Chile ma swojego Matty’ego Casha. Paszport z Football Managera przepustką do wielkiej sławy
W zeszłym roku był zwykłym angielskim napastnikiem strzelającym bramki w Championship. Dziś, za sprawą… Football Managera, jest gwiazdą reprezentacji Chile i właśnie podążył reklamowymi śladami Leo Messiego i Davida Beckhama. Ostatnio życie Bena Breretona Diaza to totalne szaleństwo.
Miniony rok to dla Breretona istny wir wydarzeń. W maju kończył sezon Championship z Blackburn Rovers w połowie tabeli. Pod koniec lipca przestał być Breretonem, a zaczął nosić nazwisko Brereton Diaz, grał przeciwko Leo Messiemu i Neymarowi na Copa America w Brazylii, stał się supergwiazdą chilijskiej reprezentacji i w pewnym sensie nawet poszedł w ślady argentyńskiego gwiazdora PSG. No, ale o tym później.
Druga narodowość: Chilijczyk
Opowieść jak z filmu familijnego o zawsze szczęśliwych zakończeniach zaczyna się w Stoke-on-Trent, gdzie młody piłkarz się urodził i wychował, a następnie wybił na reprezentacyjny poziom młodzieżowy, wygrywając nawet z Anglią EURO U-17 w 2017 roku. Ale raczej nie spodziewał się, że jego piłkarskie macki przenikną aż za ocean i zostanie bohaterem południowoamerykańskiego kraju. Mark Hitch, na co dzień programista i kibic Blackburn, jest skautem Football Managera, popularnej na całej świecie gry komputerowej. Zbiera najświeższe dane o zawodnikach i wprowadza je do bazy, od dziesięciu lat odpowiada za drużynę swojego dzieciństwa, Rovers. Hitch po raz pierwszy zauważył, że Breretonowi można nadać drugie obywatelstwo, przeglądając program meczowy klubu.
- Za każdym razem, gdy pojawia się jakiś news o Breretonie i Chile, koledzy wklejają mi go na Whatsappa z podpisem: to ty zacząłeś to szaleństwo! Tak naprawdę, zrobiłem tylko to, co do mnie należało - mówi Hitch.
Skaut przeczytał w programie wywiad z 22-letnim napastnikiem, gdzie pochwalił się, że jego matka pochodzi z Chile. Mark, nie namyślając się długo, zrobił aktualizację profilu Breretona. W rubryce “druga narodowość” wpisał: Chilijczyk. To wszystko pewnie byłoby niewystarczające do zrobienia z angielskiego gracza chilijskiego reprezentanta, gdyby nie jeszcze jedna osoba. Nastąpiło sprzężenie zwrotne, a więc ktoś musiał odkryć “małą” poprawkę w FM-ie. To Alvaro Perez, będąc wirtualnym selekcjonerem reprezentacji Chile, próbował znaleźć dobrego napastnika, filtrując bazę w poszukiwaniu piłkarzy, którym można wysłać powołanie. Trafił na Breretona i doznał szoku. Przecież to przyszłość nie tylko jego “efemowej” kadry, ale i tej całkiem prawdziwej, z realu!
W listopadzie ubiegłego roku stworzył i nagłośnił hashtag #BreretonALaRoja zyskujący na Twitterze coraz większą rzeszę sympatyków. Wszędzie chilijskie flagi i wpisy: “Musisz grać dla nas” i “Brereton dla Chile!”. Media w kraju szybko podłapały akcję, rozgłos dotarł w końcu do selekcjonera Martina Lasarte’a, a Brereton odebrał telefon od Chilijskiego Związku Piłki Nożnej przed wyjazdem Blackburn do Preston w listopadzie. Tam zdobył bramkę, trener drużyny narodowej był pod wrażeniem. Nastąpiła lawina kolejnych wydarzeń. Sześć miesięcy później już jako Ben Brereton Diaz siedział w samolocie, znajdując się w składzie reprezentacji “La Roja” na dwa mecze kwalifikacyjne do mistrzostw świata oraz na turniej Copa America rozgrywanego w Brazylii.
Bez języka, ale ze wsparciem
Sam zainteresowany mówił, że decyzja o wyborze Chile należała do tych łatwiejszych w jego życiu:
- Od tej pory z twarzy mojej mamy nie znika uśmiech. Jest taka zachwycona! To zdecydowanie dumny moment dla mnie i rodziny - wyznawał w pierwszych wywiadach po powołaniu.
Mimo to pojawiły się wyzwania. Wciąż mówi bardzo słabo po hiszpańsku, a przecież trafił do grupy zżytych ze sobą osób, z których wielu to zawodnicy o znanych nazwiskach, grający ze sobą razem nawet od czasu triumfu na mundialu U-20 w 2007 roku. On również wchodzi na wyższy poziom, występując obok takich gwiazd jak Alexis Sanchez. To właśnie między innymi dzięki niemu pierwsze wyboje zostały pokonane. Sanchez, ale też i reszta kolegów z reprezentacji oraz trenerzy powitali go z otwartymi ramionami.
Jak na ironię, to kontuzja byłego napastnika Arsenalu i Manchesteru United ostatecznie dała Breretonowi szansę na zabłyśnięcie. Po odsiedzeniu dwóch meczów kwalifikacyjnych na ławce rezerwowych, nowy Diaz został wprowadzony na boisko na 30 minut przed końcem pierwszego meczu grupowego Copa America przeciwko Argentynie Leo Messiego. Rzucił się w wir walki, pozostawiając po sobie tylko pozytywne wrażenie. Na tyle pozytywne, że rozpoczął następne spotkanie z Boliwią w pierwszym składzie.
Wymarzony debiut w pełnym wymiarze. Już po dziesięciu minutach strzelił dla nowych współtowarzyszy pierwszą bramkę. O tym, jaka w jego domu wybuchła euforia, dowiedział się po końcowym gwizdku:
- Wokół mojego angielskiego domu urządzono wielką imprezę. Cała rodzina, wraz z chilijską nianią, dziadkiem, ciociami i wujkami… Filmy, które widziałem z momentu strzelenia gola były niesamowite - mówił.
Najskuteczniejszy w lidze
Ale oszalała nie tylko okolica w rodzinnym Chesire. W Chile media społecznościowe zapłonęły od pochwał dla ich “nowo adoptowanego syna”. Brereton ilustruje ten zachwyt wzruszającą anegdotą. Po powrocie z mistrzostw na lotnisku pojawił się chłopak o imieniu Cristobal, trzymający koszulkę reprezentacji, na której z taśm klejących ułożył numer 22 i nazwisko Brereton. Piłkarzowi pokazano zdjęcie dziecka, a potem wysłał mu wiadomość oraz oryginalną koszulkę, w której trafił do bramki Boliwijczyków, jako małe podziękowanie za okazane wsparcie.
Jego popularność skoczyła na tyle, że teraz występuje w chilijskiej reklamie Pepsi, tak jak Messi w wersji argentyńskiej, a David Beckham w Wielkiej Brytanii.
Na tym opowieść na pewno się nie skończy. Kolejna przerwa na mecze kadr narodowych w październiku to szansa, by przekonać do siebie nowych fanów. Byłoby dziwne, gdyby trener z niego nie skorzystał. Snajper Blackburn Rovers notuje zadziwiające indywidualne liczby w Championship, strzelając dziesięć bramek w 11 występach. Ostatnie trzy gry: z Cardiff, Huddersfield i Blackpool to hattrick, dublet i pojedyncza bramka. W klasyfikacji strzelców prowadzi wraz z weteranem tej ligi, Aleksandrem Mitroviciem z Fulham.
Z językiem hiszpańskim też idzie Benowi coraz lepiej. Ma lekcje dwa razy w tygodniu i czuje, że interakcja z kolegami z Chile przebiega bez zakłóceń. Rozwój na każdym kroku, sukcesy na wszystkich polach. A co by powiedział, gdyby ktoś przedstawił mu tę sytuację i kalendarium wydarzeń rok temu?
- Stwierdziłbym, że jest szalony. To było dla mnie kilkanaście wspaniałych miesięcy. Inny kraj, inny futbol, ja naprawdę cieszyłem się tym czasem. To po prostu genialne doświadczenie dla mnie samego i coś, czego nigdy, nigdy nie zapomnę.