Koszmar mistrzyni olimpijskiej. Ujawniła przerażające wieści. "Coś mnie dźgnęło" [WIDEO]
Czołowa narciarka alpejska, Mikaela Shiffrin, doznała groźnego wypadku podczas zawodów w Killington. Obrażenia Amerykanki okazały się na tyle groźne, że przewieziono ją do szpitala.
Mikaela Shiffrin jest uznawana za jedną z najlepszych narciarek alpejskich w historii tego sportu. Na jej koncie znajduje się aż 99 triumfów w Pucharze Świata. Ponadto zdobyła trzy medale olimpijskie.
W sobotę 29-latka mogła dopisać do swojego dorobku kolejne zwycięstwo. Tym razem zawodniczki rywalizowały w Killington. Początek zmagań w slalomie gigancie potoczył się znakomicie dla Shiffrin.
Po pierwszym przejeździe Amerykanka plasowała się na pozycji liderki z przewagą 0,32 sekundy nad Sarą Hector. Druga próba szybko pozbawiła ją szans na triumf. Przy dojeździe do bramki zahaczyła ona o pachołek i wylądowała przy siatce. Jej upadek wyglądał naprawdę groźnie.
Obok Shiffrin szybko zameldowały się służby medyczne. Obrażenia okazały się na tyle poważne, że została ona przetransportowana do miejscowego szpitala. Tam przeprowadzono niezbędne badania.
- W tej chwili nie ma powodu do wielkiego niepokoju, po prostu nie mogę się obecnie ruszać, mam dość dużą ranę. Coś mnie dźgnęło przy siatkach - przekazała Shiffrin za pośrednictwem Instagrama.
- Nie stwierdzono uszkodzeń więzadeł. Wygląda na to, że kości i narządy wewnętrzne są w dobrym stanie. Ma ranę kłutą po prawej stronie brzucha i uraz mięśni - podała federacja narciarska w USA.
Pod nieobecność Shiffrin ze zwycięstwa na stoku w Killington cieszyła się Sara Hector. Na kolejnych miejsca wylądowały Zrinka Ljutić i Camilla Rast.