Tyle kosztuje utrzymanie sztabu Stocha. Małysz ujawnił kwotę
Kamil Stoch w tym sezonie trenuje poza reprezentacją Polski. Adam Małysz zdradził, ile kosztuje sztab trzykrotnego mistrza olimpijskiego.
Stoch w poszukiwaniu formy zdecydował się opuścić kadrę prowadzoną przez Thomasa Thurnbichlera. Od kilku miesięcy trenuje ze swoim sztabem. Głównym trenerem jest Michal Doleżal, a jego asystentem Łukasz Kruczek.
Na razie zmiana nie przyniosła nadzwyczajnych rezultatów. Stoch w swoim najlepszym starcie zajął 14. miejsce. Na Turniej Czterech Skoczni nie pojechał.
Cały projekt finansuje PZN. Małysz zdradził, z jakimi kosztami się to wiąże.
- Łukasz Kruczek i Michal Doleżal przyszli do nas przed sezonem i wyliczyli, że potrzebują miliona rocznie. W tym są wypłaty dla Łukasza, Michala, serwismena, transport, zgrupowania, sprzęt. Ta kwota nie jest rażąca, bo pewnie nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak drogie są takie rzeczy - wyjaśnił Małysz w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty.
- Kiedy do nas przyszli, nie było mowy, abyśmy byli w stanie im to sfinansować. Łączyliśmy więc część specjalistów kadry z ich grupą i tak to funkcjonowało. Dziś mamy podpisaną umowę ze sponsorem właśnie pod to przedsięwzięcie i możemy im zapewnić wszystko, czego oczekują. Łącznie to będzie mniej niż milion, ale aktualnie mogą pracować tak, jak sobie to wymarzyli - dodał.
Małysz ze zrozumieniem przyjął wolę Stocha. Sam pod koniec kariery pracował poza kadrą. Jego indywidualnym trenerem był Hannu Lepistoe.
- Nie wiem, czy to na sto procent był właściwy krok, ale jeśli zawodnik takiej klasy przychodzi do ciebie i mówi, że chce spróbować i nadal koncentrować się wyłącznie na skokach, to warto mu pomóc - uważa Małysz.
Prezes PZN zdradził, że podobny krok proponował Stochowi jeszcze, gdy federacji szefował Apoloniusz Tajner. 37-latek musiał jednak dojrzeć do takiej decyzji.
- Kamil odezwał się do mnie w kwietniu, czyli trochę za późno. Ale wciąż chciałem mu pomóc. Powiedział, żebym nie szukał trenera, bo on już znalazł. Przypuszczałem, że chodzi o Zbyszka Klimowskiego albo Wojtka Topora. Nie sądziłem, że to będzie Doleżal. Okazało się jednak, że Michal zrezygnuje z intratnej i pewnej posady w niemieckich skokach, żeby przyjść do Kamila. Nie było więc powodu, aby się nie zgodzić - przyznał Małysz.