Ajax Amsterdam wpada w pułapkę zwycięzców. Po sprzedażach de Jonga i de Ligta historia znów zatacza koło
Na akademię Ajaksu należy chuchać i dmuchać, a kibice z Amsterdamu zapewne chcieliby też, pewnie trochę z przymrużeniem oka, by wpisać ją na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Z Jongs Ajax pochodzą przecież najwspanialsi artyści europejskiego futbolu. Dziś jednak rozwój akademii może być zagrożony i to, paradoksalnie, z powodu triumfów, jakie święcą piłkarze Erika ten Haga.
Gdy gdzieś zakwita fortuna, pojawia się też niebezpieczeństwo. I to jest ten moment, kiedy zarządcom Ajaksu powinna zapalić się ostrzegawcza lampka. Pozbywając się, za okazałe pieniądze, ale jednak, swoich asów, a dokupując w zamian nazwiska o uznanej marce mogą się w niedługim czasie mocno przejechać. Nie pierwszy zresztą raz.
Lata 90., czas wychowanków
Problem w Amsterdamie jest już bardzo dobrze znany i nie trzeba wyciągać archiwalnych kronik, by odświeżyć pamięć. Złotym okresem Ajaksu były lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku.
Wówczas chłopcy Louisa van Gaala całkowicie zdominowali Eredivisie, którą wygrywali cztery razy na przestrzeni pięciu lat. Ale najważniejsze sukcesy święcili w Europie i to na rozgrywkach Ligi Mistrzów fokusowali się najbardziej.
Już w debiutanckim sezonie LM dla Ajaksu Holendrzy wznieśli trofeum niespodziewanie wygrywając w finale z AC Milan, a po drodze roznosząc wręcz w pył Bayern Monachium w półfinale.
Kolejną edycję również zakończyli w finale, tam jednak ulegając innym włoskim potentatom – Juventusowi, ale dopiero po serii jedenastek. Sezon później również można dopisać do rachunku zysków niż strat. Półfinał, ten sam rywal, jednak już wyższa porażka (1:1 i 1:4).
Koniec końców – trzy kolejne starty w Lidze Mistrzów i trzy półfinały, takim wynikiem ostatnio mogą się pochwalić tylko największe marki, w tym Real Madryt. Coś się jednak popsuło i po batalii o europejskie puchary nastąpiła walka o zachowanie twarzy na krajowym podwórku.
Kluivert, Blind, Seedorf, Overmars, bracia de Boer, van der Sar – każdy kibic potrafi wymienić złotych chłopaków Ajaksu. Część z nich to wychowankowie słynnego na całym świecie Jong Ajax, słynnej na całym świecie akademii amsterdamskiego klubu, a część - produkty już seniorskiego teamu, wyrabiane „dłutem” najlepszych holenderskich trenerów. Wszyscy pożegnali się z klubem w szczytowym momencie funkcjonowania Ajacieden.
Pierwsza zapaść
De Boerowie poszli do Barcelony, VdS do Juventusu, Overmars do Arsenalu, a i pozostali rozpierzchli się po Europie. Scouci i dyrektorzy sportowi natomiast rzucili się w wir poszukiwań ich następców. Niestety, cierpiało na tym szkolenie. Napędzeni pieniędzmi za transfery Holendrzy skupili się głównie na podkupowaniu zawodników rywali, osłabianii ich narzucając swoją dominującą na rynku rolę, spychając tym samym na boczny tor kwestię graduacji swoich wychowanków.
Efekt? Talenty z roczników od 1977 do 1981 praktycznie wcale nie odcisnęły piętna w klubie. Miało to bezpośrednie przełożenie na wyniki osiągane przez Ajax. Trzy lata bez mistrzostwa z kompromitującymi miejscami, jak szóste w sezonie 98-99. W Amsterdamie poszli w końcu po rozum do głowy i sięgnęli po naprawdę utalentowaną młodzież. Do składu weszli m.in. Rafael van der Vaart, John Heitinga, Wesley Sneijder oraz Thomas Vermaelen. I znów nie trzeba było długo czekać na plon – klub wrócił na tron zdobywając dwie mistrzowskie patery w ciągu trzech sezonów.
Sytuacja powtórzyła się jeszcze raz, ale tym razem kryzys trwał jeszcze dłużej, bo sześć lat. W tym czasie na palcach jednej ręki można wyliczyć graczy, wyciągniętych z Jong Ajax, którzy stanowili pewną wartość dla dorosłego zespołu. I byli to tylko zawodnicy z formacji defensywnej, jak Toby Alderweireld czy Jan Vertonghen.
Owszem, niektóre okienka transferowe kończyły się ciekawymi nabytkami, jak wtedy, gdy ściągnięto Luisa Suareza, Klaasa Jana Huntelaara, ale brakowało konsekwencji, a w dłuższej perspektywie w strategii klubowej pojawił się chaos, nad którym nie potrafiono zapanować do początków obecnej dekady.
Rewolucja Cruyffa
Ktoś w końcu musiał powiedzieć dość, a zrobiła to osoba, bez której nad Amsterdam ArenA nie unosiłaby się aura wielkości. W wywiadzie dla „De Telegraaf” nieżyjący już Johan Cruyff zrugał ówczesne kierownictwo klubu, stwierdzając, że Ajax odchodzi od własnej tożsamości, od wypracowanego w poprzednich latach systemu szkolenia i co chwilę zmienia koncepcję funkcjonowania. Konieczny był powrót do DNA, bez którego team nie osiągnąłby swojego statusu.
Poniżej: Kluczowe postacie Jong Ajax, sezon 2014/15:
Cruyff szybko odsunął od władzy „krawaciarzy”, ludzi działających na szkodę, biznesmenów czerpiących jedynie zysk ze sprzedaży bądź kupna graczy. Na fotelach kierowniczych zasiedli za to byli reprezentanci Ajaksu, wspomniani już wcześniej Edwin van der Sar i Marc Overmars, a czysto szkoleniową pracą zajęli się kolejni: Wim Jonk i Aron Winter. Tryby powoli zaczęły się napędzać, koła poszły w ruch, do gabloty wskakiwały liczne krajowe trofea.
Oprócz sukcesów czysto sportowych, odżyła zrewitalizowana szkółka, czego efekty widzimy po dziś dzień. Wykreowano Matthijsa de Ligta, który lada dzień zasili Juventus, Frenkiego de Jonga, trenującego już w Barcelonie, Donny’ego van de Beeka, za którym ustawił się sznur absztyfikantów, no i Justina Kluiverta wyrwanego z Amsterdamu jeszcze przed poprzednim sezonem. Nikt dziś nie ma wątpliwości, że dołożono wszelkich starań, by Ajax ponownie zaczął być kojarzony ze znakomicie wytrenowaną młodzieżą. W porównaniu jednak do wcześniejszych lat, dziś trzeba wyłożyć konkretne pieniądze, liczone w kilkudziesięciu milionach euro, by na luksus takiego potencjału sobie pozwolić.
Powtórka z rozrywki?
Ajax za chwilę jednak może wpaść w spiralę błędów i to widać po pierwszych ruchach po wytransferowaniu swoich młodych gwiazd. Dyrektor sportowy Marc Overmars z zaoszczędzonych pieniędzy sprowadził do klubu następców, którzy, według niego, mają udźwignąć ciężar wyników dostarczanych w poprzednim sezonie.
Przyszedł m.in. Quincy Promes z Sevilli (zresztą wychowanek Ajaksu), w oczekiwaniu jest transfer Stevena Bergwijna od największego rywala – PSV. Ponownie więc, jak w chudych latach, wahadło wychylone jest bardziej w kierunku głośnych zakupów, niż metodycznego szkolenia przyszłych gwiazd.
Nie jest trudno odczytać intencji włodarzy. Chęć współzawodnictwa na wysokim poziomie, batalii o Ligę Mistrzów, kopanie po tyłkach Juventusu, Realu – to wszystko narobiło smaku u kibiców z Amsterdamu.
Presję, nawet cichą, daje się zauważyć: chcemy takich samych emocji w kolejnym roku! A skoro tak, trzeba zainwestować w doświadczonych. A skoro tak, to oznacza zredukowanie graduacji młodzieży. Zawodników zbyt dobrych na Jong Ajax, a za słabych na seniorów. Akademia znów może pogrążyć się w kryzysie.
Rosnąca popularność ekipy Erika ten Hag oraz ostatnie skłonności do podpisywania kontraktów uznanym graczom bez wątpienia przybliżą ich do czołówki europejskiej, mogą umocnić na pozycji bezsprzecznego króla w Holandii, ale istnieje ryzyko przysporzenia kłopotów w dostarczaniu wychowanków, za którymi w przyszłości stałyby wielkie sumy odstępnego. Pozostaje wierzyć w to, że wyciągnięto wnioski z bolesnych doświadczeń z przyszłości i znaleziono złoty środek.
Tobiasz Kubocz