"Wilder wcale nie bił aż tak mocno. Chcę rewanżu"
Pierwsza walka o tytuł mistrza świata skończyła się dla Artura Szpilki ciężkim nokautem. Polak twierdzi jednak, że Wilder wcale nie bije tak mocno, jak się spodziewał.
Szpilka dobrze rozpoczął walkę z Amerykaninem, ale wraz z upływem czasu wyraźnie osłabł. Wilder powalił go na deski potężnym prawym prostym w dziewiątej rundzie. Polak stracił przytomność, a gdy już ją odzyskał, to został zniesiony z ringu na noszach i przetransportowany do szpitala.
- Pamiętam, że chciałem wstać, ale sędzia kazał mi leżeć. Powiem tak szczerze: spodziewałem się strasznej siły, ale tak nie było, wcale nie bił aż tak mocno. Wilder był jednak lepszy. Chciałbym z nim stoczyć rewanż - mówił Szpilka w rozmowie z reporterem "Przeglądu Sportowego".
Polak żałuje straconej szansy, bo ciężko pracował na sukces. Uważa, że do walki był także dobrze przygotowany mentalnie.
- "Głowa" była w porządku, byłem nastawiony optymistycznie, ale zawiodłem siebie. Mogę tylko przeprosić kibiców, bo naprawdę wierzyłem w zwycięstwo - dodał polski pięściarz.
Szpilka zdradził, że w trakcie walki dał mu się we znaki utrzymywany wcześniej w tajemnicy uraz lewej ręki. Z tego powodu nie miał pełnej swobody w oddawaniu ciosów.
- Muszę wyleczyć rękę. Nikomu o tym nie mówiłem, ale dostawałem znieczulenie, bo rozwaliłem ją podczas przygotowań - zdradził Szpilka.
To kolejny polski bokser, który nie dał rady wywalczyć mistrzowskiego pasa w wadze ciężkiej. Przed Szpilką cztery takie próby podejmował Andrzej Gołota, a po jednej Tomasz Adamek, Albert Sosnowski i Mariusz Wach.