Poważna choroba znanego skoczka. Dramatyczne słowa
Przykre wyznanie Daniela-Andre Tande. Były skoczek narciarski mierzy się z silną depresją i brakiem jakichkolwiek planów na przyszłość.
We wrześniu Daniel-Andre Tande zakończył karierę. Norweg przyznał, że podjął decyzję po upadku na skoczni w Planicy w 2021 roku. Po runięciu na zeskok 30-latek trafił do szpitala. Tam wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej.
- Po wybudzeniu zdałem sobie sprawę z tego, że tego dnia otarłem się o śmierć. Pojawiła się bariera psychiczna. Udawało mi się ją wielokrotnie pokonać, ale powracała, za każdym razem coraz mocniej - przekazał były skoczek narciarski.
Po przejściu na sportową emeryturę Tande wciąż musi się jednak mierzyć z demonami. W ostatnich dniach przyznał, że zmaga się z ciężką depresją. Postanowił zarejestrować się jako bezrobotny, poszukując sensu życia na następne lata.
- Mam codziennie na tyle mało do zrobienia, że ciężko mi wstać z łóżka, a gdy już to zrobię, to leżę cały dzień na kanapie. Nie mam żadnych planów, a przyszłość kojarzy mi się z pustką i ciemnością - poinformował w rozmowie z NRK.
- Przez lata mało myślałem o wykształceniu i o tym, co będę robił po karierze. Nienawidziłem szkoły i jedynym miejscem, gdzie czułem, że żyję, była skocznia, lecz nie brałem pod uwagę upływu czasu. Teraz jestem w kropce - powiedział.
Tande przyznał, że cierpi na dysleksję, która nie tylko utrudniała mu naukę i zdawanie egzaminów, lecz także stanowi utrudnienie w poszukiwaniu pracy. Norweg może jednak liczyć na pomoc.
30-latek został objęty opieką Norweskiego Związku Narciarskiego. Ta włączyła go do programu, który może pomóc w znalezieniu mu zatrudnienia. Zaoferowała również pomoc psychologiczną.
Daniel Andre-Tande to złoty medalista igrzysk olimpijskich z Pjongczangu w zawodach drużynowych. W trakcie kariery zdobył m.in. cztery złote medale mistrzostw świata w lotach narciarskich.