Stoeckl wykorzystał słowa Małysza? Miał na boku inną pracę

Alexander Stoeckl zrezygnował z pracy w roli dyrektora ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim. Okazuje się, że Austriak mógł jedynie wykorzystać pretekst, by skupić się na innej pracy.
Stoeckl rozpoczął pracę w Polsce latem ubiegłego roku. Na swoim stanowisku nie wytrzymał nawet pół roku. Z pracy zrezygnował 14 lutego.
Powodem decyzji Austriaka były słowa Adama Małysza. Prezes PZN stwierdził, że nie jest całkowicie zadowolony z pracy Stoeckla. Według niego 51-latek funkcjonował za blisko sztabu szkoleniowego kadry, a podczas zawodów za mało walczył na rzecz reprezentacji za kulisami. Jednocześnie Małysz chwalił go za analizy przedstawiane podczas spotkań z polskimi trenerami.
Austriak poczuł się dotknięty takimi opiniami. Zamierzał rozmówić się z Małyszem, ale problemem okazało się ustalenie terminu. Gdy wydawało się, że uda się go znaleźć, Stoeckl niespodziewanie przesłał swoją rezygnację.
Portal Interia.pl uważa, że były trener reprezentacji Norwegii mógł wykorzystać całe zamieszanie jako pretekst do zakończenia współpracy. W tle są jego zobowiązania zawodowe w Skandynawii.
Interia.pl powołuje się na ustalenia norweskich mediów. Wynika z nich, że Stoeckl w październiku ubiegłego roku rozpoczął w tym kraju pracę w branży budowlanej. Ma być specjalistą ds. rozwoju kadry kierowniczej w jednej z tamtejszych firm.
Obowiązki w Polsce utrudniały mu wykonywanie zadań w Norwegii. Pracę dla norweskiej firmy miał wykonywać przez internet i telefon. Możliwe, że uwag Małysza wykorzystał jako pretekst do zakończenia współpracy z PZN.