Świątek przemówiła po dopingowym teście. Ujawniła wiele szczegółów [WIDEO]
Iga Świątek we wrześniu dowiedziała się o pozytywnym wyniku testu antydopingowego. Polka została zawieszona na miesiąc, a teraz w szczegółach opowiedziała o całej sytuacji.
Okazuje się, że właśnie ze względu na zawieszenie Świątek nie wystąpiła w żadnym azjatyckim turnieju po US Open. Pojechała dopiero na WTA Finals. Pozytywny wynik testu był dla niej szokiem.
- Generalnie 12 września dowiedziałam się o pozytywnym wyniku testu antydopingowego, z próbki pobranej 12 sierpnia, czyli przed turniejem w Cincinnati. I był to dla mnie ogromny cios, byłam w szoku i ta sytuacja sprawiła, że było we mnie bardzo dużo lęku, bo na początku nie wiedziałam po prostu, jak to mogło mi się przytrafić i skąd to się wzięło - przyznała Świątek.
- Okazuje się, że w próbce zostało wykryte najmniejsze w historii stężenie trimetazydyny. Jest to substancja, o której pierwszy raz usłyszałam wtedy w życiu i chyba nie wiedziałam nawet, że istnieje, z którą nie miałam nigdy styczności, ani ludzie, którzy mnie otaczają też nie mieli z nią styczności. Więc towarzyszyło duże poczucie takiej niesprawiedliwości i pierwsze tygodnie były naprawdę bardzo chaotyczne - opowiadała.
Okazało się, że trimetazydyna, zabroniona substancja dopingowa, została znaleziona w przyjmowanej przez Polkę melatoninie. Świątek zdołała przedstawić na to dowody i jej zawieszenie wyniosło tylko miesiąc.
- Skoncentrowaliśmy się na przebadaniu właśnie wszystkich odżywek i wszystkich leków, które biorę. I w wynikach tych testów wyszło, że melatonina, której używam zresztą już od długiego czasu, że ta seria, którą miałam akurat ze sobą przed turniejem w Cincinnati, była fabrycznie zanieczyszczona. I był to dla nas ogromny szok, ale z drugiej strony też odpowiedź na wiele pytań, bo znalezienie źródła w takich sytuacjach jest najważniejsze. Dlatego po znalezieniu źródła musieliśmy udowodnić, że faktycznie ten lek był zanieczyszczony - ujawniła.
- Melatonina jest lekiem, który jest dla mnie niezbędny ze względu na podróże, jetlag, na stres związany z moją pracą i bez niego po prostu czasami nie mogłabym spać. Dlatego po znalezieniu źródła jeszcze potrzebny był czas, na to, żeby ta sprawa się zakończyła. Co właśnie dzieje się teraz. Ale ogólnie od 12 września byłam zawieszona automatycznie, dlatego nie mogłam zagrać turniejów w Azji i nie mogłam obronić właściwie swojego rankingu - wyjaśniła.
Tenisistka bez przeszkód będzie mogła przystąpić do kolejnego sezonu. Nie ukrywa jednak, że cała sytuacja jest dla niej wyjątkowo trudna. Liczy na wsparcie kibiców, które jest jej teraz bardzo potrzebne.
- Najważniejsze dla mnie było to, żeby udowodnić swoją niewinność. Ale teraz, kiedy ta sprawa się kończy, zostało na mnie nałożone symboliczne zawieszenie, które trwa miesiąc. 22 dni już mam za sobą, osiem jeszcze przede mną. Dlatego kolejny sezon będę mogła zacząć z czystą kartą i skupieniu na tym, co zawsze robiłam, czyli po prostu na grze w tenisa. I myślę, że to doświadczenie jest najtrudniejszym w moim życiu, ale nauczyło mnie bardzo dużo - podkreśliła.
- Teraz przeprowadziłam najważniejszą walkę w moim życiu i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i że będziecie mnie wspierać. To był najtrudniejszy czas w mojej dotychczasowej karierze. Niezasłużenie, bo nie zrobiłam nic złego. Niemniej wierzę, że sportowca poznaje się po tym, że potrafi się podnieść z sytuacji, na które nie ma wpływu, także poza kortem - zakończyła.