"Wymagamy zdecydowanie więcej". Małysz ma duży zarzut do Thurnbichlera. Bolesne wnioski po konkursach PŚ
Pierwszy weekend Pucharu Świata w skokach narciarskich nie był udany dla Polaków. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego, Adam Małysz, w rozmowie z "Polsatem Sport" nie ukrywał, że ma duży zarzut do Thomasa Thurnbichlera.
Biało-czerwoni w Ruce byli jedynie tłem dla czołowych zawodników. Dawid Kubacki oraz Piotr Żyła zdobyli punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale żaden z nich nie znalazł się nawet w czołowej dwudziestce weekendowych konkursów.
- Trudno w tym momencie jednoznacznie powiedzieć, co najbardziej zawiodło. Jak to mówią, Polak mądry po szkodzie. De facto rozpoczęcie sezonu było złe. Nawet w najgorszych scenariuszach nie przypuszczałem, że może być aż tak źle, jak było - przyznał Małysz.
- Treningi w Lillehammer mogą dużo zmienić. Śledziliśmy to, że ekipy, które wcześniej rozpoczynały skoki na śniegu w Lillehammer, jak Niemcy, Austriacy, a później jechały prosto do Kuusamo, miały podobne problemy. Może nie aż na taką skalę, jak nasi skoczkowie, ale mieli - stwierdził.
W rozmowach z mediami frustracji nie ukrywał między innymi Kamil Stoch. Jego słowa, a także wypowiedź Kubackiego, odebrano jako przytyk w stronę Thurnbichlera. Małysz odniósł się do rzekomego konfliktu.
- Myślę, że trener nadal się cieszy zaufaniem. Rozmawiałem zarówno z Thomasem, jak i z zawodnikami. Dziwię się tylko, że ta dyskusja rozpoczęła się w mediach. Myślę, że od tego są trenerzy i zawodnicy, iż jeśli występuje jakieś nieporozumienie, czy drobna niezgoda, żeby to sobie wyjaśnić we własnym gronie - podkreślił.
- Ja to rozumiem, że Kamil mógł być sfrustrowany po tych startach. W pierwszym konkursie nie dostaje się do „trzydziestki”, a w drugim do „pięćdziesiątki”. W takiej sytuacji każdy zawodnik o pozycji, jaką on ma w światowych skokach, może być nie tylko sfrustrowany, ale też zły, że coś jest nie tak. Z drugiej strony, nie ma się co dziwić Thomasowi, że przekazywał zawodnikom dużo informacji szczególnie przed drugim konkursem - ocenił.
Prezes Polskiego Związku Narciarskiego w rozmowie z "Polsatem Sport" przekonuje, że relacje między skoczkami i sztabem nadal są bardzo dobre. Jednocześnie sam ma jednak duży zarzut do Thurnbichlera.
- Nawet podczas ostatniej rozmowy uczuliłem trenera, że naprawdę trzeba się wziąć bardzo solidnie za odmłodzenie kadry, bo w tym momencie, jeśli nasi starsi zawodnicy mają problem, to my zostajemy z niczym. Bo nadal nie mamy młodych, którzy mogą ich zastąpić. Ta praca musi przyspieszyć i to zdecydowanie! Ona jest, ale na razie nie przynosi owoców, jakich byśmy oczekiwali. Zaczynamy wymagać zdecydowanie więcej od trenera - zakończył.