Te słowa Świątek zaskakują. "Była wspaniała, ale męcząca"
Czy ciągłe wygrywanie może być męczące? Okazuje się, że tak. Przynajmniej według Igi Świątek, która opowiedziała o swojej kapitalnej serii triumfów z przeszłości.
4 kwietnia 2022 roku Świątek zadebiutowała w roli liderki światowego rankingu WTA. Po wdrapaniu się na szczyt, Polka zdominowała całą kampanię nie dając szans rywalkom.
Kolejny sezon miał być prawdziwym testem dla Raszynianki. W 2023 roku Aryna Sabalenka wyrosła na największą przeciwniczkę 22-latki nieustannie depcząc jej po piętach.
Z czasem trwania kampanii przewaga Świątek nad Białorusinką topniała. Przełomowy moment miał miejsce podczas turnieju US Open, który odbył się na przełomie sierpnia oraz września ubiegłego roku.
Wówczas Polka przegrała z Jeleną Ostapenko w czwartej rundzie zmagań. Sabalenka dotarła do finału rozgrywek, w którym musiała uznać wyższość Coco Gauff.
Tym samym Białorusinka została nową liderką rankingu WTA. Panowanie Świątek zostało zakończone po 75 tygodniach.
Raszynianka została zepchnięta ze szczytu, jednak jak przyznała, była to dla niej pewnego rodzaju ulga. Tenisistka przyznała, że odczuwała ogromną presję.
- Ta seria znaczyła dla mnie dużo. Była wspaniała. Z drugiej strony, w jej końcówce, była całkiem męcząca - mówiła Świątek cytowana przez Przegląd Sportowy Onet.
Świątek wróciła na szczyt w listopadzie ubiegłego roku po wygranej w Cancun. Polka zwyciężyła zmagania w WTA Finals i została liderką światowego rankingu. Niedawno Raszynianka rozpoczęła 100. tydzień jako numer jeden kobiecego tenisa.