Supron się odpalił. Co za reakcja na słowa olimpijczyka
Andrzej Supron jest wściekły na Arkadiusza Kułynycza. Prezes Polskiego Związku Zapasów nie zgadza się z wersją wydarzeń, którą przedstawił nasz olimpijczyk. Poszło o brak sparingpartnera dla zapaśnika.
W miniony czwartek Arkadiusz Kułynycz przegrał walkę o brązowy medal igrzysk olimpijskich. W decydującym starciu lepszy okazał się Żan Bełeniuk. Szczegóły opisywaliśmy TUTAJ.
Niedługo po zakończonym pojedynku Polak dał upust swojej frustracji. Dał do zrozumienia, że został źle potraktowany przez PZZ. Do Paryża poleciał bez sparingpartnera.
- Jest mi przykro, bo zamiast przyjechać tutaj mój sparingpartner, to działacze przyjechali sobie z osobami towarzyszącymi. Sądzę, że godnie reprezentowałem siebie, swoją rodzinę, swój klub i całą Polskę - wyjawił.
Teraz do wypowiedzi zapaśnika odniósł się Andrzej Supron. Prezes PZZ w rozmowie z Kanałem Sportowym oskarżył olimpijczyka o kłamstwo. Zaproponował też rozwiązanie, w które trudno uwierzyć.
- Proszę pana, przede wszystkim jesteśmy zażenowani, mówiąc delikatnie, jest nam bardzo przykro, że my jako zarząd, jako Polski Związek Zapaśniczy, dołożyliśmy wszelkich starań, naprawdę dążymy do tego, żeby mu nic nie brakowało, jak to się mówi – symbolicznej sznurówki, a niestety jego rozgoryczenie rozlewa się w sposób bardzo brutalny i nieuzasadniony. O tym, kto będzie sparingpartnerem, przede wszystkim decyduje trener kadry, który nota bene został przez niego obrażony - rzucił.
- Jako prezes oddałem własną akredytację, żeby mógł pojechać do niego jego trener klubowy, a zarazem również trener pracujący w kadrze, który cały czas z nim był, włącznie razem na zawodach. I to wszystko, co można było dla zrobić dla Kułynycza, bo był tylko jeden zawodnik w celu klasycznym i mógł pojechać tylko jeden trener - dodał.
- Jak to nie miał sparinpartnera? Ale jak to nie miał? Dlaczego on bezczelnie kłamie? Jak to nie miał? Raz, że spokojnie mógł mu trener, jak to się mówi, dać mały napór. Ale poza tym byli jeszcze koledzy ze stylu wolnego. (...) Tak samo Duńczyk był, z którym my często trenujemy, też mogliby się razem rozgrzewać. O czym tu mowa? Co on takie rzeczy opowiada? To jest wierutne kłamstwo, które chce przemienić jako element jego porażki. To jest bzdura - wypalił.
- A tak naprawdę, to muszę panu powiedzieć, że sparingpartner już na samych zawodach to prawie do niczego nie jest potrzebny. (...) Wie pan, jeżeli on chce wziąć swojego kolegę, który skończył z zapasami, to chwileczkę, o co chodzi? To my mamy robić wycieczkę dlatego, że on chce wziąć kogoś, kto nie byłby skuteczny w jakiejkolwiek pomocy. Od tego jest dział wyszkolenia, który wie, co robi. A on dopiero podnosi to wszystko w momencie, kiedy ponosi porażkę - podsumował Supron.
Wypowiedź Suprona jest tym bardziej kuriozalna, że Kułynycz startuje w kategorii do 87 kg. Jego trener, 56-letni Włodzimierz Zawadzki występował zaś w zawodach do 62 kg.