Wyrok zamiast Złotej Piłki? Benzema "jak mafioso". Seks-taśma i szantaż - co grozi napastnikowi Realu Madryt
Nie Złota Piłka, a wyrok skazujący sądu? Karim Benzema ma na głowie nie tylko zbliżające się wyniki plebiscytu “France Football”, ale i ciągnące się za nim problemy prawne. Jaką rolę odegrał napastnik Realu Madryt w szantażowaniu Mathieu Valbueny, o co chodzi w całej sprawie i co mu grozi?
Korzenie afery, która do dziś ciągnie się za Benzemą, sięgają lipca 2014 roku, gdy snajper Realu Madryt tkwił jeszcze w cieniu Cristiano Ronaldo i walczył w zespole o pozycję numer dwa w hierarchii z Jamesem Rodriguezem i Garethem Bale’em. Zanim jednak dojdziemy do napastnika, sprawdźmy, co było zarzewiem konfliktu. Wróćmy więc do początku.
Jak pokryć dług taśmą Valbueny
Sprawa wydawała się banalna. Mathieu Valbuena, były reprezentant Francji, nie znając się za bardzo na komputerach, poprosił Axela Angota, który działał w Olympique Marsylia jako “asystent piłkarzy”, o odzyskanie pewnych danych z jego telefonu oraz przerzucenie tychże plików na osobistego laptopa zawodnika. Wtedy to Angot natknął się na film, który pokazywał Valbuenę w niedwuznacznej sytuacji. Tym samym wszedł w posiadanie seks-taśmy z piłkarzem w roli głównej.
Nie zrobił z tym nic przez ponad pół roku, aż do marca 2015 roku. Wtedy Angot wpadł na szatański pomysł, by z nagrania zrobić źródło szybkiego i łatwego zarobku. Pokazał wideo swojemu wspólnikowi Mustafie “Sacie” Zouaoui, drobnemu rzezimieszkowi z Marsylii, specjalizującemu się w pozyskiwaniu luksusowych dóbr, samochodów, telefonów, mieszkań dla profesjonalnych piłkarzy. To właśnie jego śledczy wskazali jako mózg całej operacji dotyczącej szantażu.
Zouaoui i Angot już wcześniej wpadli w tarapaty, kiedy zgubili zegarek Nicolasa Marina, byłego gracza m.in. Saint-Etienne i Auxerre. Cóż, 25 tysięcy euro musieli spłacić z własnej kieszeni. W celu pokrycia zadłużenia postanowili opracować plan wyciągnięcia tej sumy z Valbueny. Zgodnie stwierdzili, że reprezentant Francji przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy w ojczyźnie, ostatnim, czego by chciał, to wypłynięcia kompromitującego nagrania na światło dzienne. Mając w pamięci wydarzenia w kadrze “Les Bleus” przed mundialem 2010, mógł być zdesperowany, aby sprawę stłumić w zarodku. “Agenci” rozpoczęli operację.
Najpierw przyszli do Djibrila Cisse, który, notabene kilka lat wcześniej sam padł ofiarą szantażu z powodu seks-taśmy. Zawodnik miał być kimś w rodzaju mediatora, ale odmówił udziału w procederze. Mało tego, sam przestrzegł Valbuenę przed czyhającym niebezpieczeństwem, lecz ten całkowicie to zignorował. W tym czasie ulicznicy nie zrezygnowali i poszukiwali kolejnych kontaktów. Dotarli do Younesa Houassa, kolejnego człowieka usługującemu zawodowcom przy Stade Velodrome. Ten zwęszył dobry interes i podjął się wyzwaniu. Anonimowo zadzwonił do Mathieu i zagroził, że upubliczni wideo. Piłkarz przestraszył się już nie na żarty i pięć dni później powiadomił policję. Houassi był spalony, należało znaleźć kolejną osobę.
Dobre rady przed meczem
Duet Angot-Zouaoui zapukał więc do Karima Zenatiego, przyjaciela Benzemy z dzieciństwa. Doszło do spotkania dwóch na dwóch w sierpniu 2015 roku. Według relacji Zouaouiego, rozmowy nie dotyczyły seks-taśmy, a jedynie miały otworzyć możliwości biznesowe - w końcu Karim znał się z największymi gwiazdami futbolu na świecie. W dowód uznania napastnik Realu otrzymał od spiskowców markową poduszkę Louis Vuitton z wyszytymi inicjałami jego córki, Melii. Krótko po tym Karim opublikował zdjęcie z rzeczoną poduszką na Instagramie. Wtedy też, według prokuratorów, Benzema miał się zgodzić na współuczestniczenie w akcji przeciwko Valbuenie.
6 października 2015 roku. Francja przygotowywała się do meczu towarzyskiego z Armenią w Nicei, a Karim poprosił Mathieu o krótką rozmowę. Zaprosił go do swojego pokoju w słynnym ośrodku treningowym w Clairefontaine i powiedział:
- Przedstawię ci kogoś, kto pomoże ci rozwiązać tę sprawę.
Tym kimś miał być właśnie Zenati, łącznik między przestępcami a Benzemą. Krótko po spotkaniu z Valbueną, “Benz” złapał za telefon i zadzwonił do starego kumpla, przekazując mu ważną informację:
- Powiedziałem mu: jeśli chcesz, aby wideo zostało zniszczone, mój przyjaciel przyjdzie do ciebie w Lyonie, porozmawiasz z nim bezpośrednio, nikogo nie wysyłasz. Żadnej policji, żadnego prawnika. Wiesz przecież, że Cisse miał podobne problemy. I co zrobił? Zapłacił.
Pech chciał, że rozmowę Benzema-Zenati podsłuchiwali policyjni technicy. Sprawy potoczyły się bardzo szybko. Policja zatrzymała Karima 4 listopada i oskarżyła o “współudział w próbie szantażu i udział w zorganizowanej grupie przestępczej”. Treść rozmowy została upubliczniona 11 listopada przez “L’Equipe” i stację telewizyjną “Europe 1”.
Warto też odnotować zachowanie Benzemy. Nie przejmował się stanem psychicznym kolegi z reprezentacji, wręcz przeciwnie. Traktował to jako dobrą zabawę. Mówił, że podczas rozmowy “zrobił się cały biały”, a potem przekonywał, że na wideo “widać wszystkie szczegóły, tatuaże też”. To właśnie ten szyderczy ton najbardziej zszokował opinię publiczną, która do tej pory widziała w osobie Benzemy bohatera, który pomoże kadrze zdobyć upragnione mistrzostwo Europy. Afera zmieniła wszystkie plany. Francuska Federacja Piłkarska tymczasowo zawiesiła piłkarza, a w kwietniu 2016 roku selekcjoner Didier Deschamps zdecydował, że na EURO nie zagra ani Benzema, ani Valbuena.
Będzie kara i odkupienie?
Jak wyglądała linia obrony podejrzanych? Zouaoui, Angot i Houass przez cały czas przekonywali, że nie chcieli niczego w zamian za usunięcie nagrania. W końcu nie doszło do ich spotkania z ofiarą. O “płaceniu” mówił jedynie Benzema do Zenatiego, ale oni z kolei bronią się tym, że jedynie próbowali ostrzec Valbuenę i przedstawiali różne konsekwencje problemu, w jakim znalazł się zawodnik. Ot, wujkowie dobra rada.
- Widziałem ten filmik, śmialiśmy się z niego. Przekazałem go wszystkim, nie tylko Karimowi Benzemie - mówił Zouaoui telewizji BFMTV. - Był tam Djibril Cisse. Wielu zawodników reprezentacji Francji obejrzało ten filmik. Nie było szantażu, nie prosiliśmy o pieniądze - dodał.
Adwokaci Valbueny nie mają wątpliwości co do winy wszystkich oskarżonych. Najbardziej jednak są wstrząśnięci rolą, jaką odegrał w tej całej operacji obecny kapitan Realu Madryt:
- Nie przykładał noża do gardła, ale wywierał na niego presję. Kiedy twój kolega z reprezentacji mówi ci “mam rozwiązanie”, to jest to sposób mówienia mafiosów. To brzmi jak coś z bardzo kiepskiego serialu o sycylijskich kryminalistach.
Napastnik nie zjawił się na żadnej rozprawie. Za każdym razem usprawiedliwiał absencje “przyczynami zawodowymi”. Prokuratura chce dla niego kary 10 miesięcy w zawieszeniu oraz 75 tysięcy euro grzywny. Oczywiście sąd może wydać surowszy wyrok, z bezwzględnym więzieniem włącznie, ale wydaje się mało prawdopodobne, aby piłkarz białą koszulkę Realu Madryt zamienił na pasiak.
Stawką mogą być również kwestie sportowe. Skazanie byłoby prawdziwym ciosem dla jego dążenia do zdobycia Złotej Piłki i, szerzej, odkupienia w oczach francuskiej opinii publicznej. Jego stan łaski w ciągu ostatnich kilku miesięcy i występy w Lidze Narodów wraz z “Les Bleus” sprawiły, że stał się jednym z największych faworytów tegorocznego plebiscytu. Gdyby usłyszał wyrok skazujący, z pewnością ucierpiałaby na tym jego kampania. Skazany za oszustwa podatkowe w maju 2017 roku Messi musiał zadowolić się drugim miejscem za Cristiano Ronaldo, choć pewnie jego kłopoty prawnie nie miały realnego wpływu na głosowanie.
Inne pytanie: co z jego przyszłością w reprezentacji? Czy po 11 meczach od powrotu do gry w niebieskim trykocie znów będzie musiał się z nią pożegnać? Niekoniecznie. Kingsley Coman i Lucas Hernandez, którzy mieli na pienku i z Deschampsem, i opinią publiczną, wrócili do łask selekcjoner. Powinni więc być powodem do nadziei dla KB9, na wypadek katastrofalnego dla niego scenariusza.