Tyson zabrał głos po walce. "Prawie umarłem w czerwcu"
Mike Tyson oficjalnie zabrał głos po walce z Jakiem Paulem. Legendarny bokser przyznał, że jest dumny z siebie w świetle wydarzeń z niedalekiej przeszłości.
Powrót Mike'a Tysona do zawodowego ringu nie okazał się szczególnie spektakularny. "Bestia" została pokonana przez Jake'a Paula po jednogłośnej decyzji sędziów. O szczegółach pisaliśmy TUTAJ.
Pojedynek toczono w wolnym tempie, które było widoczne przede wszystkim w końcowych rundach. Trudno się jednak dziwić - Tyson ma już 58 lat, co jest absolutnym ewenementem w świecie sportów walki. Po czterdziestce na najwyższym poziomie walczyli tylko Bernard Hopkins i George Foreman.
Tyson przyznał więc, że sama możliwość rywalizacji z Paulem była dla niego sporym osiągnięciem. Jest ono tym większe, że, jak utrzymuje legendarny bokser, jeszcze kilka miesięcy temu walczył o życie. Zmagał się wtedy z niezwykle ostrym zapaleniem wrzodów.
- To jedna z tych sytuacji, kiedy przegrałeś, ale i tak wygrałeś. Jestem wdzięczny za ten wieczór. Nie żałuję, że wszedłem na ring po raz ostatni - stwierdził.
- Prawie umarłem w czerwcu. Miałem osiem transfuzji krwi. Straciłem połowę krwi i 11 kilogramów w szpitalu. Musiałem walczyć, żeby wrócić do zdrowia, więc wygrałem - dodał.
- To, że moje dzieci widziały, jak stoję twarzą w twarz i kończę osiem rund z utalentowanym zawodnikiem, o połowę młodszym ode mnie, a stadion Dallas Cowboy jest wypełniony po brzegi, to doświadczenie, o które żaden mężczyzna nie ma prawa prosić - podsumował Tyson.