Małysz krytykuje Turniej Czterech Skoczni. "Nagrody są śmieszne"

Adam Małysz krytykuje organizatorów Turnieju Czterech Skoczni. Jego zdaniem tradycyjna impreza cieszy się coraz mniejszym prestiżem wśród zawodników.
Rozgrywany w okresie noworocznym turniej od dziesiątek lat jest jednym z najważniejszych punktów sezonu - bardziej znaczące od niego są jedynie mistrzostwa świata i igrzyska olimpijskie. Małysz uważa jednak, że z tradycyjnymi zawodami jest coraz gorzej. Wszystko przez... kiepskie nagrody dla zawodników.
- 20 lat temu zwycięzca dostawał audi A4 quattro wartości 50 tys. marek. Plus 90 tys. fraków szwajcarskich od FIS. W każdym konkursie można było wygrać po 40 tys. marek, premię dostawał nawet szósty zawodnik – 4 tys. marek. Dziś zwycięzca otrzymuje 20 tys. franków i koniec, oprócz tego są tylko nagrody od FIS-u, jak w każdym konkursie PŚ. A przecież alpejczycy w Kitzbüchel mają do wygrania 550 tys. euro, zwycięzca zjazdu dostaje 75 tys., a 10 tys. zawodnik, który nawet nie zmieścił się na podium. Nagrody w TCS można uznać za śmieszne - twierdzi Małysz w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Zdaniem dyrektora polskiej kadry coraz większego znaczenia nabiera norweski Raw Air, w którym pula nagród sięga poł miliona euro.
- TCS ma tradycję, ale na prestiżu traci. Choć jest napompowany medialnie, skoczkowie nic z tego nie mają - podsumowuje Małysz.
Najbliższa edycja Turnieju Czterech Skoczni rozpocznie się w 30 grudnia. Tradycyjnie jako pierwsze rozegrane zostaną zawody w Obersdorfie.