Afera w Lazio. Reformator Sarri nie gryzie się w język. Grozi surowymi konsekwencjami. "Po prostu niemożliwe!"
Maurizio Sarri jest w Rzymie już drugi rok. I o ile z zespołem Lazio pracuje mu się wyśmienicie, o tyle ma nie po drodze z zarządem klubu. Już wcześniej dochodziło do zgrzytów z prezesem Claudio Lotito. Teraz poszło to dalej: 63-letni trener zagroził odejściem. Doświadczony szkoleniowiec nie gryzie się w język.
- Piłka nożna musi być uratowana przed samym sobą i swoimi instytucjami. Idziemy drogą, w której nie da się pokazać piękna. Konieczność rozgrywania 60 do 70 meczów rocznie powoduje, że piłkarze mniej trenują i oglądamy przez to mniej spektakularne mecze. Jesteśmy w czasach, gdy sport stał się biznesem. To jest niedorzeczne! To tak samo podłe jak dzisiejszy świat. Jeśli aktor dostaje 30 milionów euro za film, jest to niemoralne. Myślę, że to niesprawiedliwe, ale to część dzisiejszego świata - tłumaczył Maurizio Sarri w rozmowie z “RSI Sport”.
Włoski trener dał się poznać jako człowiek, który nie gryzie się w język. W Empoli, Neapolu, Londynie (Chelsea) oraz Turynie (Juventus) wiedzą o tym doskonale. Za słowami idą czyny, dlatego Sarri w trakcie kariery szkoleniowej łatwo popadał w konflikty. Teraz, pracując w Lazio, również nie jest kolorowo. 63-latek na początku pracy w stolicy Włoch nie znalazł wspólnego języka z czołowym piłkarzem drużyny, Luisem Alberto. Ich spór zresztą w dalszym ciągu trwa. Obecnie zaś na Półwyspie Apenińskim głośno jest z powodu ostatniego wywiadu Sarriego, po meczu z Udinese, gdzie trener zagroził odejściem… ze względu na stan murawy na Stadio Olimpico. A nie da się ukryć, że jego rozstanie z Lazio byłoby sporym ciosem dla zespołu. Zespołu, który pod wodzą Sarriego wygląda coraz lepiej.
Okno z rysami
Nie będzie przesadą, jeśli zaliczymy Claudio Lotito do tych chytrych właścicieli klubu. Najdroższymi zawodnikami, którzy trafili do Lazio, są Hernan Crespo, Gaizka Mendieta oraz Juan Sebastian Veron. Wszyscy pojawili się w Rzymie ponad 20 lat temu. Obecny prezydent klubu nigdy nie był wylewny na rynku transferowym, a przypadek wtopy z drogim i bezużytecznym Mauro Zarate w 2009 roku sprawił, że Lotito od tego czasu tylko raz zapłacił za piłkarza ponad 20 milionów euro. Vedata Muriqiego, który również okazał się kompletnym niewypałem.
Nie dziwi więc, że Lazio podczas ostatniego, letniego okienka transferowego nie wydało na wzmocnienia nawet 40 milionów euro. Najdroższym nabytkiem jest bramkarz Luis Maximiano, który trafił do Rzymu z hiszpańskiej Granady za nieco ponad 10 mln. Przed sezonem klub zasilili również: Marcos Antonio (poprzednio Szachtar Donieck), Nicolo Casale i Matteo Cancellieri (Hellas), Mario Gila (Real Madryt Castilla), Ivan Provedel (Spezia), Matias Vecino (Inter) oraz Alessio Romagnoli (Milan).
To właśnie podpisanie kontraktu z ostatnim z nich odbiło się najgłośniejszym echem. Alessio Romagnoli od dziecka był kibicem Lazio, chociaż wychował się w szkółce piłkarskiej Romy. Zawsze marzył, aby reprezentować barwy “Biancocelestich”. Dlaczego 27-latek tak późno trafił do ukochanego klubu? Proste. Claudio Lotito oraz dyrektor sportowy Igli Tare czekali, aż wygaśnie jego kontrakt z Milanem, aby mógł dołączyć za darmo.
Maurizio Sarri nie był jednak specjalnie zadowolony z pracy klubu podczas letniego okienka transferowego. Nie zostały spełnione żądania szkoleniowca. Nie otrzymał nominalnego lewego obrońcy oraz zmiennika dla Ciro Immobile. Dziś więc na lewej flance występuje Adam Marusić, a jego zastępcami są: prawy defensor Elseid Hysaj oraz 35-letni Stefan Radu, który po sezonie ma zakończyć piłkarską karierę. Kto jest alternatywą dla Immobile? Pedro oraz Matteo Cancellieri, nominalni skrzydłowi. Nic zatem dziwnego, że trener był rozżalony.
Dobry start
Mimo nie w pełni udanego okienka piłkarze Sarriego udanie rozpoczęli rozgrywki Serie A. W trzeciej kolejce musieli stawić czoła Interowi i ograli go 3:1, a zawodnikiem meczu został nie kto inny jak Luis Alberto, który wchodząc z ławki odwrócił losy meczu, zdobywając bramkę oraz notując asystę.
- Jesteśmy silni i mamy to zakodowane w głowach! - krzyczał po ostatnim gwizdku Sarri do mikrofonów.
Rzymianie po 10. kolejce ligowej mają na koncie 21 punktów. Po drodze w kontrowersyjnych okolicznościach (brak rzutu karnego) przegrali z Napoli, ale też odprawili z kwitkiem kolejno Hellas (2:0), Cremonese (4:0), Spezię (4:0) Fiorentinę (4:0) oraz zremisowali bezbramkowo z rewelacyjnym w tym sezonie Udinese. To daje im rekordową serię pięciu spotkań bez straty bramki. Ogromna w tym zasługa Ivana Provedela, który świetnie radzi sobie w barwach nowego klubu. Nie można też przejść obojętnie obok znakomitej dyspozycji stoperów. Alessio Romagnoli z miejsca stał się szefem defensywy, a życiową formę złapał Patric, który przez wiele lat był siłą wypychany z Rzymu. Lazio dziś to groźny zespół, liczący się w walce o awans do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów.
- Dla was może wydawać się to śmieszne, ale jest mi w Lazio bardzo dobrze. Tworzymy zgraną grupę razem z pracownikami Formello. Uwielbiam naszą publiczność. Dzięki nim atmosfera nawet podczas wyjazdowych spotkań jest fenomenalna. Kibice wchodzą w twoją skórę i zawsze nam pomagają. Znalazłem tutaj chęć trenowania i bardzo dziękuję wszystkim fanom Lazio - stwierdził Maurizio Sarri w wywiadzie dla telewizji “DAZN”.
Liga Mistrzów jest w Rzymie wyczekiwana tak bardzo, że “Biancocelesti” nie wydają się zainteresowani rywalizacją w Lidze Europy. W dotychczasowych rozegranych czterech kolejkach LE odnieśli tylko jedno zwycięstwo. Dodatkowo skompromitowali się z Mitdyjlland (1:5). Po klęsce w Danii Maurizio Sarriemu nie było do śmiechu i to z jego inicjatywy klub zwrócił koszty podróży i biletów kibicom, którzy pofatygowali się na wycieczkę do Danii.
- Jestem rozczarowany, bo po 14 miesiącach pracy i po tym dobrym starcie spodziewałem się odwrotnego rezultatu. Nic w tym meczu nie zagrało i jestem zawiedziony postawą zawodników. Jeśli zawsze będziemy dawać z siebie sto procent, nie będzie więcej takich sytuacji. Przepraszam wszystkich kibiców, a w szczególności tych, którzy przyjechali tutaj, aby nas wspierać. Takie coś nie ma miało prawa się wydarzyć - powiedział po srogim laniu w Skandynawii opiekun Lazio.
Niemniej, fani szybko zapomnieli o tym kompromitującym meczu i w dalszym ciągu wspierają ukochany zespół. Maurizio Sarri stał się bohaterem trybun jako główny architekt i obecnej drużyny Lazio. Warto dodać, że kibice “Biancocelestich” dawno nie mieli trenera, który stałby się ich ulubieńcem. Tym bardziej jego słowa po ostatnim meczu ligowym z Udinese mogły wywołać smutek na twarzy sympatyków zespołu.
Albo murawa, albo dymisja
Spotkanie 10. kolejki z Udinese nie potoczył się po myśli Lazio. Maurizio Sarri nie był jednak tak wściekły na wynik (0:0), jak na kontuzję Ciro Immobile. Włoski napastnik w trakcie pierwszej połowy wbiegł w pole karne i stanął na nierówność w murawie. W efekcie nabawił się urazu ścięgna podkolanowego. Bardzo możliwe, że już nie zobaczymy go na boisku w tym roku. To oznacza, że Sarri w nadchodzących meczach będzie musiał sobie radzić bez nominalnego napastnika, o którego tak bardzo latem prosił Claudio Lotito.
- Jeśli następny raz wyjdziemy na tą samą murawę, to będą kłopoty. Nie wiem, jakie są intencje Claudio Lotito, ale jeśli znów zagramy na tym boisku, to będzie mógł szukać nowego trenera. Inaczej pójdziemy grać gdzie indziej. Nie mówię tego w nerwach, to stwierdzenie. Każę drużynom grać z 700 podaniami na mecz i to naprawdę przeszkadza. Jeśli to nasz obiekt, to niech pomyślą o nas. Próba wydostania się z defensywy krótkimi podaniami po ziemi jest jak odpalenie bomby. Po prostu niemożliwe! - podkreślił Sarri po meczu z Udinese.
Słowa byłego trenera Chelsea mogą brzmieć jak zwykła wymówka, jednak murawa na Stadio Olimpico faktycznie jest w złym stanie. Z tym samym problemem mierzy się choćby Sampdoria na Stadio Luigi Ferraris. Oba obiekty są przeznaczone do gry dla dwóch klubów. A fatalny stan boiska przeszkadza nie tylko w kombinacyjnej grze piłką, ale stanowi również zagrożenie dla zdrowia piłkarzy. W ostatnich latach w Rzymie dochodziło do wielu groźnych kontuzji, o czym przekonał się sam Nicolo Zaniolo, pomocnik Romy, który dwukrotnie zerwał więzadło krzyżowe w kolanie.
Mimo ostrych słów po remisie z Udinese na ten moment wydaje się, że nie ma mowy o odejściu Sarriego. Włoski trener pojawia się na treningach z filiżanką kawy oraz papierosem w ustach. Wykonuje w Lazio kawał dobrej roboty. Kibice “Biancocelestich” szybko go pokochali. Co więcej, pod okiem 63-latka piłkarze robią wyraźny progres, czego najlepszym przykładem jest Sergej Milinković-Savić. Sprawa wygląda na prostą. Jeśli Claudio Lotito myśli o sukcesach, to musi spełniać zachcianki Sarriego i nie zwracać uwagi na jego wymówki.