Legendarny Boris Becker może trafić za kratki. Byłemu tenisiście grozi siedem lat więzienia
Boris Becker może niebawem trafić za kratki. "Sport.pl" informuje, że legendzie tenisa grozi nawet siedem lat więzienia w związku z przestępstwami finansowymi, których się dopuścił.
Niemiecki sportowiec był prawdziwą gwiazdą swojej dyscypliny. Do historii przeszedł już na początku swojej drogi, gdy został najmłodszym triumfatorem w historii Wimbledonu. W 1985 roku, mając zaledwie 17 lat, wygrał turniej na angielskich kortach.
W kolejnych latach Boris Becker sięgnął po pięć kolejnych tytułów Wielkiego Szlema. Był najlepszy na French Open oraz na US Open. Do pełni szczęścia zabrakło mu jedynie zwycięstwa w Australian Open.
Życie Niemca znalazło się jednak na poważnym zakręcie w 2017 roku. Wówczas to sąd uznał go za bankruta i rozpoczęła się licytacja pamiątek, które zgromadził podczas swojej imponującej kariery.
W trakcie śledztwa okazało się, że 54-latek zataił środki, którymi był w stanie spłacić długi. Jak podaje "Sport.pl", na liście ukrytych aktywów pojawiły się m.in. dwie nieruchomości w Niemczech, jedna w Londynie, rachunki, oraz liczne pożyczki zaciągnięte z banku jeszcze przed ogłoszeniem upadłości.
Ostatecznie w lipcu 2019 roku zlicytowano 82 przedmioty należące do Beckera, które łącznie kosztowały 765 tysięcy euro. Pozwoliło to jednak tylko na częściową spłatę zadłużenia.
Sąd postanowił doprowadzić sprawę do końca, chociaż legendarny tenisista nie przyznawał się do winy. Kolejne rozprawy odbyły się w marcu tego roku, a ostatnia w minioną środę, 6 kwietnia.
- W piątek po trzech dniach narad Becker został uznany winnym czterech zarzutów w wyniku procesu upadłościowego. Te zarzuty to: sprzedaż syndykowi nieruchomość w Leimen, udziały w Breaking Data Corp, nie spłacenie pożyczki w wysokości 825 tys. euro w banku w Liechtensteinie i przekazanie kwoty 430 tys. euro różnym odbiorcom po ogłoszeniu upadłości. Sąd nie ogłosił jeszcze wyroku dla Niemca. Powinno to nastąpić 29 kwietnia. Do tego czasu Becker będzie przebywał na wolności. Grozi mu kara nawet do siedmiu lat więzienia, ale będzie mógł się od niej odwołać - czytamy na portalu Sport.pl