Gigantyczna wpadka polskiego komentatora na antenie. "Sku***syn jeden, pier***ony. Siedzi tam i śpi"

Lech Sidor opowiedział o swojej największej dziennikarskiej wpadce. Komentator Eurosportu wyjawił, że na antenie wyemitowano jego wulgarną wiązankę.
Sidor przyznał, że do wstydliwej dla niego sytuacji doszło w nocy, gdy komentował jeden z turniejów tenisowych. Polak miał duże problemy z francuskim inżynierem, który realizował transmisję, ale nie zapowiadał - wbrew zwyczajowi - przerw na reklamy.
- Akcja była tego typu. Był strasznie upierdliwy technik francuski, robił to na siłę. Miał to totalnie w dupie. Nie odliczał, nie wypuszczał nas, wyczuliśmy, że ma nas totalnie w nosie. To był taki moment, że schodziliśmy z reklamy - wspominał Sidor.
- Przy dwóch przerwach reklamowych facet nam tego nie obwieścił. Nagle antena się ucina, bęc, jest reklama, wchodzi pani z podpaskami . Mówię do naszego warszawskiego inżyniera: "Weź mu powiedz, żeby się obudził, bo będzie kaszana" - dodał.
- Jak znów to zrobił, to nie zdążyliśmy się wyłączyć. Nie było naszego inżyniera, bo poszedł do toalety. I ja wtedy mówię: "Sku***syn jeden, pier***ony. Siedzi tam i śpi" - wyznał Sidor.
- Akurat słuchało tego na żywo wiele osób. Np. moja żona. Dostałem SMS-a. "Brawo, stary, popisałeś się". To był zimny prysznic. Mogę powiedzieć z ręką na sercu, że to był jeden przypadek - zakończył.