Rozłam w kadrze biegaczek na igrzyskach. Padły mocne słowa
Narasta konflikt w kadrze biegaczek narciarskich. Izabela Marcisz nie ukrywa, że nie chce startować w sprincie drużynowym na igrzyskach w Pekinie.
Konflikt w kadrze biegaczek nabrzmiewa od pewnego czasu. Marcisz przyznawała, że nie chce wystartować w sprincie drużynowym. Tłumaczyła to nadmiernymi obciążeniami i zmęczeniem związanym ze startami na igrzyskach.
W wyjaśnienie sprawy zaangażował się Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego. Po rozmowie z Marcisz ogłosił, że 21-latka wystąpi w sprincie razem z Moniką Skinder.
Wydaje się, że sprawa nie jest jeszcze wyjaśniona. Sama zawodniczka wciąż ma wątpliwości. Po biegu w sztafecie mówiła, że jest jeszcze bardziej negatywnie nastawiona do startu w sprincie.
- Ja nie jestem maszyną. Jestem zbudowana z tych samych mięśni i kości. I jak widać, już jest mi ciężko. To nie jest żadne usprawiedliwienie, takie są fakty. Tym bardziej, że ta informacja padła już wcześniej [o braku startu w sprincie - przyp. red.] - mówiła Marcisz w rozmowie z TVP Sport.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Marcisz trenuje poza kadrą według planów przygotowywanych przez Justynę Kowalczyk. Pozostałe zawodniczki trenują z trenerem reprezentacji Martinem Bajciciakiem. Rozłam w drużynie był widoczny po biegu sztafetowym. Do wywiadu razem stanęły trzy z czterech Polek: SKinder, Weronika Kaleta i Karolina Kukuczka.
- Czekałyśmy na siebie we trzy i we trzy przyszłyśmy do wywiadu. To jest nasze jasne stanowisko: my jesteśmy jednym zespołem! - zaakcentowała Skinder w TVP Sport.
Polska drużyna ukończyła rywalizację na czternastym miejscu. Sprint drużynowy odbędzie się 16 lutego.