Szpilka wspomina tę walkę do dziś. "Najpiękniejszy moment"

Chociaż aktualnie Artur Szpilka jest zawodnikiem MMA, ma za sobą mocną pięściarską przeszłość. W latach 2008-2021 odniósł w boksie 24 zwycięstwa i poniósł pięć porażek.

Jedną z walk, która zakończyła się dla "Szpili" przedwcześnie, była ta z Deontayem Wilderem. W 2016 roku Amerykaninowi udało się znokautować Polaka w dziewiątej rundzie.

Szpilce nie udało się wówczas przechwycić mistrzowskiego pasa WBC. Mimo to wspomina potyczkę z uśmiechem na ustach i uważa ją za wyróżniający się moment w karierze.

- To jest najpiękniejszy moment w mojej karierze bokserskiej. Za każdym razem to powtarzam, mam ciary. Jeszcze za małolata, jak dzieciakami byliśmy, budziłem się w nocy, albo prosiłem mamę: "Mamo, obudź mnie, jak będzie Gołota walczył". Albo: "Obudź mnie, bo Tyson walczy". Ja już spałem o tej godzinie, mama mnie budziła i oglądałem Mike'a Tysona. I wtedy w życiu nie przyszło mi do głowy, że ja kiedyś sam będę boksował - ocenił w rozmowie z Interią.

- I nagle boksujesz, zdobywasz mistrzostwo Polski za mistrzostwem Polski w każdej kategorii wiekowej, potem jesteś mistrzem Unii Europejskiej, wicemistrzem Europy na amatorce, przechodzisz na zawodowstwo, zdobywasz też tytuły. I nagle pojawia się dzień, w którym wychodzisz i walczysz o mistrzostwo świata. I w ringu stoją Mike Tyson czy Evander Holyfield. Patrzysz i nie wierzysz. Obok Kamili siedzą Aleksandr Powietkin, Tyson Fury - dorzucił.

Pomimo niekorzystnego werdyktu 35-latek nie mógł narzekać na późniejszą popularność. Batalia z Wilderem stanowiła dla niego trampolinę do kolejnych zagranicznych umów.

Potem "Szpila" postanowił jednak przerzucić się na MMA. Wygrał z Siergiejem Radczenką, Denisem Załęckim i Mariuszem Pudzianowskim. Przegrał z Arkadiuszem Wrzoskiem.