Babiarz odniósł się do głośnego nagrania. Skomentował standardy TVP
Przemysław Babiarz definitywnie przerwał milczenie. W rozmowie z Faktem poruszono również wątek głośnego nagrania, które w minioną środę obiegło Polskę.
Przemysław Babiarz to wieloletni współpracownik TVP. Swoje pierwsze igrzyska relacjonował w 1992 roku. Jego głos kojarzy się nie tylko z lekkoatletyką, ale też turniejami zimowymi.
W 2022 roku dziennikarz komentował zmagania skoczków w Pekinie. Wówczas Dawid Kubacki zdobył brązowy medal, a Babiarz powiedział słowa, które odbiły się szerokim echem w Polsce.
- Proszę państwa, z niezależnych od TVP powodów skoki nie cieszyły się ostatnio może wielkim zainteresowaniem, ale wróciły do domu i od razu jest efekt - rzucił na antenie.
Po latach okazało się, że słowa te, stanowiące zaczepkę względem stacji TVN, nie były pomysłem samego Babiarza, lecz ówczesnych władz Telewizji Polskiej. W miniony środek Wirtualna Polska zamieściła nagranie, które dokumentuje to wydarzenie. Szczegóły opisywaliśmy TUTAJ.
Teraz 60-latek, przy okazji zdjęcia zawieszenia na okres IO 2024, został skonfrontowany z tamtą sytuacją. W rozmowie z Faktem zdecydował się na niespodziewaną opinię.
- Czy w Telewizji Polskiej można być dzisiaj dziennikarzem niezależnym i obiektywnym? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie w sposób jednoznaczny. Od kiedy pamiętam, a pamiętam 32 lata, telewizja miała zawsze pewien określony profil, reprezentowała pewien ogląd świata i akceptowała pewien rodzaj zachowań, interpretacji, a także komentarzy - ocenił.
- Jeżeli zdarzało, że pracownicy wykraczali poza ten wyznaczony profil, to następowały korekty. Tak było, od kiedy ja pamiętam. A z tego, co mi opowiadają starsi koledzy, to przed rokiem 1989 było znacznie gorzej. Polegało to na sankcjach, wyrzucaniu z pracy - dodał.