontraktu.
Kwalifikacje rozpoczęły się od niezbyt pewnego zwycięstwa nad Wyspami Owczymi i remisu z Irlandią Północną. Przed domowym meczem z Jugosławią Moeller Nielsen zamieszał - odrzucił ze składu Briena Laudrupa, poinformował o tym jego starszego brata Michaela, ale potem zmienił zdanie.
- Pierwsza połowa zakończyła się remisem 0:0, jednak inicjatywę mieli Jugosłowianie. Byliśmy bardzo sfrustrowani, a Richard kręcił się po szatni jak lew w klatce. Potrzebowaliśmy silnego człowieka, który dodałby nam pewności siebie, ale Moeller-Nielsen promieniował tylko rozpaczą i przygnębieniem - wspominał w swojej autobiografii obrońca Jan Bartram.
Dania przegrała 0:2, a kibice skandowali: "Piontek! Piontek!", wzywając do rezygnacji nowego selekcjonera. Ale to nie on podał się do dymisji. Zrobiła to największa gwiazda drużyny Michael Laudrup.
- To koniec. Po ośmiu latach pracy w reprezentacji radość z gry zniknęła - powiedział “Politiken” zawodnik Barcelony.
Jego młodszy brat zajął ostrzejsze stanowisko.
- Nie będę grał w drużynie narodowej, dopóki Richard będzie ją prowadził. Szanuję go jako człowieka, ale nie jako trenera. Pod względem taktycznym jest słaby.
Również i Bartram odmówił gry w drużynie narodowej. Powiedział, że istnieje tylko teoretyczna szansa na zakwalifikowanie się do EURO, w co wierzy jedynie Moeller-Nielsen.
Przed wznowieniem kwalifikacji w maju 1991 r. sondażownia Gallup opublikowania badanie: 58% Duńczyków marzyło o tym, aby za sterami drużyny zasiadł Morten Olsen, który z Broendby dotarł do półfinału Pucharu UEFA. 35% chciało, by do drużyny narodowej wrócił Piontek. A tylko 5% nadal ufała dotychczasowemu trenerowi.
Eliminacje ciągnęły się dalej. Richard uzupełnił skład piłkarzami z Broendby i dzięki dubletowi jednego z nich, napastnika Benta Christensena, udało się wygrać w Belgradzie 2:1.
- Odpowiedzialność, którą wcześniej przejęli bracia Laudrup, została podzielona między wszystkich zawodników. Mieli wyższą pozycję w hierarchii zespołu i teraz wszyscy byli równi. Dzięki temu staliśmy się bardziej spójni i silniejsi - powiedział Christensen.
Ale i wtedy doszło do skandalu. Bartram wrócił do reprezentacji, zatem ze względu na niego Moeller-Nielsen odsunął Jana Heintze, który wcześniej w udręce wywalczył sobie prawo do wyjazdu na zgrupowanie kadry narodowej (jego klub tego samego dnia zmierzył się w meczu o mistrzostwo z NEC Nijmegen). Po zapoznaniu się z wyjściowym składem, Heinze z fochem opuścił belgradzki hotel i poleciał do Holandii.
Jednak nawet bez niego Dania wygrała wszystkie pozostałe mecze i zajęła drugie miejsce w grupie. Piłkarze i trener nie tracili nadziei. Już wtedy, jesienią 1991 roku, było prawdopodobne, że Jugosławia, która była numerem jeden, nie weźmie udziału w EURO z powodu wojny domowej (uczestniczyło w niej tylko osiem drużyn), więc po sezonie klubowym piłkarze reprezentacji Danii nie wyjechali na wakacje, lecz zebrali się w Wedbaek, by przygotować się do towarzyskiego meczu ze Wspólnotą Niepodległych Państw.
Reprezentacja Jugosławii przyleciała do Sztokholmu 13 dni przed rozpoczęciem Euro, a dzień wcześniej w Sarajewie w wyniku wybuchu granatu w kolejce po chleb zginęło 16 osób.
Rada Bezpieczeństwa ONZ zrzuciła winę na Serbów, Jugosławia została wykluczona z mistrzostw Europy na mocy rezolucji nr 757.
Następnego dnia Moeller-Nielsen powiedział zawodnikom na treningu:
- Naszym celem jest teraz zdobycie mistrzostwa Europy.
Zawodnicy roześmiali się. Napastnik Flemming Poulsen żartował, mówiąc dziennikarzom o kondycji fizycznej drużyny.
- Nie mamy problemu z wytrzymaniem 90 minut. 30 minut w pierwszym meczu. 30 w drugim. I kolejne 30 w ostatnim, trzecim.
Nieoczekiwanie do zespołu wrócił Brian Laudrup. W prasie nazywano go zdrajcą z powodu konfliktu z Richardem, ale on sam został przyjęty do drużyny bez żadnych negatywnych emocji. Wszyscy byli gotowi na jego powrót. Większość graczy przyznawało, że specjalne warunki są do przyjęcia dla najważniejszych gwiazd. Na przykład Preben Elkjaer Larsen palił papierosy pięć minut przed meczem, czego nikomu innemu nie wolno było robić.
Mistrzostwa nadziei
Jeszcze przed pierwszym meczem na EURO atmosfera w kadrze wcale się nie poprawiała. Richard pominął Michaela Laudrupa i innych jego krytyków, a piłkarze spotkali się na zgrupowaniu na kilka dni przed startem imprezy. Przed wypłynięciem promem do Szwecji Kim Vilfort poradził Duńskiemu Związkowi Piłki Nożnej, aby upomniał się o zyski za awans na mistrzostwa Europy, które dostała Jugosławia (i nie oddała). Wniosek został odrzucony przez urzędników UEFA. Sytuacja rozgniewała też szwedzkiego trenera Lennarta Soederberga.
- Dostałeś darmowy bilet z powodów politycznych, więc o co to całe zamieszanie? Zamknij się i graj.
Na inaugurację Dania zremisowała z Anglią 0:0. Christensen piał z zachwytu.
- Jesteśmy szczęśliwi, ponieważ już zdobyliśmy jeden punkt więcej niż pokolenie z wcześniejszego EURO - powiedział napastnik.
Przez miesiące dręczyły go krzywdzące porównania z drużyną Piontka, która wprawdzie wykoleiła się cztery lata wcześniej, ale dotarła do półfinału EURO 1984 i wyszła z grupy na mundialu w 1986 roku.
W drugim meczu Duńczycy nie mieli wiele do powiedzenia. Szwedzi, gospodarz imprezy i teoretycznie najsłabszy rywal, zdominował kwalifikantów z “dziką kartą”, choć wygrał tylko jedną bramką. Gola na wagę dwóch punktów (wtedy za zwycięstwo przyznawało się właśnie dwa oczka) strzelił Tomas Brolin. Duński komentator Jorn Mader zakończył swoją relację ponuro.
- Nie wejdziemy do półfinału - to fakt. Żegnaj, Euro. Żegnaj stadionie Rosunda.
Mylił się. To jeszcze nie był koniec, ale Dania wyglądała koszmarnie. Straciła dwóch kluczowych zawodników po drugiej rundzie. Christensen i Vilfort wrócili do domu. Pierwszy z nich z powodu kontuzji. Drugi ze względu na pogarszający się stan zdrowia 7-letniej córki, która chorowała na białaczkę.
Francja, najwyżej sklasyfikowana drużyna UEFA, jeszcze walczyła o awans. Drużyna, która w ciągu ostatnich dwóch i pół roku przegrała tylko raz. Schmeichel w wywiadzie przed meczem zwracał uwagę na presję Francuzów w pierwszej połowie i sugerował grę Duńczyków z kontrataku. Poulsen nie zgodził się z tym stwierdzeniem.
- W eliminacjach zaskoczyliśmy naszych przeciwników, atakując od pierwszych minut. Tym też możemy przestraszyć Francuzów.
Już w 8. minucie Henrik Larsen, który zastąpił Vilforta, otrzymał piłkę od Poulsena i zdobył pierwszą bramkę dla Danii na EURO. W drugiej połowie wyrównał Jean-Pierre Papin, ale wkrótce Moeller-Nielsen wypuścił w bój napastnika Larsa Elstrupa, który z powodu sporu finansowego z trenerem Luton wrócił do Danii i wiosną 1992 roku grał w drugiej lidze dla Odense. Po dwunastu minutach od debiutu Elstrup strzałem głową zapewnił Danii awans z grupy.
W państwie duńskim dobrze się dzieje
Dwa dni przed półfinałem, w drodze na trening w Goeteborgu, Jon Jensen zapytał:
- Trenerze, czy zamiast karmy dla psów od lekarza zjemy coś w McDonalds?
Dr Mogens Kreutzfeldt opracował dietę węglowodanową dla zawodników, ale po sesji treningowej masażysta Allan Poulsen poradził trenerowi, aby złagodził przepisy i pozwolił zawodnikom “wciągnąć” fast foody.
- Jeśli tego chcą, niech to zrobią - odpowiedział Moeller-Nielsen. I odrzucił protest dr Kreutzfeldta.
Po dojściu do finału Richard wpuścił żony zawodników na zgrupowanie reprezentacji, która wyglądała na zrelaksowaną w porównaniu do ich rywali, zmagających się z surowymi przepisami. “Bild” opublikował zdjęcie, na którym niemiecki napastnik Karl-Heinz Riedle porozumiewał się z synem przez żelazny płot.
Trener Duńczyków nękał zawodników długimi wykładami taktycznymi i ćwiczeniami standardowych pozycji, ale także zaskakiwał ich, sam zbierając piłki i inny sprzęt po treningach. Pokazał to na własnym przykładzie: w jego zespole nie ma nowicjuszy ani spóźnialskich, nikt nie jest zwolniony ze żmudnej pracy. Z tego powodu nie polubił się z Michaelem Laudrupem, ale jednocześnie zdobył oddanie takich pracowników, jak Henrik Larsen. To on zdobył obie bramki przeciwko Holendrom w półfinale i strzelił pierwszy rzut karny dla Duńczyków. Peter Schmeichel obronił jedenastkę Marco van Bastena i tak sensacja stała się faktem.
Niestety półfinałową euforię stłumiła kontuzja lewego obrońcy Henrika Andersena. Po zderzeniu z Van Bastenem w jego lewym kolanie pojawiło się wgłębienie i rzepka przesunęła się w bok. Henrik wspomina również:
- Byłem zszokowany widokiem mojego kolana. Założono mi maskę tlenową, ale nie czułem bólu - po takim urazie uaktywniają się wszystkie systemy obronne organizmu.
Przed finałem prawie połowa piłkarzy Danii była właściwie niedysponowana. Pilnie wezwano do Szwecji fizjoterapeutę z Ljungby, Finn Egebjerga, bo doktor Kreutzfeldt miał ręce pełne roboty. Sztab medyczny pracował do późnych godzin nocnych, łagodząc urazy pachwin Jensena i Larsena, stłuczeń kapitana Olsena i Laudrupa, który w półfinale asystował dwa razy.
Na konferencji prasowej przed meczem z Niemcami Moeller-Nielsen porównał swoją drużynę do gorsetu swojej mamy, a Schmeichela, Olsena, Jensena i Poulsena do szelek gorsetowych (jak to powiedzieć po angielsku dowiedział się dzień wcześniej podczas lunchu z Alexem Fergusonem).
W finale Richard polecił Laudrupowi i drugiemu napastnikowi Poulsenowi, by zabrali za sobą obrońców Thomasa Helmera i Juergena Kohlera, robiąc miejsce dla Jensena i Vilforta. Ten drugi przed półfinałem wrócił po wizycie w szpitalu córki. Niestety Line zmarła półtora miesiąca później.
To właśnie Kim odebrał piłkę Andreasowi Brehme, rozpoczynając atak Duńczyków na pierwszą bramkę, a drugą zdobył sam, oszukując Brehme i Helmera jednym zwodem. Równie imponujący jak gol był skok radości Torbena Piechnika, który przeleciał przez grupę graczy leżących już na autorze bramki.
Rano obudzili się w swoich łóżkach. To nie był sen. Oni naprawdę wygrali mistrzostwo Europy. W pokoju nie znaleźli jednak Kima Christofte, obrońcy, strzelca decydującego karnego w półfinale z Holandią.
- Myśleliśmy, że siedzi na kamieniu i fotografuje żaglówki, tak jak ostatnio, ale tam też go nie było - pamięta moment Peter Schmeichel.
Nie udało się go znaleźć i Moeller-Nielsen kazał jechać na lotnisko. Kiedy wysiedli przy samolocie, podjechał inny autobus, którego jedynym pasażerem był, a jakże, Christofte. Miał na sobie słomkowy kapelusz, wielkie okulary przeciwsłoneczne, trzymał ze sobą piłkę i aparat fotograficzny. Wyglądał jak typowy duński turysta i taką rolę odgrywał przez resztę dnia. Następnego dnia ten skromny facet wygłupiał się na balkonie kopenhaskiego ratusza i śpiewał: "Deutschland, Deutschland, auf wiedersehen!”.
Rok później Brian Laudrup zostanie zdegradowany z Fiorentiną z Serie A, w kolejnych latach Lars Elstrup zrezygnuje z futbolu i wstąpi do anarcho-buddyjskiej sekty. Torben Piechnik poniesie porażkę w Liverpoolu i zostanie masażystą. Christofte stanie na czele firmy budującej domy z odpadów rolniczych, a Henrik Larsen będzie kierował spółką sprzedającą środki czystości. Obrońca Klaus Christiansen podejmie pracę w dziale marketingu Nike’a, natomiast napastnik Torben Frank będzie pracował w dziale logistyki sieci supermarketów.
Na to wszystko przyjdzie czas później, ale 27 czerwca 1992 roku dwudziestu szczęśliwych facetów wskoczyło na balkon ratusza przed dziesiątkami tysięcy fanów i poczuło się nie mniejszą gwiazdą niż Kurt Cobain.
- Świetna zabawa. Jedyną rzeczą, która mi trochę przeszkadzała, był napis przy wejściu na balkon: "Wstęp dla maksymalnie ośmiu osób” - wspomina Schmeichel.