Tatuaże pochowane, urodziny siostry zapomniane, hejterzy siedzą cicho. Świat futbolu odzyskał Neymara

Tatuaże pochowane, urodziny siostry zapomniane, hejterzy siedzą cicho. Świat futbolu odzyskał Neymara
Xinhua / PressFocus
Jego talent jest nieoceniony, geniusz bezdyskusyjny, sława międzynarodowa. W ciągu trzech lat Neymar zdołał odcisnąć swoje piętno w historii PSG. Można w ciemno zakładać, że nigdy nie będzie powszechnie uwielbiany, ale nikt nie powinien mieć wątpliwości: to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy wszechstronny napastnik na świecie.
Gracz, dla którego zbiegają się wszystkie kibicowskie oczy. Jego spektakularna przeprowadzka z Barcelony do Paryża wywołała wiele nieprzychylnych komentarzy w 2017 roku, jednak brazylijski “crack” pozostawia przeszłość za sobą. W wieku 28 lat chce sprawić, że w najbliższą niedzielę wszyscy będą zgodni w ocenie, że to on poprowadził swój zespół po Puchar Mistrzów. Pierwszy raz w 50-letniej historii klubu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Krnąbrny i antypatyczny

Brazylijczyka można podziwiać za wiele atutów jego gry, lecz równie sporo innych elementów przyjmuje się na trybunach z umiarkowanym entuzjazmem. Często i z chłodem. “Ney” odstrasza arogancją, denerwuje dziwnymi manierami, w tym padaniem na murawę przy byle dotknięciu i zwijaniem się z bólu przez kilkadziesiąt sekund. Do tego zbyt często był widziany na imprezach, zbyt długo leczył kontuzje, pozbawiające go możliwości zagrania w meczach, w których jego drużyna najbardziej go potrzebowała. W ciągu trzech sezonów Neymar wybiegł na murawę tylko w połowie ze 157 spotkań rozegranych w tym czasie przez PSG.
To paradoks, bo wszędzie go było pełno, tylko nie na boisku. Gdy rozgościł się we Francji, patrzył na mieszkańców niemal z każdego billboardu. Występował w kampanii akumulatorów samochodowych w roli, ekhm, “seksownego mechanika” w mocno przyciasnym kombinezonie. W innej reklamie pachniał cynamonowymi perfumami, a jeszcze w innej serdecznie polecał “dezodorant nr 1 do stóp na świecie”. Szczegóły spotów reklamowych o charakterze odzieżowym i bieliźnianym lepiej pominąć.
Uwielbienie do brazylijskiego disco-polo, irokezy na głowie i tatuaże. Zapracował na opinię “zniewieściałego” piłkarza. Ot, taka głupota jego publicznej osobowości. Można po prostu przymykać na nią oko, nie otwierać pudelków, pomijać kolorowe czasopisma, nie czytać “gorących” plotek na temat prywatnego życia gwiazdy.
Pomińmy to. Za największą zbrodnię uważa się fakt, że do tej pory nie udało mu się zmaksymalizować swego talentu, który bez wątpienia ma i zawsze miał. Pomimo fantastycznych występów w Ligue 1 i przebłysków na europejskiej scenie, jego pobyt nad Sekwaną ciągle pozostawał w cieniu wielkiej piłki. Owszem, w lidze francuskiej wykręcony rekord strzelecki jest godny uznania. 70 goli w 83 występach i jeszcze 30 asyst. W Lidze Mistrzów 14 trafień i 8 ostatnich podań w 18 grach. Ale Neymara brakowało w wielkich meczach, wśród blasku jupiterów i na największych arenach.
Tracił na zainteresowaniu i reputacji, w rankingach “najlepszych” nawet nie próbowano szukać dla niego odpowiedniego miejsca. To właśnie to poczucie marnotrawstwa wydaje się kluczowe. Parę chwil przed trzydziestką, kariera Neymara stała się synonimem utraty wielkiego potencjału. Czegoś nieporównywalnie większego i cenniejszego niż 222 miliony euro, które po prostu gdzieś wyparowały w odmętach katalońskich gabinetów.
Dopiero teraz Brazylijczyk nadrabia stracony czas.

Oczekiwany przełom

Ostatni występ w ćwierćfinale LM przeciwko Atalancie Bergamo też mógł skończyć się tak samo, jak zawsze. Zabawa z rywalami, kręcenie obrońcami, puszczanie im “kanałów”, puszczanie oka do widza, a na końcu autodestrukcja. Wywalenie się na pysk. Wcale niewiele do tego brakowało. Przez prawie półtorej godziny omijała go skuteczność, na którą nigdy wcześniej nie narzekał. Zegar tykał, zbliżając się nieubłaganie do 90. minuty, gdy w końcu PSG uratowało nieintencjonalne zagranie z goleni Neymara i wbicie piłki do siatki w wykonaniu Marquinhosa. A później ostateczny cios w doliczonych minutach zadał Choupo-Moting. Fatum opuściło zespół, los się odwrócił. Nagle wszyscy przypomnieli sobie o pewnym Brazylijczyku z wyjątkowymi piłkarskimi atrybutami.
Możliwe, że jeszcze nie wszyscy są na to przygotowani. Z całym szacunkiem do Roberta Lewandowskiego i dla kosmity, już nieco leciwego, ale wciąż kosmity, Leo Messiego - to Brazylijczykowi bliżej jest teraz do statusu najlepszego kompletnego napastnika na świecie. Nie tylko “typowej 9”, nie “fałszywej 9”, nie “drugiego napastnika” i nie “atakującego ze skrzydła”. Neymar odnajdzie się na wszystkich tych pozycjach, sprawdzi się w każdej roli. I sumarycznie zrobiłby to w najbardziej okazały sposób.
Meczem z Atalantą obalił wiele hipotez, długo ciągnących się za jego karierą. Kiedyś zarzucano mu lekkomyślność i lenistwo na boisku. Teraz? Zagrał na bardzo wysokim poziomie zaangażowania, nie tracił głupio piłek, raczej sam kreował i popychał zespół do przodu. Czy dalej boi się wielkiego wydarzenia i głowa nie wytrzymuje presji? Nie było widać tremy, a za zaprzepaszczone duże szanse można winić pech lub dekoncentrację. To się zdarza każdemu. Raheemowi Sterlingowi przeciw Lyonowi czy “Lewemu” przy okazji starcia z Paderbornem.
Oglądanie go na żywo to obserwacja nie tylko, jak to określił Kylian Mbappe, najlepszego podającego na świecie, ale także gracza obdarzonego dynamiką, szybkością, mimo wszystko umiejętnościami wykańczania, wizją, sprytem, zjawiskową techniką. Wszystkim, co powinien mieć piłkarz z absolutnie najwyższej półki. Ale jego wkład na funkcjonowaniu drużyny na tym się nie kończy.

Lider i marketingowy pomnik

Podejście Neymara zmieniało się na przestrzeni lat, jednak największą różnicą odnotowali jego koledzy z szatni. Napastnik stał się zakulisowym liderem. To on, wraz Keylorem Navasem i Marquinhosem, jest jednym z tych “fajnych gości”, odpowiedzialnych za udzielanie młodym graczom porad i zachęcaniu ich do większego oddania się drużynie. To druga strona bardziej dojrzałego napastnika, którą krytycy chcieliby łatwo zignorować.
No i nie da się zapomnieć o nie mniej ważnym aspekcie w futbolu. Marketingu. Podpisanie kontraktu z Neyem oznaczało dla PSG początek nowej ery. Od sezonu 2017/18, czyli pierwszego po transferze, badania firmy Deloitte wykazały wzrost przychodów klubu o 55,5 mln euro, plasując go na szóstym miejscu w Europie. W następnym roku mistrzowie Francji potwierdzili ten trend, notując wzrost w wysokości 17 proc. swoich dochodów, z których na czoło windował się dochód komercyjny (sponsoring, merchandising, sprzedaż koszule, itp.). Nic zatem dziwnego, że paryżanie nie chcą i nie zamierzają pozbywać się kury znoszącej złote jajka. Nawet jeśli bywa czasem złośliwa, niewdzięczna i emocjonalnie niestabilna.
Umowa wiąże go do 2022 roku i z pewnością będzie miał jeszcze wiele ofert na możliwości osiągnięcia swoich celów. Czy z nich skorzysta? Wydaje się, że nie chce pozostawić obecnego pracodawcy głodnego, a siebie z “niedokończonymi sprawami”. Trzyletnie związki należy określić już jako w miarę dojrzałe, po pierwszych poważnych kryzysach, ale też z dużym bagażem miłych doświadczeń i nowymi wyzwaniami. Neymar jest gotowy, by im sprostać, a hejterzy, by go jeszcze bardziej nienawidzić. Do wielkiego triumfu zostały dwa kroki. Pierwszy już dziś wieczorem.

Przeczytaj również