"Seksualny predator". Szokujące wyznanie posłanki Lewicy o prezesie Polskiego Związku Tenisowego
Szokujące wyznanie Katarzyny Kotuli. Posłanka Lewicy, a przeszłości tenisistka Energentyka Gryfino, ujawniła, że była molestowana seksualnie przez Mirosława Skrzypczyńskiego.
To kolejny akt afery wokół prezesa Polskiego Związku Tenisowego. Szeroko pisze o niej portal "Onet.pl". Jego dziennikarze ustalili, że Skrzypczyński przez lata stosował przemoc psychiczną wobec rodziny i zawodniczek. Jednym z dowodów jest świadectwo złożone przez byłą teściową mężczyzny.
Wstrząsające było też wyznanie byłej zawodniczki Energetyka Gryfino. Kobieta, która pragnęła zachować anonimowość, przyznała, że była molestowana seksualnie przez Skrzypczyńskiego, który był wówczas jej trenerem.
Tę relację potwierdza wyznanie Kotuli. Posłanka Lewicy wprost opowiedziała o tym, co spotykało ją w czasach gry w Energetyku.
- Podczas treningów pozwalał sobie — wobec nas, kilkunastoletnich dziewczynek — na obrzydliwe komentarze. Komentował dojrzewanie naszych ciał, krzyczał: "ale masz cycuszki!". Innym razem potrafił powiedzieć, że mamy "fajne tyłki". Chłopców pytał, czy mieliby ochotę nas pomacać. Jedno zdanie powtarzał w kółko, było jego ulubione: "jak kobieta mówi »nie«, to myśli »tak«". Po pewnym czasie te obrzydliwe, seksistowskie teksty stały się normą. Miałyśmy wtedy 13-14 lat. Dziś wiem, że wtedy badał, na ile może sobie pozwolić. Selekcjonował nas i typował na swoje późniejsze ofiary - powiedziała Kotula w rozmowie z "Onetem".
- W pewnym momencie, podczas treningów, Skrzypczyński zaczął szukać okazji do kontaktu fizycznego: dotykał, ocierał się. A po treningach, często indywidualnych, pod pretekstem znoszenia sprzętu czy konieczności odbycia rozmowy o popełnianych na korcie błędach, wybrane zawodniczki, w tym mnie, zaczął "zapraszać" do kantorka. Kantorkiem czasami była dziewczęca szatnia, czasem biuro trenera, a innym razem miejsce składowania sprzętu. To były zawsze spotkania jeden na jeden [długa pauza]. Zamykał od środka drzwi i krzywdził nas. Za zamkniętymi drzwiami dotykał mnie po miejscach intymnych... po piersiach, pośladkach - dodała polityczka.
Kotula wyjaśniła, że Skrzypczyński napastował ją przynajmniej kilkanaście razy w ciągu trzech lat. Kobieta podkreśla, że paraliżował ją strach. Strategię uciekania wypracowała dopiero po czasie.
- Byłam dzieckiem, 13-, a potem 14-letnią dziewczynką z blond lokami. A on — dziś to wiem na pewno — był seksualnym predatorem - powiedział Kotula.
45-latka przyznała, że Skrzypczyński znęcał się nad zawodnikami, z którymi pracował, także na inne sposoby.
- Zawodnicy mieli zakaz zbliżania się do kantorka, gdy trener zamykał się tam z zawodniczką. Groziły za to kary fizyczne. Zresztą Mirosław Skrzypczyński nieustannie stosował wobec nas przemoc fizyczną i psychiczną. Pamiętam, jak kiedyś przez godzinę musiałam stać pod ścianą z rękami uniesionymi do góry. To była forma kary na przykład za nieudane zagranie forehandem. Na jednym z obozów, w środku nocy, chłopcom kazał rozebrać się do majtek i boso biegać wokół stadionu po żużlowej nawierzchni. Kiedyś upatrzył sobie naszego kolegę, który miał wtedy około dwunastu lat. Znęcał się nad nim psychicznie na oczach innych zawodników. Raz, gdy graliśmy w karty, ustawił rozdanie tak, by to on przegrał. Za karę nasz kolega musiał rozebrać się do naga, ściągnąć majtki i pokazać się przed wszystkimi. Trener upokarzał nas, wywoływał traumy, z którymi mierzyliśmy się później jako dorośli ludzie - przyznała Kotula.
Skrzypczyński już wcześniej odniósł się do artykułów "Onetu". W swoim oświadczeniu pisał, że zarzuty są nieprawdziwe.