Adam Małysz spojrzał śmierci w oczy. Szczere wyznanie legendarnego skoczka
Adam Małysz podzielił się z kibicami szczerym wyznaniem. Zdradził, że podczas Rajdu Dakar w 2015 roku zajrzał śmierci w oczy.
Adam Małysz od 2022 roku pełni funkcję prezesa Polskiego Związku Narciarskiego. 46-latek został uhonorowany za swoje zasługi dla polskiego sportu.
Poza sukcesami w skokach narciarskich, "Orzeł z Wisły" spróbował swoich sił w sportach motorowych. Małysz czterokrotnie brał udział w Rajdzie Dakar, po raz ostatni wystartował w 2016 roku.
Niedawno w trakcie wywiadu z portalem Sport.pl wrócił pamięcią do swojej kariery rajdowca. Przyznał, że starty w prestiżowym rajdzie były ogromnym wyzwaniem.
- Dakar to jest coś, co trzeba przeżyć, choć niełatwo to zrobić. Było wiele przypadków, w których kierowcy nie kończyli Dakaru, łącznie, z tym że niektórzy tam zginęli. Nie bez powodu to jeden z najtrudniejszych rajdów samochodowych na świecie. To często walka o przetrwanie i ze swoimi słabościami - mówił Małysz.
Legendarny skoczek przyznał, że podczas edycji w 2015 roku zajrzał śmierci w oczy. Wówczas razem z Xavierem Panserim brał udział w Rajdzie Faraonów, a ich auto dachowało.
- Za to takie w pełni mrożące krew w żyłach chwile przeżyłem, gdy dachowaliśmy podczas rajdu w Egipcie. Wtedy śmierć faktycznie pokazała mi się przed oczami. Auto było konkretnie zdewastowane, na szczęście mogliśmy z niego wyjść. Później ciężka podróż na biwak. Najpierw ciężarówką, potem helikopterem na metę rajdu i dopiero na biwak jeszcze przez trzy godziny starym jeepem. Nie chcieliśmy tam iść do szpitala, więc wróciliśmy do Kairu, a potem samolotem do Polski. Finalnie okazało się, że ja byłem cały, a Xavier miał kompresyjnie złamany kręgosłup - powiedział 46-latek.
Małysz poinformował o przerwaniu startów w rajdach samochodowych w 2016 roku. Powodem jego decyzji było nawiązanie ponownej współpracy z Polskim Związkiem Narciarskim.