Borussia będzie zmuszona sprzedać Haalanda? Pusta kasa, fatalne wyniki i strach przed jutrem w Dortmundzie

Borussia będzie zmuszona sprzedać Haalanda? Pusta kasa, fatalne wyniki i strach przed jutrem w Dortmundzie
Lukasz Laskowski / PressFocus
Borussia Dortmund znajduje się w kryzysie, być może nawet największym od 2005 roku, kiedy widmo bankructwa omal nie położyło zasłużonego klubu na łopatki. Dużo zależy od powrotu kibiców na trybuny, nowych umów telewizyjnych, ale najwięcej od nóg i głów piłkarzy, którzy na razie nie pomagają przejść przez trudny okres suchą stopą.
To na nim powinna spadać część odpowiedzialności za wyniki i styl drużyny. Marco Reus, kapitan BVB. Uwielbia personalizować swoje buty piłkarskie, w ten sposób, że na tyłach jasnożółtego obuwia kazał sobie wybić napis “Hakuna matata”. Motto znane przez fanów “Króla Lwa” oznacza w języku suahili coś w rodzaju “Wszystko w porządku, o nic się nie martw”. Jak tu się nie martwić, gdy jesteś liderem zespołu, który traci kontakt z czołówką Bundesligi, a ty marnujesz rzuty karne i strzelasz ledwie trzy bramki w ciągu jednej rundy? Gdy schodził z boiska po zeszłotygodniowej klęsce z Gladbach (2:4) użył nieco mocniejszych słów. “Nasza gra śmierdzi”. Hm, może czas na zmianę sentencji?
Dalsza część tekstu pod wideo

Nowy trener, stare wyniki

21 listopada Borussia Dortmund znajdowała się w znanej jej sytuacji. Zdyszany Bayern zaczynał upuszczać punkty i wydawało się, że kolos chwiał się na glinianych nogach. W tym samym czasie wicemistrzowie Niemiec, chcąc przeskoczyć wreszcie monachijczyków, zdemolowali Herthę 5:2 po czterech bramkach Erlinga Haalanda. To miał być ten długo oczekiwany punkt zwrotny. Czas, kiedy dortmundzka młodzież wreszcie będzie rozdawać karty. Jednak w następnych trzech meczach wszystko się rozwaliło. Borussia zdobyła tylko punkt z możliwych dziewięciu, najlepszy napastnik złapał uraz mięśniowy, wykluczający go do końca 2020 roku, zaś menedżerowi Lucienowi Favre’owi pokazano drzwi. Duch zwycięstwa uleciał w mgnieniu oka.
Edin Terzić, 38-letni asystent trenera, ma w żyłach DNA BVB i jego zatrudnienie wszystkim wydawało się rozsądne. Skoro Hansiemu Flickowi, wieloletniemu pracownikowi Bayernu, udało się na nowo wskrzesić ogień w szatni, doprowadzając ekipę do największych sukcesów od lat, dlaczego taki sam scenariusz nie mógłby być rozpisany Terziciowi? Od młodości wdychał klimat na Suedtribune, pracował na różnych stanowiskach przy Signal Iduna Park, wyjechał pobierać lekcję m.in. w West Hamie, później wrócił, by asystować Favre’owi. To nie wystarczyło.
Magia wrócił na chwilę. Wygrana 3:1 z Lipskiem była pokazem talentów Haalanda, Jadona Sancho i Manuela Akanjiego. Po krótkotrwałym zrywie nastąpił zimny prysznic: uratowany remis w końcówce z bijącym się o utrzymanie Mainz, następnie klęska z Bayerem Leverkusen oraz nokaut w Gladbach. A więc wszystko po staremu. Tu już nic dobrego się nie wydarze. Sęk w tym, że kłopot z wynikami to tylko wierzchołek góry lodowej. Klub zasypywany jest problemami niemal z każdej strony.

Liga Mistrzów albo wyprzedaż

Brak dochodów stawia zespół w bardzo trudnej sytuacji. W minionym roku Borussia straciła 44 miliony euro, a w tym strata może wynieść nawet 85 mln. Nowy kontrakt telewizyjny został uszczuplony o kolejnych 13 mln i nikt nawet nie próbuje sobie wyobrazić, co się może wydarzyć, gdy “Schwarzgelben” nie zdołają awansować do Ligi Mistrzów. Pesymizm odczuwa się z każdej strony.
- W obecnych realiach nie można sobie pozwolić na skład o takiej wielkości, jaki my mamy. Jeśli nie masz Ligi Mistrzów, musisz użyć czerwonego ołówka - mówił dziennikarzom “Kickera” dyrektor generalny Hans Joachim-Watzke.
Klub nie będzie w stanie drugi sezon z rzędu przekonać najlepszych graczy do pozostania. Sprzedaż Sancho wydaje się nieodzowna, ale być może w kolejce do spieniężenia czeka już również Haaland. I to mimo że kilka razy powtarzał, że nie planuje robić następnego kroku przed 2022 rokiem.
Podobnie jak wiele klubów w całej Europie, również i BVB odczuło skutki finansowe pandemii koronawirusa, co wpłynęło na działalność klubu na rynku transferowym. W lipcu do stale rosnącej listy “wunderkidów” dodano 17-letniego środkowego pomocnika Jude’a Bellinghama. Wygrano tym samym korespondencyjną walkę o młokosa z Manchesterem United. Jednak tej zimy ograniczenia ekonomiczne uniemożliwiają przeprowadzenie jakichkolwiek transferów, podczas gdy działacze słuchają ofert ze strony innych klubów.
Źródła wskazują, że najbliżej opuszczenia Westfalii są Julian Brandt, Mahmoud Dahoud oraz Nico Schulz. Może nie akurat teraz, choćby Brandt najpewniej odejdzie latem. Ale właśnie ta trójka - plus Mario Goetze oraz Andre Schuerrle - to symbole nieudanych transferowych ruchów Borussii. Dwóch ostatnich pożegnało się z Dortmundem bez zastrzyku gotówki dla klubu. Jeden przeszedł na emeryturę w wieku 29 lat, drugi jako wolny agent próbuje jeszcze swych sił w PSV. Odchudzanie składu będzie natomiast postępować.

Dwunasty zawodnik siedzi w domu

Bolą także puste trybuny. Borussia, prawdopodobnie bardziej niż inne kluby - takie jak Bayern czy Lipsk - tęskni za fanami. W tym sezonie dortmundczycy przegrali trzy z ośmiu dotychczasowych meczów na Signal Iduna, podczas gdy trzy porażki u siebie zanotowali w całym zeszłym sezonie, wszystkie zresztą po restarcie. W “normalnym” sezonie 2018/19 ulegli na własnym terenie jedynie z Schalke, przekreślając szanse na mistrzostwo.
- Nie ma innej drużyny, która musi sobie radzić bez 81 tysięcy głośnych, lojalnych fanów - twierdzi Watzke, szukając przyczyn kiepskiej dyspozycji “Die Borussen”. Co mecz “żółta ściana” pulsowała, karnety wyprzedawały się z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, a znalezienie choćby jednego wolnego miejsca na trybunach graniczyło z cudem. - Tęsknimy za Suedtribune. Kiedy mamy za sobą dwunastego zawodnika, nie sposób przejść obok spotkania - mówił “Bildowi” dyrektor sportowy Michael Zorc.
Po czterech kolejkach w nowym roku Borussia już nawet nie widzi pleców obrońcy tytułu. Bayern odskoczył na 10 punktów, ale daleko z przodu jest również ekipa Juliana Nagelsmanna, choć Lipsk również potrafi łatwo pogubić punkty. Runda jesienna wykrystalizowała pewną grupę klubów gotowych na walkę o Ligę Mistrzów, wśród których widnieją nazwy Wolfsburga, Eintrachtu, Gladbach czy Bayeru Leverkusen. Dortmund obecnie przewodzi w towarzystwie drużyn znajdujących się poza miejscami gwarantującymi europejskie puchary. W zaledwie trzy tygodnie wicemistrz z pretendenta do tytułu stał się potencjalnym “klubem kryzysowym”. Następne trzy zdecydują, czy sezon BVB zamieni się w taki, przez który mogą przegapić przyszłoroczną edycję Champions League. Zapowiada się więc interesujący bój o najbliższą przyszłość “czarno-żółtych”.

Przeczytaj również