Skandaliczna decyzja sędziów! Bezradny Artur Szpilka pokonał Siergieja Radczenkę, choć dwa razy był liczony!
Skandal sędziowski! Artur Szpilka pokonał Siergieja Radczenkę w walce wieczoru na sobotniej gali KnockOut Boxing Night #10 w Łomży. Polak dwukrotnie padł na deski, ale sędziowie uznali, że obijany przez całą walkę "Szpila" był... lepszy. Trudno logicznie wytłumaczyć tę decyzję.
Przed starciem Szpilka był pewny siebie - uważał, że redukcja masy ciała i powrót do kategorii junior ciężkiej to strzał w dziesiątkę. - Motorycznie teraz jestem koniem. Wcześniej miałem mocno zapuszczony organizm, wpływało to na mój trening i w konsekwencji na to, co prezentowałem między linami - mówił. - Jest moc, teraz to ja będę przestawiać rywali, a nie jak w ciężkiej, gdy to mnie przestawiano. Będę nieobliczalny jak Joker!
Na początku pierwszej rundy Szpilka zadawał zaplanowane ciosy, którymi kilka razy zagroził Ukraińcowi. Następnie Radczenko zdołał zepchnąć rywala na liny, przy których wróciły stare demony "Szpili" - skłonność do zwykłej bijatyki w ringu, ale tę wkrótce potem zakończył gong.
W drugiej rundzie Radczenko zadał Szpilce kilka mocnych ciosów, które zaszkodziły Polakowi. Szpilka próbował ostro kontrować rywala, lecz wydaje się, że był gorszy w tej części pojedynku.
Początek trzeciej części to silny atak Ukraińca, który posłał Szpilkę na deski. Polak od razu zgłosił gotowość do dalszej walki. Szpilka starał się odegrać na rywalu, ale to Radczenko boksował w bardziej dojrzały sposób i wykorzystywał fakt, iż jego rywal opuszczał ręce.
W czwartej części Szpilka zadał kilka mocnych ciosów, ale Radczenko wciąż przeważał dzięki opuszczonej gardzie Polaka. Ten próbował mu odpowiedzieć, ale jego próby zakończyły się na tym, iż tuż przed końcem rundy popełnił faul - uderzył poniżej pasa.
Piąta partia to wciąż sceny z opuszczonymi rękami Szpilki, co wykorzystywał dojrzale walczący Radczenki. Ukrainiec spokojnie boksował schowany za podwójną gardą i od czasu do czasu przyspieszał. W efekcie Szpilka drugi raz upadł na deski, ale z kryzysu wybawił go gong.
W szóstej rundzie kolejne ciosy Radczenki lądowały na szczęce Szpilki. Zagrzewany przez publiczność Polak nie potrafił sforsować skutecznej defensywy Ukraińca, który w końcówce znów "poczęstował" go dwoma mocnymi uderzeniami.
Siódma część to ciągle ten sam obraz - przyspieszający co jakiś czas Radczenko i bezzębny Szpilka, który miał ogromne problemy ze skutecznym atakiem. Tuż przed gongiem Polakowi udało się wreszcie zadać trzy mocne ciosy.
W ósmej rundzie Szpilka przyjął solidną dawkę uderzeń mogącą zaburzyć jego równowagę. Wszystko przez opuszczone ręce, które w ogóle nie chroniły głowy Polaka.
Dziewiąta runda zaczęła się dosyć sensacyjnie - Szpilka mocno trafił Ukraińca, który przez chwilę znajdował się w opałach. Radczenko jednak nie odpuszczał - przeszedł do szybkiego ataku, a ciosy posypały się na głowę Polaka - ten zaczął się chwiać. "Szpila" ugrzązł w narożniku, ale przed kolejnym upadkiem na deski uratował go interweniujący sędzia - z niezrozumiałych przyczyn odebrał on Radczence punkt. Po wznowieniu walki pięściarz z Wieliczki zdołał przetrwać do gongu kończącego tę część starcia.
Dziesiąta runda to nadal opuszczone ręce Szpilki, który był początkowo mocno obijany przez Ukraińca. Na nieco więcej niż minutę przed końcem walki do ataku ruszył Polak, co rozpoczęło prawdziwą wojnę w ringu - Radczenko przetrwał ją, choć widać było, że słaniał się na nogach.
Ostatecznie o rezultacie pojedynku musiała zadecydować punktacja sędziów (95:93, 94:94, 95:92) - na mocy ich werdyktu zwycięzcą walki został... Szpilka. - Sędziowie to parodyści! To jest kryminał! - skomentowali na gorąco komentatorzy z TVP Sport.