Iga Świątek zabrała głos po awansie do finału US Open. Szczere wyznanie Polski. "Kiedyś płakałam"
Iga Świątek pokonała Arynę Sabalenkę 3:6, 6:1, 6:4 i awansowała do wielkiego finału US Open. Polka po meczu nie ukrywała wielkiej radości.
Świątek przegrała pierwszego seta 3:6 i w drugiej partii stanęła pod ścianą. Po meczu zdradziła, jakie zmiany wprowadziła przed rozpoczęciem drugiej odsłony spotkania.
- Chciałam wprowadzić pierwszy serwis do gry. Po drugim serwisie grała agresywnie, nakładała na mnie presję. Więc musiałam poprawić swój pierwszy serwis, być ostrożna przy tym - zdradziła Polka.
Liderka rankingu WTA mocno chwaliła swoją rywalkę.
- W drugim secie kilka razy ją przełamałam, ale wiedziałam, że potrafi doskonale serwować. Wykonała znaczny progres w tym aspekcie. Nie spodziewałam się zbyt wiele po returnie, bo doskonale serwowała, nie wiedziałam, czy będę w stanie ją przełamać powrotnie. Ale zagrałam na jeszcze wyższym poziomie - kontynuowała Świątek.
Po przegranym pierwszym secie Polka skorzystała z przerwy “toaletowej”.
- Próbowałam wykorzystać ten czas, by móc pomyśleć, co mogę zmienić. Gdy byłam młodsza, wykorzystywałam ten czas po przegranych setach, by płakać. Teraz myślałam, co mogę poprawić, jak rozwiązać problemy w tym meczu. Cieszę się, że to mi się udało, bo wcieliłam w życie pomysł na drugi set - powiedziała Świątek.
W sobotnim finale polska tenisistka zmierzy się z Ons Jabeur.
- To zawsze jest trudny mecz. Jestem pewna, że będzie grać mocno fizycznie. Ma bardzo silne ręce. Solidnie gra na linii końcowej. Będę musiała uważać i zobaczymy, co się wydarzy - podsumowała Świątek.