Thurnbichler zareagował na słowa Zniszczoła i Kubackiego. Wprost
Thomas Thurnbichler zareagował na ostre komentarze Aleksandra Zniszczoła i Dawida Kubackiego. Opowiedział o opcji, która skłoniłaby go do pozostania w kadrze.
W piątek ogłoszono zmianę na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski w skokach narciarskich. Po niedzielnym zakończeniu Pucharu Świata Thomas Thurnbichler ustąpił miejsca Maciejowi Maciusiakowi.
Po finiszu zawodów w nieelegancki sposób o współpracy z trenerem wypowiadali się Aleksander Zniszczoł i Dawid Kubacki. Na mocne wypowiedzi byłych podopiecznych zareagował teraz sam zainteresowany.
- Nie chcę się nad tym za bardzo rozwodzić i wchodzić na taki poziom, jak niektórzy zawodnicy. Dla mnie zawsze wewnętrzne sprawy drużyny pozostaną wewnętrznymi sprawami drużyny - ocenił.
35-letni Austriak przyznał, że jedyną szansą na kontynuowanie współpracy z Polskim Związkiem Narciarskim było dla niego porzucenie współpracy ze starszymi skoczkami. Zarząd nie przyjął jego propozycji.
- Przez ostatnie kilka tygodni rozmawialiśmy z Adamem Małyszem. Powiedziałem mu, że rozumiem, że znajduje się pod presją i poprosiłem, żeby dał mi znać odpowiednio wcześniej. Zaznaczyłem też, że byłoby bardzo trudno, także z mojej strony, żeby to kontynuować. Przedstawiłem jedyne dla mnie sensowne rozwiązanie, w którym mogłem dalej zostać trenerem kadry - poinformował.
- Mieliśmy mieć jedną wielką kadrę narodową. Maciej Maciusiak wziąłby odpowiedzialność za starszyznę, a ja kontynuowałbym pracę z młodszymi skoczkami, Pawłem Wąskiem i Kubą Wolnym. Olek Zniszczoł i reszta znaleźliby się pod skrzydłami Maćka. Ja zajmowałbym się w tym wypadku przygotowaniem zmiany pokoleniowej po igrzyskach - dodał w rozmowie z WP SportoweFakty.
Thurnbichler przekazał, że otrzymał już oferty z zagranicy. Nie potwierdził jednak, że zgodnie z doniesieniami pochodzą one z Niemiec i Austrii. Nie zdecydował także w kwestii prowadzenia polskich juniorów.